reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Najlepsze teksty dotyczące dzieci i macierzyństwa; złote rady

Nie umiem sobie tego wyobrazić 🤣🤣 ja jak na 2 lata miałam 15 kg, to miałam wpisana w książeczkę nadwagę i mama miała mnie odchudzać 😅

No jeżeli przy tym miałaś nie wiem 80cm wzrostu to wiadomo, że mogłaś mieć nadwagę.
Mój syn ważył w wieku 2 lat 18kg ale jednocześnie miał przy tym 100cm - a więc oba wyniki na ponad 97 centylu. Bilansu 3 latka nie mam, ale 4 latka 25kg i 120cm. Do dzisiaj to ponad 97 centyl. Obstawiam, że będzie miał ponad 2 metry, a więc i ważył pewnie ze 100kg i choć dla Ciebie te 100kg to otyłość to nie dla niego. Większość koszykarzy tak waży, a raczej nie napiszesz że to nadwaga i powinni się odchudzać ;)
 
reklama
No jeżeli przy tym miałaś nie wiem 80cm wzrostu to wiadomo, że mogłaś mieć nadwagę.
Mój syn ważył w wieku 2 lat 18kg ale jednocześnie miał przy tym 100cm - a więc oba wyniki na ponad 97 centylu. Bilansu 3 latka nie mam, ale 4 latka 25kg i 120cm. Do dzisiaj to ponad 97 centyl. Obstawiam, że będzie miał ponad 2 metry, a więc i ważył pewnie ze 100kg i choć dla Ciebie te 100kg to otyłość to nie dla niego. Większość koszykarzy tak waży, a raczej nie napiszesz że to nadwaga i powinni się odchudzać ;)
Mój ma 2 latka, 100 cm, 17 kg, jest wyższy od większości starszych dzieci w wieku 4-5 lat, też czasem słyszę, że ma nadwagę, a on jest chudziutki, po prostu jest wysoki. Pewnie też będzie mieć w okolicy 2 metrów.
 
O rany, mój dopiero na 3 latka ma 101 cm i 16 kg, a jest podobno spory. 🙊🙈

Mój już jest nastolatkiem i dawno mnie przerósł w każdą stronę o tym, że zamiast butów zaraz będzie nosił kajaki to nie wspomnę. No ale przynajmniej w koszykówkę sobie gra ;)

Autorka wątku nie lubi jak się jej dyskutuje poza tematem xD więc dodam, że ja w sumie złotych rad jakiś mocnych nie miałam. Ale kiedyś inna matka powiedziała, że nie możliwe żeby w tym wieku dziecko nosiło tak duże buty (niestety już nie pamiętam ile miał lat i jaki rozmiar, teraz ma 10.5 roku, a buty 44 :D ) i wręcz oczekiwała, że będzie ściągał.

Ogólnie wszystkie dobre rady i złe doświadczenia to mam tylko od innych matek spotkanych na mieście xD
Ja mam jakieś swoje różne poglądy, nie zawsze uważam że ktoś robi dobrze, ale do głowy by mi nie przyszło by podchodzić co obcych ludzi i im prawić swoje mądrości :p to nie forum
 
Ja standardowo słyszałam: załóż czapeczkę, w mieszkaniu nawet. Masz chude mleko. Takimi małymi cyckami nie wykarmisz (mały początkowo przybierał 2 kg na miesiąc). Ma alergię bo masz zwierzęta. Daj mu pić, nie daj pić. 🙄 Nie noś bo przyzwyczaisz. Odłóż niech se popłacze. Dlaczego mu nie przylejesz? Jak można lubić dzieci i tyle ich mieć? Jak to nie karasz? Nie nagradzasz? Jak egzekwujesz polecenia? - Jak to wcale? 🤦
 
:D Moim ulubionym tekstem, niezależnym od pory dnia, czy nocy i nastroju mojego dziecka jest komentarz na jego wrzaski:
- Chyba jest głodny :D
Nie ważne, że dopiero skończyłam go karmić i nie jadł całe 5 minut XD

Tak to nikt nigdy mi nie próbował doradzać bo wszyscy wiedzą, że zaraz spotyka się z bardzo niemiłą reakcją z mojej strony.
Z obecnie 2,5 letnią córką wpieniły mnie 2 razy obce baby, a trzecia była wręcz groteskowa.

Jak miała ok rok i 4 miesiące próbowałam córkę zachęcić do chodzenia. Było to dokładnie rok temu, upał, maj. Chodziłam z córką wzdłuż fontanny, Woda ją tak absorbowała, że zapominała o lęku związanym z chodzeniem. Pryskała jej po nogach, córka zadowolona. Piszczy, biega. Umiała już chodzić 3 msc wcześniej, ale się wywaliła, rozwaliła sobie nos i nie chciała chodzić wcale.
Podchodzi do nas baba z dziewczynką taką ok 6 lat i nie wiem, czy to do mnie czy koło mnie
- Obawiam się, że to dziecko kąpało się w tej fontannie.
No to pani usłyszała nt swojej córki
-Obawiam się, że to dziecko ma zniszczone dzieciństwo.

Innym razem rok temu czerwiec. Ja już byłam jakoś w 6 msc ciąży z synem i poszłam z tą moją córką na plac zabaw. Niestety, jakiś geniusz wymyślił tam rabaty kwiatowe z drobnymi kamieniami. Do dziś bardzo dużo rodziców się wkurza. Raz, że małe dzieci próbują jeść te kamienie, to duże się na nich mogą pośliznąć i przewrócić. Moja córka oczywiście pierwsze co wlazła mi w te kamulce i sobie nimi rzuca. W tych kamulcach jakieś wrzosiki czy inne badziewie. Gorąco, brzuchol już wielki przeszkadza, córka się rzuca po ziemi z tych kamieni mi wyjść nie chce, a jakaś stara baba:
- no chyba szkoda tych kwiatkow
A ja na to
- A mi szkoda dzieci które przychodzą na plac zabaw, a ktos tu sobie urządza ogród botaniczny
:D Zwykle po mojej przemiłej odpowiedzi dialogi sie urywaja.
 
Młody wrzeszczy w sklepie, średni młody, przestymulowany i zmęczony. Ja bez słowa wychodzę z dzieckiem przed sklep, żeby mały ochłonął, mąż kontynuuje zakupy. Podchodzi do mnie jakaś starsza pani i mówi: co, brzydka mama nie chce kupić ci lizaka? Masz cukierka. 😳I daje mu.
Szkoda, że jako młoda dziewczyna byłam taka wystraszona i przepraszam że żyje. Starszym należy się szacunek itp. 🙄 Dziś już bym ją ustawiła do pionu, ale jakoś nikt nie próbuje. 🤔

Innym razem idę z wózkiem, a jakieś dwie starsze panie na przystanku: oooo, teraz to już gówniary mają dzieci, nie uważa takie, co to z tego wyrośnie. 😳 Kurcze, miałam wtedy 25 lat.
 
Jak już o wkurzających sytuacjach na mieście mowa... Ja z prawie półtorarocznym synkiem na placu zabaw, w dziewiątym miesiącu ciąży. Synek siedzi w piasku. Jakiś dzieciak (z 3-4 lata) podbiega do nas, bierze synka zabawkę. Ok, synek ma dużo, tą się nie bawił, niech dziecko ma. Chłopak gania, gania, wyrzuca zabawkę poza ogrodzenie. Za chwilę znowu podbiega i bierze. To mu mówię, że ma przynieść. Udaje, że nie słyszy, znowu wyrzuca poza ogrodzenie. Za trzecim razem złapałam go za rękę i mówię, że jak nie oddaje to ma nie brać. Wtedy w końcu się dowiedziam, że plotkująca obok kobieta to jego matka, bo jak się nie wydrze, że mam jej syna nie dotykać i on nam zabawek nie zje, mogę się podzielić. Stwierdziłam, że swoje chyba zjadł, skoro ich nie ma. Kobieta zabrała chłopaka z placu zabaw, ale ja zabawki i tak musiałam przynosić. Strasznie nie lubię takich sytuacji, gdzie to ja muszę zwracać uwagę cudzym dzieciom. To nie jest moje zadanie, ale zabierać sobie nie pozwolę.
 
Jak już o wkurzających sytuacjach na mieście mowa... Ja z prawie półtorarocznym synkiem na placu zabaw, w dziewiątym miesiącu ciąży. Synek siedzi w piasku. Jakiś dzieciak (z 3-4 lata) podbiega do nas, bierze synka zabawkę. Ok, synek ma dużo, tą się nie bawił, niech dziecko ma. Chłopak gania, gania, wyrzuca zabawkę poza ogrodzenie. Za chwilę znowu podbiega i bierze. To mu mówię, że ma przynieść. Udaje, że nie słyszy, znowu wyrzuca poza ogrodzenie. Za trzecim razem złapałam go za rękę i mówię, że jak nie oddaje to ma nie brać. Wtedy w końcu się dowiedziam, że plotkująca obok kobieta to jego matka, bo jak się nie wydrze, że mam jej syna nie dotykać i on nam zabawek nie zje, mogę się podzielić. Stwierdziłam, że swoje chyba zjadł, skoro ich nie ma. Kobieta zabrała chłopaka z placu zabaw, ale ja zabawki i tak musiałam przynosić. Strasznie nie lubię takich sytuacji, gdzie to ja muszę zwracać uwagę cudzym dzieciom. To nie jest moje zadanie, ale zabierać sobie nie pozwolę.
Nie dziwie sie. Tez bym nie chciala, zeby zabawki mojej corki byly zabierane i wyrzucane. Nie zaluje innym dzieciom, zwlaszcza, ze corka tez czesto pożycza. No ale człowiek nie po to kupuje, zeby jakis dziec to wywalil w pinechy.
 
reklama
Dopiero co byliśmy w szpitalu w poradni. Czekam do rejestracji, a korpulentny 7-8 latek spycha mojego 3 latka z krzesełka na które mój mały usiadł. 😳 Matka stoi obok, patrzy i nie reaguje. Czujecie? Szit. Wyszłam z tej kolejki, zdjęłam małego z krzesła, zasłoniłam swoje dziecko ciałem i powiedziałam najgroźniej jak umiałam: nie, zostaw go. Musiałam pójść w jego stronę z groźbą konfrontacji, bo próbował mnie ominąć i walnąć małego. Matka dalej nic. Sytuacja powtarzała się. Mnóstwo krzesełek wolnych, ale nie, musi dręczyć mojego. W końcu krzyknęłam: zostaw go, bo mi nerwy puściły. Kurde, ja wiem, że to tylko dziecko, ale on nie może krzywdzić innych dzieci. Coś okropnego. :( Mały pewnie zaburzony, ale mój synek również nie jest zdrowy i ma orzeczenie. Szanujmy się choć trochę.
 
Do góry