reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

nagrobek dla dziecka

Ehh u mnie to było skomplikowane , zwlaszcza wtedy. Dzis jest to przejzyste jednak wtedy tak nie było.............................................................................:-(
Nie wiedziałam przed zabiegiem ze mozna pochowac ,nikt nic mi nie mówił a w szpitalu byłam ponad tydzien .
Dopiero po zabiegu najpierw rozmawiali z moim mezem a pozniej mnie sie zapytali . Byłam skołowana nie wiedzialam co mam zrobic, bylam rozbita i przerazona. W głowie mialam tylko zeby jak najszybciej wyjsc ze szpitala. ....Musiałam szybko podjac decyzje w niecałe dwa dni..........
Nie bylam wstanie z nikim porozmawiac.... Wyobrazalam sobie jak wyglada dzieciatko po takim wyciagnieciu szczypcami, bo miałam cos a'la łyzeczkowanie...
Dzien przed wyjsciem ze szpitala podpisałam odpowiedni papierek.....
I gdy tylko doszlam do siebie po tej stracie zaczełam troszke o tym rozmawiac i najblizszi nie mieli zle za mój czyn, powiedzieli ze gdyby poród był naturalny to wtedy tak ale w moim przypadku postapiliby tak samo.
Pomodlic sie i znicz zapalic mam gdzie, gdyz mój braciszek zył niecały miesiac .....i ma grób...wiec mysle sobie czasem ze moje dziecie razem z braciszkiem jest i ze to wystarcza by dbac o ten grób i modlic sie z mysla ze i tak obydwoje mnie słysza i jest im dobrze

W tym temacie nie jestem zbyt wylewna bo sie boje ze ktos moze mnie potepic ale tez wydaje mi sie ze w tamtym czasie moje postanowienia były wynikiem szoku i starchu .... albo wynikiem co gorsza niedojrzałosci :-(
 
reklama
Ehh u mnie to było skomplikowane , zwlaszcza wtedy. Dzis jest to przejzyste jednak wtedy tak nie było.............................................................................:-(
Nie wiedziałam przed zabiegiem ze mozna pochowac ,nikt nic mi nie mówił a w szpitalu byłam ponad tydzien .
Dopiero po zabiegu najpierw rozmawiali z moim mezem a pozniej mnie sie zapytali . Byłam skołowana nie wiedzialam co mam zrobic, bylam rozbita i przerazona. W głowie mialam tylko zeby jak najszybciej wyjsc ze szpitala. ....Musiałam szybko podjac decyzje w niecałe dwa dni..........
Nie bylam wstanie z nikim porozmawiac.... Wyobrazalam sobie jak wyglada dzieciatko po takim wyciagnieciu szczypcami, bo miałam cos a'la łyzeczkowanie...
Dzien przed wyjsciem ze szpitala podpisałam odpowiedni papierek.....
I gdy tylko doszlam do siebie po tej stracie zaczełam troszke o tym rozmawiac i najblizszi nie mieli zle za mój czyn, powiedzieli ze gdyby poród był naturalny to wtedy tak ale w moim przypadku postapiliby tak samo.
Pomodlic sie i znicz zapalic mam gdzie, gdyz mój braciszek zył niecały miesiac .....i ma grób...wiec mysle sobie czasem ze moje dziecie razem z braciszkiem jest i ze to wystarcza by dbac o ten grób i modlic sie z mysla ze i tak obydwoje mnie słysza i jest im dobrze

W tym temacie nie jestem zbyt wylewna bo sie boje ze ktos moze mnie potepic ale tez wydaje mi sie ze w tamtym czasie moje postanowienia były wynikiem szoku i starchu .... albo wynikiem co gorsza niedojrzałosci :-(
Carri dlaczego ktoś miałby Cię potępiać??
Kochana my też to przeszłyśmy, też byłyśmy w szoku itd. Ja mam do siebie wyrzuty że nie chciałam zobaczyć mojego synka. Wtedy się bałam- nie wiem teraz czego ale się bałam na niego spojrzeć. Teraz zastanawiam się jak wyglądał. Nigdy się nie dowiem.
Ja pochowałam synka- ty nie. Ale i ty i ja myślimy o naszych dzieciach, kochamy je i brakuje ich tutaj. Jak widzę dzieci w wieku w jakim byłby teraz Adrian to mi słabo.
Powiem Ci jeszcze że mnie spotkało pewnego rodzaju niezrozumienie ze strony moich rodziców. Onie rozumieją po co nam grób. Uważają że to nie było dziecko, tylko nieudana ciąża i że lepiej o tym zapomnieć i starać się o kolejne dziecko. Po co wam grób na początku. życia.
Więc ile głów tyle opini. W szpitalu niczego nam nie sugerowali, podali tylko informację co możemy zrobić. Ja miałam nadzieję do końca, że urodzi się żywy i że będą go ratować.
 
Nikt nie może potępiać kobiet, które tyle przeszły. Kobieta jest w takim szoku, że trudno podjąć jakąkolwiek decyzję.A wszystko dzieje się jakby "obok" nas.
Ja rownież nie widziałam mojej córeczki...nikt nie zapytał czy chcę, ale ja też nie zapytałam czy mogę... Strasznie tego żałuję.
My mamy dla niej grób, ale i tak nie mogę tam chodzić -jest 500km od mojego miejsca zamieszkania.
Ale jak napisała Diana "myślimy o naszych dzieciach, kochamy je i brakuje ich tutaj" -i w tym jestesmy takie same.
trzymajcie się
 
Dziekuje za wyrozumiałosc .... Nikomu tak naprawde o tych odczuciach nie pisałam dziekuje za wsparcie za słowa. Jest mi lzej a me sumienie sie uspokoiło
 
ja roniłam dwa razy w 12 a potem 17 tygodniu....dośc póżno, pewnie mogłabym pochować drugą córeczkę (bo o tym, że to była dziewczynka dowiedziałam sie już "po"...nie wpadlam na to, że jest taka możliwość i szczerze mówiąc już nie pora na to, żeby takie rzeczy rozpamietywać- niestety....ale zawsze pamietam o zapaleniu dwóch takich samych zniczy przy krzyżu na cmentarzu (serce mi się ściska, jak te moje "siostrzyczkowe" znicze stoją przy sobie.:-:)-:)-:)-(.) i zawsze mam dwoje dzieci za mało przy sobie...mieszkam nad morzem, wiele ludzi z mieszkańcow mojego miasta zginęło na morzu i- jak to sie u nas mówi- woda ich nie oddała, wiele osób składa kwiaty i pali znicze dla nich przy wspólnym cmentarnym krzyżu, chodze wiec tam i ja, żeby zapalić świeczkę dla moich aniolkowych dziewczynek.....cóz, najwazniejsze, że mam je zawsze w sercu, nigdy o nich nie zapomnę i zawsze będe je kochac i tęsknić....:-:)-:)-:)-( carri, nie dziwię się, że niechetnie o tym co cie spotkało i co czujesz chcesz mówić- ja mam dokładnie tak samo. Nikomu o tym nie mówiłam i nikt nie wie, że chodze do moich dzieci pod ten krzyż, ale tak sobie myślę, że one wiedzą, że mama je ciagle kocha i pamieta...chociaż tak
 
Ostatnia edycja:
witajcie , trafiłam tu przypadkiem szukając pewnego wątku, przeczytałam wszystkie Wasze posty i zryczałam się strasznie, jest mi strasznie przykro ze straciłyście swoje dzieciaczki, nawet nie potrafie sobie wyobrazić bulu i pustki w Waszych sercach. Jestem mamą czwórki wspaniałych dzieciaczków, nie wyobrażam sobie utraty któregokolwiek, życze Wam wszystkiego dobrego, żeby czas zabliżnił Wasze rany i upragnionej miłości -dziecięcej miłości.
 
Dzięki Mikimauro.

My wczoraj byliśmy oglądać już gotowy pomniczek, ustalaliśmy jeszcze rozmieszczenie liter i napisu. Mój M nie wytrzymal.... spociły mu się oczy i poszedł oglądać slaby (te wielkie kawały granitów).
Jest taki maleńki, mówię wam, ledwie się imię i nazwisko mieści. nie moge normalnie.
 
tak czytam te wasze posty i coś mnie w dołku ściska bo to tak jak byście poniekąd moją historie pisały. Nie jestem pewna ale czytając wasze watki można domyślać się że wasze maluchy były przedwcześnie urodzone. Być może się mylę przepraszam.... Mój mały aniołek, Agatka, urodziła się terminowo ale 3 dni później zmarła. Minęły już nieco ponad 2 lata a ja nadal nie wiem jaki pomniczek jej postawić.... mam nadzieję że w końcu się na coś zdecyduję, bo to wstyd że tyle czasu minęło a tu nic.... Aha przykuły moją uwagę jeszcze dwie notki jedna o pierwszej mszy po utracie dziecka a drugi o planowaniu kolejnego dziecka. w pierwszej kwestii rozumiem doskonale wspomnianą mamę bo sama trafiłam na taką mszę po raz pierwszy po porodzie i mimo że dzielnie chciałam znieść tą sytuacje nie udało się i z płaczem wybiegłam z kościoła. Ale tydzień później przyjechała do mnie kuzynka z dzieckiem starszym o 4 miesiące od mojej córeczki (też z córcią) i mimo że było mi ciężko patrzeć na to małe roześmiane dziecko w jakiś dziwny sposób właśnie ono dodało mi sił, pomogło mi się otrząsnąć i wrócić do rzeczywistości. Wtedy też rozbudziła się we mnie wręcz desperacka potrzeba "posiadania" dziecka. Mimo strachu że się powtórzy i niechęci męża uparcie dążyłam do celu. Fakt strach o to czy się uda, czy nie będę w tej małej istotce szukać cech straconego dziecka i porównywania był tak silny a zarazem tak determinujący że obecnie jestem mamą 9 miesięcznego malucha, a z chwilą jego narodzin wszystkie lęki zniknęły.
 
Witaj Vena,
To wspaniale że masz teraz zdrowego malucha, super że wam się udało.
Ja straciłam synka w 23 tc. Ale mam też starszego synka, który niedługo skończy 3 latka i jest moim promyczkiem. Nie wiem czy bez niego pozbierałabym się tak szybko (tj. jakieś 8 miesięcy). Strata dziecka zawsze boli i na zawsze w nas zostawia ślad. Czy znasz przyczynę (jeśli mogę spytać) odejścia Twojej córeczki?
Moją historię możesz przeczytać na blogu.
Pozdrawiam
 
reklama
Do góry