reklama
OlaPio
Lipcówka'06 mama Olisia
czekamy na fotki julcinego pokoiku!
k@siek
Mama dwóch Skarbów:)
- Dołączył(a)
- 5 Grudzień 2005
- Postów
- 2 161
Widzę ze wątek trochę zmienia tor więc....
Pewnego wieczoru, kiedy mieszkaliśmy jeszcze z rodzicami w domku, okazało się, że zaginął nasz piesek. Długo go szukałam i wołałam bezskutecznie... Pomyślałam już o najgorszym. Mieliśmy sąsiada, który pieniądze wolał wydac na jabola a raz na jakiś czas prowadził sobie psa na sznurku do domu. Domyślam się że je poprostu zjadał Pomyślałam ze pewnie i taki los spotkał bądz zaraz spotka mojego psa więc niewiele myśląc wzięłam latarkę bo facet mieszka w lesie i postanowiłam do niego zawitać. Najpierw zrobiłam na jego podwórku mały rekonesans wołając Czaruś, Czaruś, chwilkę pogwizdałam no ale nikt nie odpowiadał. Więc zastukałam w okno... facet się wychylił i pyta - czego??? Więc mu mówię że zginął mi pies a wiem że on LUBI PSY więc nie wiem czy np. mój za nim nie poszedł czy coś. Oczywiście odpowiedział że nie. jeszcze się upewniłam (parę razy), zaproponowałam nagrodę pieniężną za odnależinie po czym zrozpaczona poszłam do domu. W drodze powrotnej kiedy przechodziłam obok garażu usłyszałam cichutkie popiskiwanie. Okazało się że mój ojciec zamknął biednego zwierzaka w garazu Pies był taki szcześliwy kiedy go wypuściłam, że aż się posikał z radości a ojca myślałam że uduszę własnymi rękami...
Pewnego wieczoru, kiedy mieszkaliśmy jeszcze z rodzicami w domku, okazało się, że zaginął nasz piesek. Długo go szukałam i wołałam bezskutecznie... Pomyślałam już o najgorszym. Mieliśmy sąsiada, który pieniądze wolał wydac na jabola a raz na jakiś czas prowadził sobie psa na sznurku do domu. Domyślam się że je poprostu zjadał Pomyślałam ze pewnie i taki los spotkał bądz zaraz spotka mojego psa więc niewiele myśląc wzięłam latarkę bo facet mieszka w lesie i postanowiłam do niego zawitać. Najpierw zrobiłam na jego podwórku mały rekonesans wołając Czaruś, Czaruś, chwilkę pogwizdałam no ale nikt nie odpowiadał. Więc zastukałam w okno... facet się wychylił i pyta - czego??? Więc mu mówię że zginął mi pies a wiem że on LUBI PSY więc nie wiem czy np. mój za nim nie poszedł czy coś. Oczywiście odpowiedział że nie. jeszcze się upewniłam (parę razy), zaproponowałam nagrodę pieniężną za odnależinie po czym zrozpaczona poszłam do domu. W drodze powrotnej kiedy przechodziłam obok garażu usłyszałam cichutkie popiskiwanie. Okazało się że mój ojciec zamknął biednego zwierzaka w garazu Pies był taki szcześliwy kiedy go wypuściłam, że aż się posikał z radości a ojca myślałam że uduszę własnymi rękami...
reklama
Podziel się: