Normalnie mam wszystkiego dosc!!!!!!!!!! Wezme chyba sama ze soba rozwod, albo przynajmniej separacje......... I z calym swiatem najchetniej tez.
Pisalam kiedys, w ktoryms watku, ze zamowilismy nowa wersalke (ma stac w pokoiku malutkiej i na niej bedziemy spac, zeby byc blisko Emilki.... no i ten czas, kiedy bede sie kiepsko czuc po porodzie tez mialam zamiar na niej spedzic).. Miala byc gotowa na 3 grudnia. Ale od razy zastrzeglismy, ze chcemy odebrac 2 dni pozniej, bo w ten akurat nie mozemy. wiec oczywiscie pomimo tego 3-ego obudzil nas telefon o 7 rano, ze stoja z wersalka i chca ja wnosic. A my mamy nadal pokoj zawalony. Wiec umowilismy sie dwa dni pozniej. Wtedy przyjachali i przywiezli cos zupeeeeeelnie innego, niz zamawialismy. Jakis ochydny, wyplowialy kolor. Wiec oczywiscie nie wzielismy tego czegos. Uznalismy, ze trudno, ze pomylka i poczekamy. Mieli zrobic na ubiegla sobote. Wiec calutki dzien przesiedzialam w domu, glodna, bo mi sie zarelko skonczylo. Potem warowal moj chlop, bo ja pojechalam na panienski do kumpeli. W koncu moj nie wytrzymal i zadzwonil do tych wariatow, ze czeka. A oni na to, ze jeszcze nie gotowe i, ze bedzie na srode (czyli wczoraj). Wczoraj znow warowalam jak burek przy budzie, ale zadzwonilam do nich juz o 11, zeby sie dowiedziec, czy mam siedziec. Powiedzieli, ze niestety z jakiegos tam powodu opozni im sie transport i ze bedzie na dzisiaj. Wiec dzisiaj moj chlop juz z samego rana zadzwonil i co sie okazalo???????????? Ze nie bedzie w ogole . Bo skonczyly im sie juz tamte materialy, z ktorego zamowilismy. Ale oni maja tamta, ktora przywiezli nam juz raz i moga ja przywiezc!!!!!!!!!!!!!!!!1
Wku.....am sie i kazalam oddac zaliczke, bo mam juz dosc. W Ikea nic nie kupilam, bo nie maja kolorow za duzo, a ja juz wszystko mam przygotowane pod tamten zamowiony turkusowy. W najwiekszym meblowym w regionie oprocz powalajacych cen (przynajmniej o 1000-1500 wiecej niz za ta, ktorej nie bedzie wiecej) tez nic nie ma!!!!!!!!!!!
Lozeczko dla malej zamowilam i mialam miec na 13-tego. Pytalam w sklepie i powiedzieli, ze pomiedzy 19 a 20-stym dadza odpowiedz. Do dzisiaj sie nie odezwali.
Zastanawiam sie, jak by to wszystko wygladalo, gdybysmy sobie te zakupy zostawili na pozniej. Zostalibysmy z reka w nocniku.
Z tych dzisiejszych nerwow dostalam takich cholernych skurczy, ze pojechalismy na izbe. Puscili mnie do domku, ale mam teraz codziennie zjawiac sie na ktg, bo zarejestrowalo skurcze, szyjka sie skraca i musimy ja na biezaco obserwowac. Polozna powiedziala, ze jak mi sie nie uspokoi, to ona nie daje mi szans na donoszenie nawet do konca roku ;-(
Ide jeszcze dzisiaj do gina poustalac dokladnie dawki fenoterolu........... Ble............
Ide lezec, moze nam jednak przejdzie............ A jak nie to bede miala dzidzie pierwsza, nie bede jej miala gdzie polozyc, bo nie ma lozeczka zamowionego i nie bede sama miala sie gdzie obok niej polozyc, bo mnie wykiwali z wersalka.
I koncze elaborat, bo i tak sie juz nikomu nie bedzie tego chcialo przeczytac.
Pisalam kiedys, w ktoryms watku, ze zamowilismy nowa wersalke (ma stac w pokoiku malutkiej i na niej bedziemy spac, zeby byc blisko Emilki.... no i ten czas, kiedy bede sie kiepsko czuc po porodzie tez mialam zamiar na niej spedzic).. Miala byc gotowa na 3 grudnia. Ale od razy zastrzeglismy, ze chcemy odebrac 2 dni pozniej, bo w ten akurat nie mozemy. wiec oczywiscie pomimo tego 3-ego obudzil nas telefon o 7 rano, ze stoja z wersalka i chca ja wnosic. A my mamy nadal pokoj zawalony. Wiec umowilismy sie dwa dni pozniej. Wtedy przyjachali i przywiezli cos zupeeeeeelnie innego, niz zamawialismy. Jakis ochydny, wyplowialy kolor. Wiec oczywiscie nie wzielismy tego czegos. Uznalismy, ze trudno, ze pomylka i poczekamy. Mieli zrobic na ubiegla sobote. Wiec calutki dzien przesiedzialam w domu, glodna, bo mi sie zarelko skonczylo. Potem warowal moj chlop, bo ja pojechalam na panienski do kumpeli. W koncu moj nie wytrzymal i zadzwonil do tych wariatow, ze czeka. A oni na to, ze jeszcze nie gotowe i, ze bedzie na srode (czyli wczoraj). Wczoraj znow warowalam jak burek przy budzie, ale zadzwonilam do nich juz o 11, zeby sie dowiedziec, czy mam siedziec. Powiedzieli, ze niestety z jakiegos tam powodu opozni im sie transport i ze bedzie na dzisiaj. Wiec dzisiaj moj chlop juz z samego rana zadzwonil i co sie okazalo???????????? Ze nie bedzie w ogole . Bo skonczyly im sie juz tamte materialy, z ktorego zamowilismy. Ale oni maja tamta, ktora przywiezli nam juz raz i moga ja przywiezc!!!!!!!!!!!!!!!!1
Wku.....am sie i kazalam oddac zaliczke, bo mam juz dosc. W Ikea nic nie kupilam, bo nie maja kolorow za duzo, a ja juz wszystko mam przygotowane pod tamten zamowiony turkusowy. W najwiekszym meblowym w regionie oprocz powalajacych cen (przynajmniej o 1000-1500 wiecej niz za ta, ktorej nie bedzie wiecej) tez nic nie ma!!!!!!!!!!!
Lozeczko dla malej zamowilam i mialam miec na 13-tego. Pytalam w sklepie i powiedzieli, ze pomiedzy 19 a 20-stym dadza odpowiedz. Do dzisiaj sie nie odezwali.
Zastanawiam sie, jak by to wszystko wygladalo, gdybysmy sobie te zakupy zostawili na pozniej. Zostalibysmy z reka w nocniku.
Z tych dzisiejszych nerwow dostalam takich cholernych skurczy, ze pojechalismy na izbe. Puscili mnie do domku, ale mam teraz codziennie zjawiac sie na ktg, bo zarejestrowalo skurcze, szyjka sie skraca i musimy ja na biezaco obserwowac. Polozna powiedziala, ze jak mi sie nie uspokoi, to ona nie daje mi szans na donoszenie nawet do konca roku ;-(
Ide jeszcze dzisiaj do gina poustalac dokladnie dawki fenoterolu........... Ble............
Ide lezec, moze nam jednak przejdzie............ A jak nie to bede miala dzidzie pierwsza, nie bede jej miala gdzie polozyc, bo nie ma lozeczka zamowionego i nie bede sama miala sie gdzie obok niej polozyc, bo mnie wykiwali z wersalka.
I koncze elaborat, bo i tak sie juz nikomu nie bedzie tego chcialo przeczytac.