reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mój poród

no to i ja opisze swoj :)
22 marca:
zaczelo sie dosc niewinnie, przez caly dzien zalewaly mnie hektolitry sluzu. ale byla go ogromna ilosc naprawde, jednak nie bardzo podejrzewalam co sie bedzie z tym wiazalo :) poszlam wiec z mezem na uczelnie (pozalatwiac formalnosci, odwiedzic babcie i na zakupy do biedronki) wszystko to w odleglosci jakis 20 min od domu ale tez to byl wyczyn jak na dzien kiedy mial przypasc porod :D. wrocilam bardzo zmeczona, brzuszek pobolewal jak zawsze i zazartowalam ze jak sie bartek nie sprezy to go sila wyciagna (bo 27 mego marca mialam sie zglosic na patologie).
polozylam sie odpoczac i nadal nic poza tym sluzem sie nie dzialo. wieczorem okolo 00:00 cos mnie zabolalo w kregoslupie i przeszlo na dol brzucha, po 5 minutach znow to samo, i po kolejnych 5 znow. powiedzialam o tym mezowi, ktory stwierdzil ze pojdzie sie ogolic :) (ale bylismy spokojni bo juz jeden falszywy alarm przeszlismy i nie chcialam sie spieszyc ).
po kilku takich bolach (ktore byly dosc silne i tylko pozycja w kuckach je usmierzala) poczulam ze zmoczylam bielizne...pomyslalam ze sie posusialam z bolu :) ale przy kolejnym skurczu znow sie zmoczylam wtedy powiedzialam mezowi ze sie zaczelo.
no i w te pedy torba, ubieranie, dokumenty, samochod i o 00:30 bylismy juz w drodze. skurcze co 3 minuty, pawel echal 120 km/h (ale nie myslalam o tym, tylko sciskalam raczke od dzrzwi auta ;) )
na porodowce bylismy po 10 minutach- wszystko sie odbywalo tak szybko...
zaczelo sie 100 pytan do... a ja miedzy tymi skurczami mialam logicznie odpowiada- szok! to mi sie nie podobalo. przyszedl lekarz i stwierdzil- dzis pani urodzi, rozwarcie calkowite!
byla godzina 1:15 w nocy. maz mogl ze mna byc, nic nie placilismy.
potem ktg (przez okolo godzine) pawlowi tak sciskalam juz reke z bolu ze az mi go do dzisiaj szkoda :)
po 2-giej przeszlismy na sale porodowa. przebili pecherz do konca (okazalo sie ze sa zielone wody!), szybko ogolono i kazano perzy nastepnym skurczu popierac jak na kupke (przepraszam). siedzialam na stolku z dziurka a pawel caly czas byl przy mnie!
okolo 3:15 postanowiono podac kroplowke bo i ja i dzidzia bylismy juz zmeczeni. i ja do tej pory myslalam ze te bole byly sile! po kroplowce sie zaczelo- az polozna sie smiala z mojej reakcji :)
w pewnym momencie uslyszalam- pzry tym skurczu urodzi pani dzidziusia- i dostalam takiej energii ze szok :)
naciecie krocza mi zrobili, ale malo mnie to wtedy obchodzilo, chcialam jak najszybciej urodzic bo bylam ogromnie ciekawa jak wyglada to moje malenstwo :) Pawel pilnowal zebym dobrze oddychala i co chwile powtarzal ze jestem dzielna itp.
no i o 4:10, 23 marca nasz maluszek- Bartosz- byl juz z nami.
ale skorke mial niebieskawa (dostaly 9 punktow wlasnie przez ta skore), dostalam go na brzuszek. pepowina byla krociotka, tatus ja przecial (az mu nozyczki wypadly :) ) i powiedzial do mnie takie slodkie: dziekuje! i pobiegl na wazenie.
kiedy mnie zszywano drzamalam :D potem dostalam maluszka na lozko i bylismy juz wszyscy razem.
ciesze sie ze podano mi ta kroplowke bo az boje sie myslec co byloby z malym gdyby mi nie przyspieszono tej akcji.
personel sympatyczny, polozna ciagle cos opowiadala ale jej nie sluchalam (z wiadomych wzgledow) :) lekarz delikatny, spokojny. a porod blyskawiczny- tak jak sobie tego zyczylam.
uf! tez sie troche rozpisalam- ale nie da sie w dwoch slowach opowiedziec o czyms takim prawda??
 
reklama
Ja jeszcze troszkę dodam, bo oczywiście Karolina wcześniej się obudziła :)

Jestem bardzo zadowolona z porodu, z dwóch powodów:
1. Udało mi się skupić na tym, żeby jak najbardziej pomóc Karolinie. Cały czas myślałam o tym, że jej jest o wiele ciężej niż mi

2. Swoją "otwartością" zdobyliśmy personel. Lekarz siedział z nami prawie cały czas, tłumaczył co się dzieje, żartował z Rafałem i było naprawdę super. Położna okazała się naszą sąsiadką, więc też extra

Wprawdzie nastawiałam się na poród w wodzie, a byłam tak popodłączana do aparatur, że nawet nie śmiałam zapytać, czy mogłabym wskoczyć na chwilę do wody.

A co do obecności Rafała - nie wyobrażam sobie, żeby go tam nie było. Bardzo mi pomógł samym byciem, podawaniem wody, ocieraniem czoła.

A jak Karolina urodziła się i poszli do kącika noworodka, to nie pozwolił jej nieść położnej, tylko wręczył jej aparat i dzielnie podążył z córką na ręku... :)

Teraz też bardzo mnie wspiera w codzienności.

I mogę na 100% powiedzieć, że teraz jest inaczej między nami, jakoś tak głębiej ;) ;) ;)
 
czytam wasze wrażenia i przejścia z porodó - i wydaje mi sie to takie prawdziwe - a ja poszłam na planowany zaabieg, wyjęli i po wszystkim. czegoś mi brakuje...
 
mi tez sie trafila calkiem fajna polozna, choc poczatkowo sie jej przestraszylam bo wielka byla :D taki babo-chlop :) ale potem okazala sie rowna, zartowala z pawlem, opowiadala o swoim synu i jego skarpetkach :D a ja miedzy skurczami zastanawialam sie "co ona do cholery gada, co mnie skarpety jej syna obchodza..." teraz wiem ze to mowila zeby nas czyms zajac, rozweselic. i pomogla przy parciu i przy pozycji itp. lekarz tez byl caly czas, tak wiec moge powiedziec ze porod w moim przypadku to rzeczywiscie bardzo udane przezycie. :)
 
to teraz moja opowiesc :)

czekajac na przyjazd mamy z porodem moje dziecko postanowilo przyjsc na swiat juz po jej przyjezdzie, a w zasadzie3 tuz po jej przyjezdzi, bo przyleciala o 10 wieczorem a o 5 rano zaczely i sie skurcze. nie bylo zle do 4 po poludniu, choc czasami myslalam ze zejde. o 4 wyladowalam w szpitalu bo nie czulam ruchow a ze dziecko przenoszone to wolalam sie upewnic ze wszystko ok. mialam wtedy rozwarcie na 2 cm. wrocialam do domu, ciepla kapie i o 7 juz bole nie do zniesienia. pojechalismy do szpitala i juz zostalismy. rozwarcie sie nie posunelo za to bole byly juz tak meczace, ze polozna zaproponowala mi znieczulenie ktore pozwolilo mi odpoczac pomiedzy skurczami, choc skurcze czulam dalej. o 12 w nocy rozwarcie w dalszym ciagu na 2 cm, wiec nie bylo mowy na zneiczulenie zewnatrzoponowe, bo cala akcja porodowa zwolnilaby sie jeszczebardziej. skorzystalam z kapieli, ale juz ledwo zylam. zaczelam chodzic po scianach, czekajac na cud. poniewaz polozna prowadzaca mnie danej nocy ma swoje zasady przetrzymywani z badaniem, kolejne zostalo zrobiopn4e o 5 rano i okazalo sie ze mam rozwarcie na 8 cm, wiec moglam dostac znieczulenie, po ktorym tez przebito mi worek owodniowy i okazalo sie ze wody sa zielone.... do 9 rano rozwarcie posunelo sie w koncu o te kolejne 2 cm i moglam rodzic...niestety skurcze byly bardzo zadkie i nie pomagalo wspomaganie jakims tam lekiem....a ja juz w bolach partych, kotrych nie czuje, ale musze przec, no i parlam na sucho praktycznie...a maly nie bardzo chcial sie przesunac do kanalu rodnego. o 11 zawolali lekarza, ktory najpierw probowal dziecko wyssac, a ptem przewkrecic za pomoca tych metalowych szczypiec...nie wiem jak sie to fachowo nazywa..niestety nie podzialalo a ze maly przez 5 godzin mojego parcia niewiele sie przesunal a byl w zlej pozycji, wyladowalam na cesarce. po 21 godzinnym porodzie moje malenstwo urodzilo sie cale i zdrowe i wazylo 4.08kg. oboje z mezem poplakalismy sie ze szczescia i dziekowalismy bogu ze wszystko poszlo ok i maluszek jest z nami :)
to tak w skrocie ;)
 
ara strasznie długo trwał Twój poród, ale najważniejsze, że jesteś już po i masz maluszka ze sobą :)
 
kurcze ja juz po tych moich 4godinach czułam ze brak mi sił i ze chyba nie dam rady
ara jak wytrzymałaś tak długo???
 
reklama
Do góry