reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mój poród

no to i ja opisze swoj :)
22 marca:
zaczelo sie dosc niewinnie, przez caly dzien zalewaly mnie hektolitry sluzu. ale byla go ogromna ilosc naprawde, jednak nie bardzo podejrzewalam co sie bedzie z tym wiazalo :) poszlam wiec z mezem na uczelnie (pozalatwiac formalnosci, odwiedzic babcie i na zakupy do biedronki) wszystko to w odleglosci jakis 20 min od domu ale tez to byl wyczyn jak na dzien kiedy mial przypasc porod :D. wrocilam bardzo zmeczona, brzuszek pobolewal jak zawsze i zazartowalam ze jak sie bartek nie sprezy to go sila wyciagna (bo 27 mego marca mialam sie zglosic na patologie).
polozylam sie odpoczac i nadal nic poza tym sluzem sie nie dzialo. wieczorem okolo 00:00 cos mnie zabolalo w kregoslupie i przeszlo na dol brzucha, po 5 minutach znow to samo, i po kolejnych 5 znow. powiedzialam o tym mezowi, ktory stwierdzil ze pojdzie sie ogolic :) (ale bylismy spokojni bo juz jeden falszywy alarm przeszlismy i nie chcialam sie spieszyc ).
po kilku takich bolach (ktore byly dosc silne i tylko pozycja w kuckach je usmierzala) poczulam ze zmoczylam bielizne...pomyslalam ze sie posusialam z bolu :) ale przy kolejnym skurczu znow sie zmoczylam wtedy powiedzialam mezowi ze sie zaczelo.
no i w te pedy torba, ubieranie, dokumenty, samochod i o 00:30 bylismy juz w drodze. skurcze co 3 minuty, pawel echal 120 km/h (ale nie myslalam o tym, tylko sciskalam raczke od dzrzwi auta ;) )
na porodowce bylismy po 10 minutach- wszystko sie odbywalo tak szybko...
zaczelo sie 100 pytan do... a ja miedzy tymi skurczami mialam logicznie odpowiada- szok! to mi sie nie podobalo. przyszedl lekarz i stwierdzil- dzis pani urodzi, rozwarcie calkowite!
byla godzina 1:15 w nocy. maz mogl ze mna byc, nic nie placilismy.
potem ktg (przez okolo godzine) pawlowi tak sciskalam juz reke z bolu ze az mi go do dzisiaj szkoda :)
po 2-giej przeszlismy na sale porodowa. przebili pecherz do konca (okazalo sie ze sa zielone wody!), szybko ogolono i kazano perzy nastepnym skurczu popierac jak na kupke (przepraszam). siedzialam na stolku z dziurka a pawel caly czas byl przy mnie!
okolo 3:15 postanowiono podac kroplowke bo i ja i dzidzia bylismy juz zmeczeni. i ja do tej pory myslalam ze te bole byly sile! po kroplowce sie zaczelo- az polozna sie smiala z mojej reakcji :)
w pewnym momencie uslyszalam- pzry tym skurczu urodzi pani dzidziusia- i dostalam takiej energii ze szok :)
naciecie krocza mi zrobili, ale malo mnie to wtedy obchodzilo, chcialam jak najszybciej urodzic bo bylam ogromnie ciekawa jak wyglada to moje malenstwo :) Pawel pilnowal zebym dobrze oddychala i co chwile powtarzal ze jestem dzielna itp.
no i o 4:10, 23 marca nasz maluszek- Bartosz- byl juz z nami.
ale skorke mial niebieskawa (dostaly 9 punktow wlasnie przez ta skore), dostalam go na brzuszek. pepowina byla krociotka, tatus ja przecial (az mu nozyczki wypadly :) ) i powiedzial do mnie takie slodkie: dziekuje! i pobiegl na wazenie.
kiedy mnie zszywano drzamalam :D potem dostalam maluszka na lozko i bylismy juz wszyscy razem.
ciesze sie ze podano mi ta kroplowke bo az boje sie myslec co byloby z malym gdyby mi nie przyspieszono tej akcji.
personel sympatyczny, polozna ciagle cos opowiadala ale jej nie sluchalam (z wiadomych wzgledow) :) lekarz delikatny, spokojny. a porod blyskawiczny- tak jak sobie tego zyczylam.
uf! tez sie troche rozpisalam- ale nie da sie w dwoch slowach opowiedziec o czyms takim prawda??
 
reklama
Ja jeszcze troszkę dodam, bo oczywiście Karolina wcześniej się obudziła :)

Jestem bardzo zadowolona z porodu, z dwóch powodów:
1. Udało mi się skupić na tym, żeby jak najbardziej pomóc Karolinie. Cały czas myślałam o tym, że jej jest o wiele ciężej niż mi

2. Swoją "otwartością" zdobyliśmy personel. Lekarz siedział z nami prawie cały czas, tłumaczył co się dzieje, żartował z Rafałem i było naprawdę super. Położna okazała się naszą sąsiadką, więc też extra

Wprawdzie nastawiałam się na poród w wodzie, a byłam tak popodłączana do aparatur, że nawet nie śmiałam zapytać, czy mogłabym wskoczyć na chwilę do wody.

A co do obecności Rafała - nie wyobrażam sobie, żeby go tam nie było. Bardzo mi pomógł samym byciem, podawaniem wody, ocieraniem czoła.

A jak Karolina urodziła się i poszli do kącika noworodka, to nie pozwolił jej nieść położnej, tylko wręczył jej aparat i dzielnie podążył z córką na ręku... :)

Teraz też bardzo mnie wspiera w codzienności.

I mogę na 100% powiedzieć, że teraz jest inaczej między nami, jakoś tak głębiej ;) ;) ;)
 
czytam wasze wrażenia i przejścia z porodó - i wydaje mi sie to takie prawdziwe - a ja poszłam na planowany zaabieg, wyjęli i po wszystkim. czegoś mi brakuje...
 
mi tez sie trafila calkiem fajna polozna, choc poczatkowo sie jej przestraszylam bo wielka byla :D taki babo-chlop :) ale potem okazala sie rowna, zartowala z pawlem, opowiadala o swoim synu i jego skarpetkach :D a ja miedzy skurczami zastanawialam sie "co ona do cholery gada, co mnie skarpety jej syna obchodza..." teraz wiem ze to mowila zeby nas czyms zajac, rozweselic. i pomogla przy parciu i przy pozycji itp. lekarz tez byl caly czas, tak wiec moge powiedziec ze porod w moim przypadku to rzeczywiscie bardzo udane przezycie. :)
 
to teraz moja opowiesc :)

czekajac na przyjazd mamy z porodem moje dziecko postanowilo przyjsc na swiat juz po jej przyjezdzie, a w zasadzie3 tuz po jej przyjezdzi, bo przyleciala o 10 wieczorem a o 5 rano zaczely i sie skurcze. nie bylo zle do 4 po poludniu, choc czasami myslalam ze zejde. o 4 wyladowalam w szpitalu bo nie czulam ruchow a ze dziecko przenoszone to wolalam sie upewnic ze wszystko ok. mialam wtedy rozwarcie na 2 cm. wrocialam do domu, ciepla kapie i o 7 juz bole nie do zniesienia. pojechalismy do szpitala i juz zostalismy. rozwarcie sie nie posunelo za to bole byly juz tak meczace, ze polozna zaproponowala mi znieczulenie ktore pozwolilo mi odpoczac pomiedzy skurczami, choc skurcze czulam dalej. o 12 w nocy rozwarcie w dalszym ciagu na 2 cm, wiec nie bylo mowy na zneiczulenie zewnatrzoponowe, bo cala akcja porodowa zwolnilaby sie jeszczebardziej. skorzystalam z kapieli, ale juz ledwo zylam. zaczelam chodzic po scianach, czekajac na cud. poniewaz polozna prowadzaca mnie danej nocy ma swoje zasady przetrzymywani z badaniem, kolejne zostalo zrobiopn4e o 5 rano i okazalo sie ze mam rozwarcie na 8 cm, wiec moglam dostac znieczulenie, po ktorym tez przebito mi worek owodniowy i okazalo sie ze wody sa zielone.... do 9 rano rozwarcie posunelo sie w koncu o te kolejne 2 cm i moglam rodzic...niestety skurcze byly bardzo zadkie i nie pomagalo wspomaganie jakims tam lekiem....a ja juz w bolach partych, kotrych nie czuje, ale musze przec, no i parlam na sucho praktycznie...a maly nie bardzo chcial sie przesunac do kanalu rodnego. o 11 zawolali lekarza, ktory najpierw probowal dziecko wyssac, a ptem przewkrecic za pomoca tych metalowych szczypiec...nie wiem jak sie to fachowo nazywa..niestety nie podzialalo a ze maly przez 5 godzin mojego parcia niewiele sie przesunal a byl w zlej pozycji, wyladowalam na cesarce. po 21 godzinnym porodzie moje malenstwo urodzilo sie cale i zdrowe i wazylo 4.08kg. oboje z mezem poplakalismy sie ze szczescia i dziekowalismy bogu ze wszystko poszlo ok i maluszek jest z nami :)
to tak w skrocie ;)
 
ara strasznie długo trwał Twój poród, ale najważniejsze, że jesteś już po i masz maluszka ze sobą :)
 
kurcze ja juz po tych moich 4godinach czułam ze brak mi sił i ze chyba nie dam rady
ara jak wytrzymałaś tak długo???
 
reklama
Do góry