natalia_lila
Fanka BB :)
Witam moje drogie. Napisałąm ogromnie długiego posta w dzień kiedy powstał ten wątek, ale przerwało mi neta i post poszedł się..... no.
Później nie miałam czasu żeby coś napisać, a teraz mąż wyszedł z Dianą na spacer więc mam chwilkę.
No więc znamy się lat 7, małżeństwem jesteśmy ponad 2. Na początku mieszkaliśmy razem w akademiku, bo mój mąż jeszcze studiował, pod koniec ciąży przeprowadziliśmy się do teściów na wieś. Mieszkaliśmy z nimi 9 miesięcy. Ja na teściową chorowałam, no po prostu nie mogłam znieść jej towarzystwa, co odbijało się to na naszych relacjach z mężem. Częściej się kłóciliśmy, rzadko współżyliśmy "bo mama za ścianą", ja non stop chodziłam zdenerwowana, jak tylko mogłam pakowałam rzeczy i od rana do wieczora siedziałam u swoich rodziców. W końcu i mojemu mężowi chyba puściły nerwy, albo zlitował się nad moimi i stwierdziliśmy że wyprowadzamy się z powrotem do Łodzi, tym razem szukając mieszkania. No i takim oto sposobem od lutego mieszkamy sami, 70km od teściów :-) (mogło by byś więcej, ale nie narzekam )
Teraz jest super, kłótnie? Jakie kłótnie- drobna wymiana zdań a później znów sielanka! Ani razu nie zdarzyło mi się jeszcze tu wyjść i trzasnąć drzwiami, co miało miejsce jak mieszkałam u teściów.
Teście są naprawdę zmorą młodych małżeństw, każdych zresztą.
Tak więc witam Was dziewczyny bardzo serdecznie, szczególnie te żyjące z rodzicami/teściami pod jednym dachem. Wiem co czujecie, trzymam kciuki żeby Wam udało się tak jak mnie (nie zapeszać oczywiście).
Później nie miałam czasu żeby coś napisać, a teraz mąż wyszedł z Dianą na spacer więc mam chwilkę.
No więc znamy się lat 7, małżeństwem jesteśmy ponad 2. Na początku mieszkaliśmy razem w akademiku, bo mój mąż jeszcze studiował, pod koniec ciąży przeprowadziliśmy się do teściów na wieś. Mieszkaliśmy z nimi 9 miesięcy. Ja na teściową chorowałam, no po prostu nie mogłam znieść jej towarzystwa, co odbijało się to na naszych relacjach z mężem. Częściej się kłóciliśmy, rzadko współżyliśmy "bo mama za ścianą", ja non stop chodziłam zdenerwowana, jak tylko mogłam pakowałam rzeczy i od rana do wieczora siedziałam u swoich rodziców. W końcu i mojemu mężowi chyba puściły nerwy, albo zlitował się nad moimi i stwierdziliśmy że wyprowadzamy się z powrotem do Łodzi, tym razem szukając mieszkania. No i takim oto sposobem od lutego mieszkamy sami, 70km od teściów :-) (mogło by byś więcej, ale nie narzekam )
Teraz jest super, kłótnie? Jakie kłótnie- drobna wymiana zdań a później znów sielanka! Ani razu nie zdarzyło mi się jeszcze tu wyjść i trzasnąć drzwiami, co miało miejsce jak mieszkałam u teściów.
Teście są naprawdę zmorą młodych małżeństw, każdych zresztą.
Tak więc witam Was dziewczyny bardzo serdecznie, szczególnie te żyjące z rodzicami/teściami pod jednym dachem. Wiem co czujecie, trzymam kciuki żeby Wam udało się tak jak mnie (nie zapeszać oczywiście).