reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Młode mamy-przyszłe i obecne-WĄTEK GŁÓWNY!

reklama
Malwina no szczerze dałabym Ci więcej:p a to 18 w nicku mnie zmyliło:) myślałam, że to Twój wiek:)

Elwirka no od czego jesteśmy?:) By się żalić a my zawsze służymy radami, pomocą;* trzymaj się.
 
Elwirko a dałaś Małej czopka? Może tak źle reaguje na zmianę miejsca? Ze szpitala, teraz w domu. Organizm musi się przestawić. Ważne by zbić temperaturę. I obserwować;*
 
reklama
Cześć,
Mam prawie 20 lat i prawie dwuletniego synka.
Mój mąż jest starszy ode mnie o prawie 20 lat.
Nie radzę sobie z byciem mamą, gospodynią, z tym że cały dom i dziecko jest na mojej głowie.
Mąż mało pracuje, w tygodniu tylko 3 dni, a mimo wszystko uważa, że ja powinnam wszystko robić. Jak zajmuje się małym 2 h to potem mi to ciągle wypomina.
W ogóle nie zauważał mojej pracy, tego że miał gotowe obiadki, posprzątany dom, mimo że byłam w trakcie przygotowań do matury i kosztem nauki zajmowałam się domem, więc przestałam sprzątać. Przez 2 tygodnie sprzątałam po sobie i dziecku, nie ruszałam jego porozrzucanych rzeczy i naczyń. Dom zamienił się w istny śmietnik, wychodziłam na całe dnie żeby tylko w nim nie siedzieć,ale nie wytrzymałam. Ogarnięcie wszystkiego zajęło mi 2 dni :crazy:
Mąż przed rodziną i znajomymi udaje, że to on wszystko robi, a ja nic.

Mały jest cudowny, ale przez to że mąż niczego mu nie zabrania, a ja chcę go wychowywać, więc nie na wszystko mu pozwalam, to lgnie bardziej do męża niż do mnie.
Jemu nie przeszkadza nawet jak podnosi niedopałki na ulicy.

Mam już tego dość, w październiku zaczynam studia, a jestem wrakiem człowieka. Często płaczę, mam bulimię, miewam napady złości wynikające z frustracji.
Mogłabym iść do pracy, byłam na paru rozmowach, m.in. w call center, ale kiedy już do niej szłam to on wymyślał zaraz jakieś zebrania w swojej pracy, o nienormowanych godzinach, a ja musiałam zostać z dzieckiem, bo nie miał kto...


Ze znajomymi widywać się mogę tylko tymi, których on zaakceptuje, żadnych facetów oczywiście.

Kocham mojego synka, ale coraz częściej miewam myśli żeby po prostu odejść...
Wiem, że to może czynić ze mnie wyrodną matkę,ale wiem że nie poradzę sobie ze studiami i dzieckiem jednocześnie. Mały nie dostał się do żłobka, na prywatny i nianie mnie nie stać. Nie mam go z kim zostawić, bo mama pracuje, ojciec podchodzi na zasadzie: "zrobiłaś sobie bachora, nie chciałaś go usunąć (to mi radził), więc sama sobie radź".

Czuję, że dłużej tak nie pociągnę, zaczynam mieć depresję, nerwicę, nic mnie już nie cieszy, nawet uśmiechy syna...
 
Do góry