Dziewczyny jak sobie radzicie z rodzinką (teściowie, rodzice, ciocie itp) i ich zapędami w kwestii rozszerzania diety ?
Ja staram się być wyrozumiała, bo wiem, że chcą dobrze, ale czasem już mam trochę dość..
Mój teść który nakarmiłby Alę dosłownie wszystkim - zerka tylko czy ja widzę i czy zaprotestuję, ale jak nie widzę to też coś daje. To nie są duże ilości, ale tu trochę ryby wędzonej słonej jak czort, tu chłodnik ze zsiadłym mlekiem, tu dżem, jabłka z szarlotki... A i jeszcze popijemy to wszystko herbatką z filiżanki
. I cały czas powtarza, że on już w tym wieku jadł chleb ze smalcem
.
Moja mama za to, tak się niby zna na dietach i zdrowym żywieniu, a dla dziecka wszystko chciałaby solić i słodzić...
Eh... W sumie to tylko przedsmak tego co będzie później (słodycze itd), więc chyba trzeba się po prostu przyzwyczaić
.