reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mieszkanie z rodzicami

MalaMi1992

Fanka BB :)
Dołączył(a)
9 Wrzesień 2022
Postów
426
Odkopuje temat .... Słuchajcie temat wygląda następująco...od 13 lat mieszkamy wspólnie z mężem w moim rodzinnym domu.
Wyremontowaliśmy sobie dół (parter) piwnice na pokoje, mamy w sumie trzy pokoje na dole, nie ma już opcji dorobienia pomieszczeń np kuchni bo nie ma gdzie. Dobodowki też nie chce robić bo to ogromne koszta, a dom jest naprawdę duży więc " kiedyś" utrzymywanie całych dwóch pięter będzie bardzo uciążliwe. Wszystko w domu robimy na pół, okna, ocieplenie, piec gazowy, ogrodzenie itd. na piętrze korzystamy z łazienki , kuchni itd. żywimy się też niby wspólnie , bo tak na początku ustaliliśmy. Mamy 3 dzieci, na podstawowe rachunki +jedzenie " wspólne" przeznaczamy 1500 zł+ gaz. Jak dla mnie to ta cena nie jest wygórowana....ale mąż już zaczyna wymyślać że tego nie lubi tamtego, że nie po to na jedzenie daje a jeszcze dokupuje itd itd. Swego czasu mąż dużo pił, ogólnie przy dzieciach mamy bardzo dużą pomoc od rodziców, tata jest zaborczy, ale odkąd mąż przestał pić to awantury się skończyły, bo nie wybucha po pijaku. Mama straciła pracę więc też wiem że ojciec będzie szukać oszczędności, i zaczyna się problem.... Dół mamy jeszcze nie docieplony, na dole zimno na górze ciepło ... Mąż ogrzewanie odkręca, ojciec zakręca. Na górze po pół godziny ciepło a na dole np 17 stopni. Mamie już powiedziałam że jest po prostu zimno, ale mąż już widzę też przesadza w drugą stronę, w pokoju dziś było 23 stopnie ja wytrzymać nie mogę a on jakby po złości włącza ogrzewanie uważam nie potrzebnie. Niechęć też może wynikać z tego że mąż pracuje z moim tatą w jednej firmie więc cały czas się widzą....prawdopodobnie będę rozmawiać na temat osobnego żywienia ( choć nie wyobrażam sobie tego bo mąż raz je obiad o 15 raz o 18, dziś np miał zostawione mięso nie chciał obiadu bo najadł się na śniadanie, po czym o 16 wypalił mi do pokoju zaczął się kłócić że on nie będzie jadł odgrzewanych ziemniaków i w dupie ma nasze obiadki, gdzie ziemniaki nie były że dla niego po prostu zostały od obiadu) jak rozwiązać konflikt, co zrobić, jakie zaproponować rozwiązanie?
 
reklama
Odkopuje temat .... Słuchajcie temat wygląda następująco...od 13 lat mieszkamy wspólnie z mężem w moim rodzinnym domu.
Wyremontowaliśmy sobie dół (parter) piwnice na pokoje, mamy w sumie trzy pokoje na dole, nie ma już opcji dorobienia pomieszczeń np kuchni bo nie ma gdzie. Dobodowki też nie chce robić bo to ogromne koszta, a dom jest naprawdę duży więc " kiedyś" utrzymywanie całych dwóch pięter będzie bardzo uciążliwe. Wszystko w domu robimy na pół, okna, ocieplenie, piec gazowy, ogrodzenie itd. na piętrze korzystamy z łazienki , kuchni itd. żywimy się też niby wspólnie , bo tak na początku ustaliliśmy. Mamy 3 dzieci, na podstawowe rachunki +jedzenie " wspólne" przeznaczamy 1500 zł+ gaz. Jak dla mnie to ta cena nie jest wygórowana....ale mąż już zaczyna wymyślać że tego nie lubi tamtego, że nie po to na jedzenie daje a jeszcze dokupuje itd itd. Swego czasu mąż dużo pił, ogólnie przy dzieciach mamy bardzo dużą pomoc od rodziców, tata jest zaborczy, ale odkąd mąż przestał pić to awantury się skończyły, bo nie wybucha po pijaku. Mama straciła pracę więc też wiem że ojciec będzie szukać oszczędności, i zaczyna się problem.... Dół mamy jeszcze nie docieplony, na dole zimno na górze ciepło ... Mąż ogrzewanie odkręca, ojciec zakręca. Na górze po pół godziny ciepło a na dole np 17 stopni. Mamie już powiedziałam że jest po prostu zimno, ale mąż już widzę też przesadza w drugą stronę, w pokoju dziś było 23 stopnie ja wytrzymać nie mogę a on jakby po złości włącza ogrzewanie uważam nie potrzebnie. Niechęć też może wynikać z tego że mąż pracuje z moim tatą w jednej firmie więc cały czas się widzą....prawdopodobnie będę rozmawiać na temat osobnego żywienia ( choć nie wyobrażam sobie tego bo mąż raz je obiad o 15 raz o 18, dziś np miał zostawione mięso nie chciał obiadu bo najadł się na śniadanie, po czym o 16 wypalił mi do pokoju zaczął się kłócić że on nie będzie jadł odgrzewanych ziemniaków i w dupie ma nasze obiadki, gdzie ziemniaki nie były że dla niego po prostu zostały od obiadu) jak rozwiązać konflikt, co zrobić, jakie zaproponować rozwiązanie?
Niech sobie sam gotuje
 
Szczerze jakbym usłyszała taki tekst, że nie będzie jadł odgrzewanych ziemniaków i w dupie ma nasze obiadki to bym mu te ziemniaki na głowę wysypala, a lodówkę na klucz zamknęła.
 
Od ponad dwóch tyg gotuje sobie sam....nie je tego co my...to ma problem że nie po to płaci 1500 zł na jedzenie i opłaty żeby jeszcze wydawać kasę i dokupować co chce... Ja mu mówię że on chyba jest nienormalny że 1500 zl na opłaty za 5 osób ( gaz płacimy osobno) i jedzenie na miesiąc czasu to jest ***** a nie pieniądz.... Powiem szczerze że mojemu mężowi w dupie się poprzewracała...przyszedł do nas mieszkać jadł wszystko teraz nic mu nie pasuje. Przyszedł z biedy, nic od matki w życiu nie dostał, naprawdę jadł wszystko a teraz tego nie tamtego nie....a bo my kupujemy głównie wieprzowinę i drób a gdzie wołowina itd...raz na czas jest i wołowina ale nie czarujmy się czasy są jakie są.... wszystko kosztuje. Jestem między młotem a kowadłem naprawdę....ciągle wysłuchuje że nie umiem pępowiny odciąć itd że to nie jest małżeństwo...
 
Mi na 4-osobową rodzinę idzie 2000 na jedzenie i środki czystości, 1000 zł na czynsz, a jeszcze rachunki... Jak dla mnie to, co Wy płacicie, to są jakieś grosze. Zresztą wspólne obowiązki typu gotowanie, pomoc w opiece nad dziećmi - to są naprawdę duże udogodnienia w życiu. Nie musicie robić wszystkiego samodzielnie.
Nie rozumiem, czego Twój mąż oczekuje. Że nie będziecie się dokładać do jedzenia? Może on chce przejąć obowiązki gotowania?

Z drugiej strony nie rozumiem, jak się możesz gotować w 23 stopniach. Ja mam zawsze w domu 23-25 i jakby było zimniej, to bym zwyczajnie nie wytrzymała na dłuższą metę.
 
Mi na 4-osobową rodzinę idzie 2000 na jedzenie i środki czystości, 1000 zł na czynsz, a jeszcze rachunki

Z drugiej strony nie rozumiem, jak się możesz gotować w 23 stopniach. Ja mam zawsze w domu 23-25 i jakby było zimniej, to bym zwyczajnie nie wytrzymała na dłuższą metę.
Jak to mawia moja mama...każdy ma inny przelicznik ciepła😅 ja w domu mam ok 20.5-21 stopni przy wyższej nie jesteśmy w stanie wytrzymać
 
Rozumiem, że czujesz się w środku całego konfliktu, bo to Twój rodzinny dom, a zarazem Twój mąż i Wasze dzieci. Każda uwaga którejkolwiek ze stron – ojca czy męża – spada trochę na Ciebie. Często w takiej sytuacji pomaga zewnętrzna mediacja lub szczera rozmowa w obecności osoby trzeciej (która nie jest członkiem rodziny i może obiektywnie spojrzeć na sprawę).

Z tatą możesz porozmawiać o tym, że rozumiesz chęć oszczędności, ale przy dzieciach i trzech pokojach na dole powinna być zachowana minimalna, komfortowa temperatura. Z mężem możesz ustalić, że jeśli on chce jeść bardziej wyrafinowane mięsa (wołowina, itp.), to musi wziąć pod uwagę wyższe koszty. Można też jasno powiedzieć: „Słuchaj, jeżeli Ty chcesz gotować oddzielnie, to w porządku, ale wówczas dzielimy te wydatki w taki sposób, aby nie sytuacji, że przeznaczamy na jedzenie 1500 zł, a potem jeszcze dwa razy tyle na własne jedzenie”.

Rozumiem Twoją frustrację – czujesz, że dajesz z siebie wszystko, a mąż ciągle narzeka i zarzuca Ci brak niezależności. Rzeczywiście 1500 zł miesięcznie na pięć osób (oprócz gazu) nie jest dużą kwotą, więc masz prawo się irytować, gdy mąż oczekuje droższych produktów czy odmawia jedzenia tego, co przygotowujesz.

Jednocześnie warto spojrzeć głębiej: jego pretensje mogą nie dotyczyć wyłącznie jedzenia. Może chodzić o większą potrzebę wpływu na decyzje domowe lub poczucie, że żyje „u Twoich rodziców”, a nie na własnych warunkach. Zamiast mówić, że „jest nienormalny” czy „mu się w głowie przewraca”, spróbuj zapytać go wprost, czego naprawdę potrzebuje i dlaczego tak reaguje. Pokaż, że słuchasz jego obaw – wtedy łatwiej będzie Wam ustalić, jakie koszty i kto ponosi, co wchodzi w „podstawowe” zakupy, a co każdy może dokupić indywidualnie.

Dodatkowo, jeśli mąż czuje się jak „przybłęda”, to może atakować Cię tekstami o „pępowinie” czy „braku małżeństwa”. Warto więc pokazać mu, że traktujesz go poważnie i dajesz mu realny udział w domowych decyzjach (np. dotyczących remontów, rachunków, planowania posiłków). To często rozładowuje napięcia, bo zamiast kłótni o mięso można porozmawiać o tym, kto i jak zarządza finansami czy jak dzielicie zadania. Dzięki temu z czasem konflikty będą rzadsze, a atmosfera bardziej partnerska.
 
Mi na 4-osobową rodzinę idzie 2000 na jedzenie i środki czystości, 1000 zł na czynsz, a jeszcze rachunki... Jak dla mnie to, co Wy płacicie, to są jakieś grosze. Zresztą wspólne obowiązki typu gotowanie, pomoc w opiece nad dziećmi - to są naprawdę duże udogodnienia w życiu. Nie musicie robić wszystkiego samodzielnie.
Nie rozumiem, czego Twój mąż oczekuje. Że nie będziecie się dokładać do jedzenia? Może on chce przejąć obowiązki gotowania?

Z drugiej strony nie rozumiem, jak się możesz gotować w 23 stopniach. Ja mam zawsze w domu 23-25 i jakby było zimniej, to bym zwyczajnie nie wytrzymała na dłuższą metę.
Ja też uważam że to są grosze dlatego nie mam nic przeciwko temu aby sobie coś dokupować jeśli ma się na coś ochotę...
On wolałby żywić się osobno, z tym że mamy jedną kuchnię więc jest to utrudnienie, kolejna sprawa to jest to że nie mam pojęcia jak on sobie wyobraża nasze osobne gotowanie....on je o różnych porach obiad niekiedy nawet obiadokolacje o 19... Osobne obiady skończą się tym że tylko on będzie sobie gotować, ja nie będę jeść obiadów bo najzwyczajniej w świecie nie mam ani czasu ani ochoty na gotowanie każdemu osobno. Dzieci jedzą obiad w szkole, a do tego mąż np zupy nie zje bo nie jakby chciał się napić to by wziął wodę takie są jego słowa.

Co do temperatury to dla mnie optymalną jest20-21 stopni dla moich dzieci które często problemy z krtanią to nawet wola jak jest chłodniej....
 
reklama
Rozumiem, że czujesz się w środku całego konfliktu, bo to Twój rodzinny dom, a zarazem Twój mąż i Wasze dzieci. Każda uwaga którejkolwiek ze stron – ojca czy męża – spada trochę na Ciebie. Często w takiej sytuacji pomaga zewnętrzna mediacja lub szczera rozmowa w obecności osoby trzeciej (która nie jest członkiem rodziny i może obiektywnie spojrzeć na sprawę).

Z tatą możesz porozmawiać o tym, że rozumiesz chęć oszczędności, ale przy dzieciach i trzech pokojach na dole powinna być zachowana minimalna, komfortowa temperatura. Z mężem możesz ustalić, że jeśli on chce jeść bardziej wyrafinowane mięsa (wołowina, itp.), to musi wziąć pod uwagę wyższe koszty. Można też jasno powiedzieć: „Słuchaj, jeżeli Ty chcesz gotować oddzielnie, to w porządku, ale wówczas dzielimy te wydatki w taki sposób, aby nie sytuacji, że przeznaczamy na jedzenie 1500 zł, a potem jeszcze dwa razy tyle na własne jedzenie”.

Rozumiem Twoją frustrację – czujesz, że dajesz z siebie wszystko, a mąż ciągle narzeka i zarzuca Ci brak niezależności. Rzeczywiście 1500 zł miesięcznie na pięć osób (oprócz gazu) nie jest dużą kwotą, więc masz prawo się irytować, gdy mąż oczekuje droższych produktów czy odmawia jedzenia tego, co przygotowujesz.

Jednocześnie warto spojrzeć głębiej: jego pretensje mogą nie dotyczyć wyłącznie jedzenia. Może chodzić o większą potrzebę wpływu na decyzje domowe lub poczucie, że żyje „u Twoich rodziców”, a nie na własnych warunkach. Zamiast mówić, że „jest nienormalny” czy „mu się w głowie przewraca”, spróbuj zapytać go wprost, czego naprawdę potrzebuje i dlaczego tak reaguje. Pokaż, że słuchasz jego obaw – wtedy łatwiej będzie Wam ustalić, jakie koszty i kto ponosi, co wchodzi w „podstawowe” zakupy, a co każdy może dokupić indywidualnie.

Dodatkowo, jeśli mąż czuje się jak „przybłęda”, to może atakować Cię tekstami o „pępowinie” czy „braku małżeństwa”. Warto więc pokazać mu, że traktujesz go poważnie i dajesz mu realny udział w domowych decyzjach (np. dotyczących remontów, rachunków, planowania posiłków). To często rozładowuje napięcia, bo zamiast kłótni o mięso można porozmawiać o tym, kto i jak zarządza finansami czy jak dzielicie zadania. Dzięki temu z czasem konflikty będą rzadsze, a atmosfera bardziej partnerska.
Ogólnie sytuacja jest taka że zarówno mąż jak ojciec mają bardzo trudne podobne charaktery, z mężem już nieraz rozmawiałam dochodzimy do jakiegoś wniosku, a za chwilę jest to samo.... Na obecną chwilę nie pomaga też to że rzucił palenie i szuka odreagowania. W stosunkach z ojcem to jest trochę na zasadzie....kto mądrzejszy kto ma ostatnie zdanie, każdy musi postawić na swoim
 
Do góry