Przeczytałam całośc i powiem wam co ja uważam...zawsze zastanawiałam się jak kobieta (żona , matka) może pozwolic na to , żeby mąż ją bił , krzywdził czy ubliżał...myślałam dlaczego go nie zostawi , nie odejdzie , nie uratuje siebie i dzieci...rzecz jasna zapewniałam , że ja to bym takiemu oddała , spakowała się i poszła...mądra byłam , bo (jeszcze wtedy) nie doświadczyłam przemocy od ukochanej osoby...sytuacja zmieniła się , gdy mój partner (były) a zarazem ojciec mojej córki wprowadził do naszego domu że tak powiem "rządy twardej ręki" oparte na przemocy fizycznej i psychicznej...kochałam więc wybaczałam popychanie , szturchanie , wyzwiska i obelgi...płakałam , wychodziłam z pokoju i czekałam aż się uspokoi , bo może ma rację...może jestem zła , niedobra (miał kochankę , wtedy myślałam że na pewno jest lepsza ode mnie)...chciałam by mała miała pełną rodzinę...wybaczałam choc bolało mnie okropnie , bałam sie go i robiłam wszystko by go nie zdenerowac....chodziłam cichutko jak myszka...tak dosyc mocno spucił mi "lanie"raz...oj bolało jak diabli , ręce w siniakach aż nimi ruszyc nie mogłam , drzwiami też oberwałam i "kopa"dostałam...szarpał mną i poniewierał przy 3 letniej córce...płakałam nie wiem czy z bólu czy upokorzenia...opamiętałam się w momencie gdy podszedł do małej z tą dzikością w oczach , podbiegłam i krzyknęłam - rusz moje dziecko to cię skurwielu zabiję , rozumiesz - własnoręcznie cię zabiję...wyszedł z domu...a ja w płacz...wyłam z bezsilności...zadzowniłam do mamy błagając by przyjechała uratowac mnie i małą...wróciłyśmy do domu a ja...czekałam aż on się opamięta...5 miesięcy zajęło mi by zrozumiec , że miłośc nie polega na znęcianiu się , biciu czy wyzwiskach...ktoś kto kocha nie może krzywdzic ukochanej osoby i lepiej życ samej niż przy boku tyrana , który maltretuje rodzinę...dlatego nie oceniam kobiet , które tkwią w związkach opartych na przemocy , bo sama z własnego doświadczenia wiem co czują...jak usprawiedliwiają mężów (sama to robiłam)...ale życzę im , aby tak jak ja znalazły siłę by zostawic drania , odbic się od dna i życ normalnie.