Przypomniałaś mi...
Siedze w domu i śmierdzi mi kupą. Przeszukałam dom, obwąchałam psa, nie on. Następnego dnia aromat intensywniejszy, poszukiwania bezskuteczne. Trzeciego dnia do zapachu kupy wkradła się delikatna nutka trupa. Czwartego dnia trup przybrał na sile, ale kupa nadal wyczuwalna. Akcja poszukiwawcza zakończyła się niepowodzeniem. Piątego dnia odsuwałam łóżko i nadal nic. Szóstego, przy otwartym oknie miałam łzy w oczach i odruch wymiotny (a jestem z tych twardzieli raczej, nie obrzydliwa). W akcie desperackiej rozpaczy poodsuwałam wszystkie meble i włala!!! Znalazłam trupa z kurczaka wdzięcznie wtapiającego się w podłogę, w plamie "wody"? Wyrzuciłam truchło klnąc pod nosem pomysł żywienia psa surowym i wspominając szybkie zniknięcie ćwiartki z kurczaka. Zbyt szybkie... Mała cwaniara odłożyła sobie na później, tylko nie opatentowała jeszcze sposobu wydłubania skarbu z pomiędzy ściany a komody. Ajax, domestos, ajax, domestos, ajax, domestos, olejek zapachowy i po dwóch dniach już prawie nie śmierdziało. Tak, piesek zapewnia moc wrażeń i kontaktu z naturą. Co ciekawe robaków nie było.
Ty weź mnie nie strasz...