W sumie cały czas go upominam, ze jak już podjęłam jakas decyzje to nawet jak mu się nie podoba to ma tak zostać, bo konsekwencja w podejmowanych czynach jest najważniejsza. Nie wiem czy mu się kiedykolwiek zdarzyło przy Młodej tak wprost podważyć moja decyzje, raczej zawsze to do mnie mówi, żebym ja jednak zmieniła zdanie i jej na coś pozwoliła, sam ich nie zmienia. A mimo tego, ze ja jestem ta zła to młoda mówi, ze ja mam zawsze racje i mnie się trzeba słuchać
tutaj problem polega na tym, ze on chce jej chyba podświadomie zrekompensować swoją nieobecność i z chęcią pozwoliłby jej na to, co dusza zapragnie, myśle ze przy dziecku które będzie z nim na co dzień będzie bardziej konsekwentny.