Jesli chodzi o wieksze zakupy to ja widac niezorganizowana jestem bo sama nie umiem. Meza samego nie wysle, bo on nawet z dokladna rozpiska sobie nie poradzi. A ja nawet jesli zrobie sama to wybaczcie panstwo sama ich nie zapakuje(atleta nie jestem) a ze jestesmy nie zmotoryzowani to sama tez nie doniose. Nawet do taksowki. Czyli maz niezbedny , a z mezem w pakiecie Hania.Poza tym ja sie zastaniawiam gdzie Wy wszystkie zwolenniczki apelu mieszkanie, w Islandii czy uslanej jeziorami i lasami Szwecji? Bo mej malej miescinie na kazdym kroku swiatla, dzwieki, reflektory , glosno, harmider i nawet by dostac sie do zielonego parku musze fundnac dziecku" stresujacy" odcinek. Myk polega tylko na tym , ze 1-moje dziecko nie jest tym wcale zestresowane, bo juz po przekroczeniu klatki schodowej sobie spi
2- nawet jak wynajme prywatny odrzutowiec ktory mnie bedzie wozil w tereny bezpieczne to niestety cywilizacji nie oszukam i musze stopniowo do niej moje dziecko przyzwyczajac. Bo jest jej czescia skladowa, czy mi sie to podoba czy nie.
Mysle, ze apel ten jest o tyle bezsensowny ze przypadkow koniecznosci zyciowej nikt nie zmieni, nie urodze sobie nagle rodzicow pod reka do pomocy....Zas co do swiadomego spedzania niedzieli atrakcyjnej w markecie- sadze, ze naprawde niewiele tu takich matek. A jesli sa to nikt im nie przetlumaczy...
A tak zupelnie na marginesie to musialam ostatnio zalatwic sprawe w miejskim wydziale ds. niepelnosprawnych, naturalnie z Hania-bo maz w pracy. Windy brak , schody az na drugie pietro. I wiecie co? Nawet pobliski skwerek jako teren zdrowy i zielony nie zmniejszyl mojego niesmaku. Kto ma sile niech taszczy wozek, ja szanuje swoj kregoslup i macice nieobnizona tez;-)
Z pozdrowieniami dla zdrowych( ino dla kogo) osiedlowych sklepikow