Dziewczyny zebrało mi się na żale. Od jakiegoś czasu strasznie się kłócę z Ł. A najważniejsze, najwięcej kłótni jest właśnie o pieniądze. Cały czerwiec zapierniczał jak głupi, dzień wypłaty idę do bankomatu, sprawdzam stan konta, a tu co? 65zł. I Ł nie wie, za co mu zabrali całą wypłatę?! Postanowiłam zrobić małe śledztwo. Kiedy Ł był na nocce w robocie przedwczoraj, zaprosiłam jego babcię (mieszka w bloku obok) na małe co nieco. Postawiłam pół litra (lubi popić) i pociągnęłam ją za język. Jak się dowiedziałam, Ł wziął swojej matce 2 kredyty, ona zaś za nie nie płaci, bo nie ma pieniędzy, a na dodatek komornik za mieszkanie teściowej wszedł mu na pensję. Teściowa nie pracuje, zajmuje się niepełnosprawną córką, a teść za granicą. Nie mam za co zapłacić za czynsz. Nie mam za co kupić mięsa na obiad. Macierzyńskie powinnam dostać pod koniec czerwca, ale kończy mi się 14 lipca, więc może dostanę jakoś teraz. Nie mogę mieć zaufania do swojego męża...
Edit : Powiedziałam, mu, że jak nie załatwi mi kasy na czynsz (nie obchodzi mnie skąd ją weźmie) tak ja i Amelia przeprowadzamy się do moich rodziców, a on niech se jedzie do matki, wyjdą z długów, możemy zamieszkać razem.!