Badania krwii dzisiaj zrobiłam. Na was to nie robi wrażenia a dla mnie to jak skok ze spadochronem
Obudziłam się o 4 z nerwów. Na 8 pojechaliśmy do przyjaciółki do domu, jest pielęgniarką. Mąż zasłonił mi cielskiem narzędzia zbrodni, przyjaciółka usiadła na rękę, syn lat 3 głaskał po głowie i jakoś poszło. Cyrk na kółkach. W alabie przyjęli dokupiłam jeszcze toxo igg bo na nfz nie napisała i standardowo Wit D, Magnez, żelazo. Chwilę przed zamknięciem sprawdzałam czy są wyniki I nie było
Już mam czarne wizje że te próbki do poniedziałku skisną a ja nie planuję kolejnego stresu pobierania aż do krzywej cukrowej
Dodatkowo wczytałam się i mimo całej mojej uważności, lekarka nie wypisała badań na cytomegalowirusa a ja nie dokipiłam bo pomerdało mi się z wirusowym zapaleniem wątroby. A tyle o tym tu mówimy
Siedzę i googlem i okazuje się że CMV nie jest standardowym badaniem w ciąży
Nie ma w tabelkach badań. Ale jak to? W poprzednich ciążach prowadzonych prywatnie zawsze kazali zrobić (zapłacić...). I w sumie dobrze bo od 7lat IGg mam pozytywne, pół stresu mniej. Myslicie ze robić aferę w poniedziałek, wbiec do alabu, wyśledzić próbkę i żeby z niej jeszcze CMV zrobili...? Jestem zdolna do takiego szaleństwa w imię braku kolejnego pobierania
tylko nie wiem czy jest sens skoro kiedyś chorowałam...