Hej dziewczyny
dawno się nie odzywałam ale uważnie wszystko czytam. Fajnie, że u Was wszystko w porządku.
Widziałam, że któraś z Was pisała o detektorze i ja ostatnio przeszłam trochę nerwów przez to urządzenie..moja siostra ma ten detektor i jak byłam u niej tydzień temu to pokusiłam się użyć. Pierwszy próba złapania tętna nie udała się i oczywiście już nerwy i płacz. Siostra mnie trochę pocieszała ale nie na tyle żebym się uspokoiła. Na następny dzień to samo. Wróciłam do domu, przerażona, gotowa jechać do szpitala. Trochę mój mnie powstrzymał ale pojechałam parę dni później. To co nasłuchałam się od przyjmujących mnie pielęgniarek to była masakra. Po pierwsze przyjęły mnie z łaską, nazywając mnie przy tym niepoważną i nienormalną. Na szczęście wszystko wyszło dobrze
A mój niepokój wzrósł bardziej gdy na grupie na fb "rodze w marcu" dziewczyna dodała post, że od dwóch dni nie może złapać tętna Dzidziusia i jedzie do lekarza. Okazało się że jej dzieciątko nie żyje. Właśnie ta sytuacja najbardziej mnie skłoniła żeby pojechać na IP. Od siostry też słyszałam, że niepotrzebnie panikuje ale cieszę się, że zrobiłam jak chciałam
U nas obecnie 18+5 tc. Za tydzień w środę wizyta a 2 listopada połówkowe. Oczywiście się już stresuje ale też bardzo ekscytuje
Mam nadzieję, że dzidzia się pokaże kim jest bo moja siostra za tydzień robi nam baby shower i z narzeczonym dowiemy się płci przez przebicie balona