Internet ma tę wadę, że nie widzi się człowieka po drugiej stronie. Wszystkie kobiety tutaj starają się o dziecko, mamy różne przeżycia i różną historię. Post o "powiadomieniu męża" napisała osoba bez bagażu emocjonalnego. Stąd tak lekko przyszła jej radość. Nie ma w tym pozornie nic złego, ale dobrze wiemy, że dodatni test to jest początek, nie zawsze zwiastuje szczęśliwe zakończenie. Są wśród nas kobiety wyważone, ostrożne, dla których taka euforia na starcie jest niedopomyślenia. Ja zaliczam się do nich. Możliwe złe scenariusze: Poronienie, zarodek w bliźnie, puste jajo, ciąża jajowodowa, no... dużo by wymieniać i każda z nas coś dopisze. A długotrwałe starania porównywane są do żałoby po bliskiej osobie.
Na tym wątku szukałam wsparcia, rozładowania własnych trudnych emocji. Chciałam być w grupie, gdzie dziewczyny tak jak ja odliczają dni do końca okresu, potem owulacji, wreszcie do kolejnego cyklu. Że ktoś zażartuje, coś podpowie, podzieli się doświadczeniem. A wchodzę tu ostatnio i albo ktoś nakręca śrubę na testowanie dzień po dniu, albo na infantylne kupowanie ciuszków i bucików zaraz po dodatnim teście. I to są niestety osoby które wpadły tu na chwilę, szybko zaszły, zrobiły zamęt i uciekły. Warto zanim się coś napisze pomyśleć czy moje słowa nie urażą kogoś po drugiej stronie monitora.