A ja leżę. Leżę i kwiczę
:-
wściekła/y:
Po zasięgnięciu porady ludzi znających się skądinąd na rzeczy dowiedziałam się, że Council ma pełne prawo odmówić mi- co też niewątpliwie uczyni- housing benefitu, jeżeli nie dostarczę im HM z zaznaczonym pracodawcą
Poradzili mi zadzwonić do HM i poprosić o ów dokument, co też uczyniłam. Czego się dowiedziałam? Że wysłali. Dwa lata temu. Powiedziałam, że nic takiego nie dostałam i zapytałam, czy mogą wysłać w takim razie jeszcze raz. I co? NIE MOGĄ, bo upłynęło za dużo czasu
. Innymi słowy- leżę. I kwiczę.
Współlokatorka za miesiąc wraca do Polski, a ja zostanę sama w mieszkaniu, które kosztuje wielkie pieniądze z zasiłkiem, który- jeśli chciałabym zagłodzić siebie, dziecko i kota- starczyłby zaledwie na opłacenie 4/6 czynszu. Pod warunkiem oczywiście, że nikt by nic nie jadł, nie pił i że mieszkalibyśmy bez prądu i gazu
.... Nie napiszę, jakie słowa chodzą mi po głowie, bo dostałabym dożywotniego bana tutaj i nawet nie miałabym się gdzie wyżalić...
Jest jeszcze szansa, że HM w swojej dobroci wielkiej wyśle mi potwierdzenie, że i owszem, pracuję dla uniwersytetu i że ów dokument potwierdzający to zaginął gdzieś, ale pytanie tylko, czy counsil okaże się równie wspaniałomyślny i list zaakceptuje...
Jakieś pomysły co dalej? Mogłabym wynająć pokoje, ale mam już dość mieszkania z obcymi, poza tym, nigdy nie wie się na kogo się trafi, a ja lubię swoje rzeczy i wolałabym ich nie stracić... Mogłabym się przeprowadzić na tańsze mieszkanie, ale to tez nie jest proste, bo depozyt trzeba zapłacić i w sumie na jedno wyjdzie, a poza tym tu mam wszędzie blisko i przynajmniej nie wydaję na autobusy...
Zastanawiam się, który bank opier...