Troche mnie tam pocieszyly...
Poki co,Kacperek jeszcze spi, ja sniadanko i napisze tu troszke,bo nie wiadomo,co za dzien przed nami
olga79- to sie nazywa poswiecanie!Kochana a kiedy i ile spisz??Ja bym nie dala rady...Ale dobrze,ze masz ten swoj nocny swiat
My juz na Zielonej Wyspie 4 rok....I co roku obiecujemy sobie,ze to juz ostatni...
Przez ostatnie 2 lata pracowalam na lotnisku jako
passanger service agent (Aer France,Aer Arran) i sama napisalam wymowienie,bo chcialam byc z maluszkiem dluuuugo w domu!Praca jako doswiadczenie-super,ale tez i bardzo duzo stresu-byc odpowiedzialnym za tyle lotow w ciagu jednego dnia.
Historie ze wscieklymi pasazerami,uff....Potem juz tylko siedzialam w
station control i robilam same
boardingi dla Aer Arrana (irlandzka linia lotnicza).I oczywiscie byla to praca na zmiany, pierwsza zmiana o 4rano, wiec musialam wstawac o 3,zeby zdazyc sie uczesac (ohydny kok) i wymalowac (obowiazkowy,przeszkolony make-up).Mmo to z nostalgia wspominam tamten czas i zycie w rytmie
aiport:-)
Tak wiec,jesli macie jakies watpliwosci w kwestii podrozy samolotem-znam (prawie)wszystkie procedury i podpowiem...
W tamtym czasie przenieslismy sie z City do Balbriggan,zeby miec blizej na lotnisko,bo Krzys tez tam pracowal w biurze (DAA).To byl ogromny 4pokojowy dom z 3 lazienkami...A wiecie,ze potem ciezarowke na koncowce dopada tzw.wicie gniazdka i szalone porzadki?Boze,ile ja sie tam umeczylam w tej chalupie..Okna mylam,wariatka!
Postanowilismy poszukac okolicy z parkami i tak padlo na Rathfarnham-mam 4 parki w poblizu:-) Uwielbiamy sie tu z babelkiem wloczyc po zielonym
ok,na razie to tyle,bo chyba budzi sie.lece.
pa