reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mamy z Manchesteru

hej :-)
Sklep jest jak sie jedzie na Eccles. Kolo przystanku Metrolinku "Ladywell" albo jakos tak... Kilka sklepow tam jest... Mothercare, Clarks, Next, JJB, HMV i cos tam jeszcze:tak: znam dokladnego adresu bo na necie nie moge znalesc... ale to jest przedluzenie Eccles New Rd (na kotrej ja mieszkam) i jest to na skrzyzowaniu. No
Jakbyscie sie wybieraly to zapraszam do mnie!!! to pojdziemy razem:-)

Fajne zdjecia Marysia, Zuzia wydaje sie duza na nich...urosla duzo? bo ostatnio najmniejsza byla, taka drobniutka:tak: a teraz wyglada jak DUZA DZIDZIA:-D
A tez wszystko chce jesc sama? Kaji nie moge karmic bo jest histeria! Musi sama jesc, no chyba ze czasem mi sie uda jej dac druga lyzke to jej troche wcisne;-) Ale takto wszystko sama.
Wogole to ostatnio ciagle sidzimy z sasiadami anglikami i Kaja zaczyna po angielsku gadac... kiedys mowila papa a teraz bye bye!!!:no: jak widzi te dzieci to mowi do niech hiya:-D smiesznie to brzmi. no chyba bedziemy mowisiec zaczac ostro czytac polskie bajki albo co bo wydaje mi sie ze jej latwiej ang wychodzi niz polski. taki belkot hehe wiec jej wychodzi:-D

Kaja wstala o 8, dalam jej jesc i zasnela z Tatusiem:-) mamm chwile dla siebie!!! wlasnie pije kawe i siedze na niecie
3 majcie sie
i jakbyscie sie wybueraly do nexta to zapraszam
 
reklama
Fajne te wasze zdjecia dzieciaczkow, ja tez wlasnie sprawilam sobie aparat i teraz musze go rozpracowac bo nieco skomplikowany jest- mam nadzieje ze zdaze go poznac do porodu :-)...a potem tez bede swojego malucha fotografowac na kazdym kroku...
Ewiki co u ciebie? Pracujesz jeszcze? Moje brzucho rosnie z dnia na dzien, kregoslup zaczyna mi coraz bardziej doskwierac, moj maz sie smieje ze teraz to juz nawet chodze jak babka w ciazy tzn. z boku na bok ale to przez te plecy, gdyby tak nie bolaly to ciaza bylaby calkiem znosna...a tu jeszcze okraglutkie 2 miesiace dzwigania tego slodkiego ciezaru...
 
Magda Zuzia rzeczywiscie ostatno troszeczke podrosla pewnie przez jej apetyt. ale niestety albo stety jeszcze sama nie chce jesc, ba nawet banana czy jablka nie wezmie do reki aby zjesc bo tak jakby sie bala ze raczki sobie zabrudzi :-D wezmie i od razu wyrzuca a jak ja jej daje to zjada :tak: .chociaz cokolwiek bym jej nie dala to i tak zje... jakis taki maly glodomorek z Zuzi ale to i tak tak wole niz jakby byla niejadkiem bo chyba bym przez nia wtedy zwariowala bo ciagle bym sie zamartwiala czy aby za malo nie je :-p
Zuzia ostatnio bierze telefon zaczyna gadac po swojemu tak jakby cos opowiadala i jeszcze chodzi z tym telefonem przy uchu... :-D :-D :-D
i musze sie pochwalic ze coraz lepiej spi w nocy ;-) jest tylko 1-2 pobudki takie na chwilke co mnie cieszy bo wczesniej bylo zdecydowanie czesciej. mam nadzieje ze juz wkrotce bede mogla napisac ze Zuzia przespala cala noc:tak: i jeszcze co jest dla mnie wazne od miesiaca spi juz sama w lozku !!!!:cool2: fajnie jest sie wyspac pzry boku meza :-p :tak: ;-)

a co do Nexta to wlasnie o tym samym pisalam co Ty MAgda bylas.i nie wiedzialam ze tam gdzies niedaleko mieszkasz :elvis:

aaaaa i mam pytanko : jak pierzesz buciki Kaji z Clarksa?????? ( ja wypralam je w 40 stopniach jak na bucikach napisane bylo i strasznie mi wyblakly i do tego jeszcze wkladka sie zmarszczyla. ale na szczescie Pani w clarksie byla na tyle mila ze wymienila nam je na nowe :happy: )


Neeta ja tez pamietam ze strasznie sie czulam juz w ostatnim trymestrze ciazy...wszystko mnie bolalo a najbardziej to nogi mi puchly i kosci w kroczu straszni mnie bolaly. ale na szczescie mam juz to za soba :-) . zobaczysz ze szybko czas zleci i juz niedlugo bedziesz przytulala swoje malenstwo :tak:
 
No do tego Nexta to trzeba trafic chyba bo juz mi kilka osob mowilo ze czasem cos jest fajnego a czasem nic nie ma, teraz sporo tenisowek dla dzieci bylo....

A co do butow Clarksa to tez je wypralam i wyblakly ale nie wpadlam na to zeby pojsc do nich i wymienic... Ty sprytna bestio:-D
pozdr
 
.. witam ponownie - chciałabym wpadać dużo częściej, ale czasowe problemy z łączem mi to skutecznie uniemożliwiają ( podpisałam nową umowę na dostawę łącza, ale jak wszytsko w UK trzeba cierpliwości i czasu by od podpisania umowy do jej zrealizowania doszło ;-) ) .. :dry:

.. tak na dzień dobry chciałabym napisac, że niezmiernie podobają mi się zamieszczone przez Was zdjęcia - Wasze pociechy to wdzięczne modele .. :tak:

.. a oto moja historia, a raczej historia mojej walki o przetrwanie ciąży i braku zrozumienia ze strony brytyjskich białych fartuchów ..

.. pod koniec stycznia tego roku wybrałam się w pierwszą wizytę do teściów ( niestety samotną - bez męża, który musiał zostać w UK ) .. dokładnie w tydzień po powrocie z Kairu zrobiłam test był to dokładnie 2 dni po walentynkach .. .. i pokazały się dwie kreseczki .. zrobiłam więc nastepny .. i nastęny .. i jeszcze jeden .. koniec końców zrobiłam ich siedem .. .. wszsytkie wyniki byly pozytywne i wyraźne .. powiedziałam mężowi o nich wieczorem, a Ten ku mojemu zaskoczeniu ( jeszcze niedawno gderał, że na nic pieniędzy nie ma .. .. ) oszalał z radości .. ja też się bardzo cieszyłam by nie było, tylko tą moją radość takie jakieś dziwne przeczucie przygaszało .. .. to był piątek .. w sobotę - dzień później - poszłam do pracy, z której po zaledwie dwóch godzinach pojechałam do szpitala, bo odkryłam, że krwawię .. .. w pierwszym momencie szok, a drugim nadzieja na szybką pomoc ( miałam też tą wątpliwą przyjemność rozmowy z okazem totalnego braku kompetancji via telefon pod numerem NHS Direct jeszcze przed wyjściem z biura ) .. .. niestety zawiedziona - na izbie przyjęć spędziłam najpierw 2 i pół godziny czekając, aż ktokolwiek się mną zajmie, po czym przyszła pielęgniarka, która po zmierzeniu ciśnienia stwierdziła, że nic mi nie jest ( shic! ) i odesłała do kolejnego pomieszczenia, w którym po dwóch kolejnych godzinach zostałam przyjęta przez lekarza, który ponownie zmierzyl cisnienie i stwierdził, że powinnam wziąśc 2 tabletki paracetamolu i wrócić do domu, bo przecież NIC mi nie jest .. .. myślałam, że go zamorduje już przez łzy błagałam by mnie zbadał, a ten co - bym nie histeryzowała i jeżeli ciąża jest - a bo może jej już nie być przeciez - i jest słaba to lepiej bym się oczyściła niż jakieś niedoróbstwo urodziła .. .. :baffled:

.. trzy kolejne dni to horror - nerwówka, myślenie, katowanie się czarnymi scenariuszami, współczujące oczy męża i moja wewnętrzna walka by nie tracić nadzieji .. .. we wtorek udało mi się dostac do połoznej ( jakbyście kobietki nie wiedziały w UK to położne prowadzą ciąże i normalką jest że często kobiety ginekologa wogóle nie widzą w ciągu tych magicznych 9 miesiący --> ok, ok .. rozumiem to gdy ciąża jest "normalna", ale w przyadku ciązy wysokiego ryzyka .. .. mitem jest wizyta u tutejszego odpowiednika lekarza ginekologa - położnika w przypadku komplikacji czy ciązy wysokiego ryzyka .. .. ) .. mówię jej o testach, o tym co się działo przez ostatnie dni, o krwawieniu, o tym, że mam wadę serca, chore nerki, że mam konflikt serologiczny ( ja A "-", mąż 0 "+" ) z mężem, że mam zdiagnozowaną martwicę główki kości udowej, jak i miałam zdiagnozowane niedrożne jajowody ( przy histori wystepowania ciąży poza macicznej w najblizszej rodzinie i samoistnych poronieniach w tym jedno moje w listopadzie ) .. .. a ona, że po co to wszystko mówię, przeciez ona od ciąż jest a nie internistka ( szlag mnie trafił bo przecież oczywiste jest, że wszystkie te "problemy" zdrowotne moga mieć wpływ na przebieg ciąży, jak również od strony farmakologicznej wszystko teraz winno być ustawione pod ciążę .. .. nie mówiąc już o tym, ze wydawało mi się, że prawidłowo przeprowadzony wywiad medyczny - rozpoznawczy to już połowa sukcesu .. .. ale najwidoczniej byłam w błędzie ) .. tłumacze psokojnie, że ja tylko proszę o pomoc - na to ta wrzeszcząc do recepcjonistki ( my na pierwszym piętrze, a ta na parterze ) o numer na emergency gyno unit do jednego ze szpitali ( powiedziałam, że do tego co bylam w sobotę za Chiny Ludowe nie pojadę, a było to Manchester Royal Infirmary .. .. ) .. zadzwoniła i tymi oto słowami --> jest u mnie pacjentka, histeryczka, że niby ciązko chora jest i trzeba ją zobaczyć .. .. po pięciu minutach zostałam odesłana na przystanek autobusowy by pojechać do szpitala, bo skoro tak biedna jestem, że mimo iż mieszkam w City Center nie mam samochodu to muszę niestety się w komunikacji miejskiej z krwawieniem pomęczyć .. ..no więc udałam się na miękkich nogach na Piccadily Garden na przystanek i złapawszy pierwszy autobus w kierunku Oxford Road ucieszyłam się w duchu, ze może w końcu mi TAM ( czyli St. Mary Hospital ) pomogą .. .. :sick:

.. w szpitalu porażka - pytania w stylu czy Pani wie kto jest ojcem, czy bierze Pani dragi ,ect - normalka .. jakież zaskoczenie gdy mówię, że nie pije, nie palę i nie biorę - nie wierzą .. .. czekam na USG - w którego czasie słyszą, że co prawda ciąża jest młodziutka to ją widac, po czym na opisie do usg jest - nic nie widac, brak zlokalizowanej ciązy .. .. mam dość, ale musze wrócić na oddział - mówię, że oprócz krwawienia mam bóle jak przy okresie, dyskomfort powazny w okolicach nerek plus ból szczytu ramion - nikt nie słucha .. dostaję skierowanie na ogólną analizę krwi ( tak postanowili sobie sprawdzić czy nie mam anemiii hehehe i do dzisiaj wyniku nie widziałam a to juz 2 miesiące od tego badania .. .. ) .. .. po czym zostaje odesłana do domu, bo przecież mieszkam w Centrum więc w razie czego moge sobie za kilka godzin wrócić, a krwawienie jak się zaczeło to i pewnie się skończy .. .. .. :baffled: .. na pytanie cyz tutaj w UK podtrzymuje się ciąże uzyskuje odpowiedź w postaci trzech zaskoczonych twarzy - nie czekam więc na słowne wyjaśnienie .. .. póxniej dowiaduję się od pielęgnierki, że tutaj na oddziałach nie ma nawet leków na podtrzymanie ciąży, bo i po co ( w myśl zasady która została mi wyłożona już kilka dni wcześniej .. .. ) .. :dry:

. kolejne dwa dni w domu - leżę plackiem, mąż chodzi przy mnie na paluszkach - gotuje, sprząta, opiera nas, a przy tym chodzi do pracy i jak tylkok może mnie wspiera .. .. dostaje doła .. czwartek popołudnie - kolejna wizyta na tym samym oddziale - decydują mi się powiedziec, że musze zrobić porównywalne badanie krwi czy się poziom hormonu wydzielanego w krwi kobiety w ciązy się podniósł, czy jest na tym samym poziomie, a może spadł .. .. i znowu odsyłają mnie do domu, po czym wzywają ponownie, na piątek, że poziom rośnie ( czyli gdzieś jakaś ciąza jest jednak ), ale muszą mi przeciwciała podać bo najwidoczniej mam konflikt ( no to mnie kur........ strzeliła, bo ja przecież już tydzień wcześniej to zgłaszałam u pierwszego lekarza i później wszędzie powtarzałam ) .. dastała zastrzyk z anty - d .. teraz ma już wszystko być lepiej .. nawet poziom hormonu zdecydowanie skoczył .. .. wracam do domu i mam być spokojna, bo we wtorek kolejne usg .. .. i bądź tu spokojna, gdy siedzisz przed laptopkiem, klikasz posta na Salam a tu bez zadnego ostrzeżenia dostajesz krwotoku - dosłownie zalewa całą bieliznę, pościel, wszytsko .. .. i to w dwie godziny po zastrzyku .. .. dzwonię pod podany przez lekarkę z oddziału numer ( dostepny całą dobę, zawsze ktoś z oddziału udzieli porady, ect ) po to tylko by dowiedzieć się, że Emergency Gyno unit pracuje do 16.30 i od tej godziny w piatek do poniedziałku rano nikt mi nie udzieli info .. .. :no:

.. dzwonię pod kolejny numer z kartki i co słyszę od chichoczącej panienki - włóż se podpaskę, odczekaj półtorej godziny - jak się cała zapełni przyjeżdzaj, jak nie - weź dwie tabletki paracetamolu i nie zawracaj głowy, bo oni tam mają urwanie głowy .. .. rozłącza się w połowie zdania .. .. ostatkami sił zwlekłam się do wanny - umyłam się i .. .. rozpacz znalazłam dużej wielkości skrzepy ( kobiety, które roniły wiedzą co one znaczą .. .. ) .. wróciłam do łóżka z uczuciem zniechęcenia i rozzalenia odmówiłam przyjęcia posiłku który mój ukochany mąż mozolnie przygotowywał z zachowaniem wszystkich zasad niezbędnych dla żywienia ciężarnej i zasnełam .. .. przeleżałam kolejny weekend w domu po to tylko by za namową koleżanki ponownie w poniedziałek udać się do szpitala .. .. znowu test z krwi i znowu info że poziom hormonu ładnie rośnie - a krwawienie mimo, ze duże widac nie zaszkodziło .. .. pytam się czy oni zamierzają wogóle dociekać skąd te krwawienia - na to słysze, że i tak w większości tkaich przypadków nie wiadomo co jest przyczyną wieć po co wogóle sprawdzać .. .. ręce odpadły mi poraz kolejny ( o ile krwawienie sporadyczne bądź incydentalne może okazać się bez wpływu na ciążę i jej przebieg to przez większość lekarzy w PL traktowane jest bardzo poważnie i każdorazowo winno być traktowane jako stan zagrożenia życia płodu, jak i zdrowia matki .. ale to co oczywiste w Pl w UK już nie jest .. .. ) .. :wściekła/y:

c.d.n.
 
.. we wtorek mój mąż wziąl wolne i pojechał ze mną na usg - czekaliśmy 3 godziny mimo, ze mielismy wyznaczoną godzinę - nie ma problemu, poczekamy .. .. usg w kolejny wtorek wykazało 7tygodniową, pojedynczą ciąże zagnieżdzoną w macicy ( dzięki Bogu nie poza maciczna ) i bijące serduszko "groszka" .. zażyczyłam sobie oczywiście fotkę ( nie mam skaneru tutaj niesteyt a pewnie bym już miala wirtualny album ;-) ) i pognałam do męża ( którego stara krowa nie chciala na usg wpóścic bo było "dowcipne" a nie przez powłoki brzucha ) - mało się nie popłakał .. .. jeszcze tylko wizyta u Pani Doktor i info, że teraz to juz wszystko winno być ok .. i że nie dostanę żadnego dokumentu potwierdzającego, że moja nieobecność w pracy spowodowana była tym a tym, bo przecież ciąża to nie choroba - myślałam, że się załamię nie po raz pierwsyz ( już nawet to bezsensowne tłumaczenie mnie nie wkurzyło ale fakt, ze niebyłam obecna w pracy przez ponad 2 tygodnie i nie mam żadnego zaświadczenia, żadnego sick note, NIC ) .. .. po czym Pani doktor pogratulowała maleństwa i powiedziała, że ryzyko poronienia nadal jest i wyszła .. .. :confused:

.. pojechaliśmy do domu .. ponieważ nie miałam już krwawienia i ogólnie poczułam się odrobinę lepiej ( a przez te wszystkie dni czułam się tragicznie ) zadzwoniłam do managera i mówię, że jesli Bóg pozwoli to wracam do pracy następnego dnia .. jak i rzekłam tak i zrobiłam .. w pracy totalne zaskoczenie - moi managerowie wykazali więcej zainteresowania, współczucia i zrozumienia niż wszyscy przedstawiciele "białej służby" jakich poznałam w przeciagu ostatnich dni .. co więcej podpisałam risk assesment ( czy jakos tak ;-) ) co mi wolno, czego nie i na co moi współpracownicy muszą uważać i wogóle jakie mam specjalne prawa ( czytaj zamiast stać 8 godzin mogą sobie usiąśc na parę minut w ciągu każdej godziny .. .. ) .. ogólnie spoko .. w czwartek ( 1 marca ) znowu poszłam do pracy, ale jakos tak dziwnie się czułam .. miałam co prawda poranno - popołudniowe mdłości ( wracało wszystko co próbowałam do żołądka przemycić - a zapomniałam napisać , że wywalczyłam posiew z pochwy bo miałam upławy i bałam się, ze tam jakieś baktyryje się zapległy co to moga malenstwu zaszkodzić no i się okazało, że mam rację { przekonanie tych koniowałów do wymazu zajeło mi około tygodnia - koniec końców się młoda lekarka zgodziła, ale tylko dlatego, że zaproponowałam, ze nie przeszkadzają mi studenci i mogą zobaczyc jak to powinno wyglądać .. .. } i musze metronidazol przez 7 dni od wtorku brac - próbuje się nie zamęczać myślami czy przypadkiem to maleństwu nie zaszkodzi .. .. ) i nawet tabletki nie mogłam łyknąć .. gdzies dwie godziny przed koncem pracy poczułam dziwny ból .. takie kłócie pulsujące .. mówie dosć - wziełam krzesło i siadam - niech sobie myslą co chcą ja ryzykowac nie będe .. do domu już wracałam pędem bo coś czułam, ze nie tak .. noc jako tako spędziłam, a piątkowy ranek przywitałam bólem podbrzusza .. .. no i znowu nie poszłam do pracy .. zadzwoniłmam też do szpitala - szkoda gadać co mi poradzili .. po poludniu znowu krwawilam i znowu telefon i znowu porada ze przez weekend tam nikogo nie ma ( ze tez mam pecha i krwawienia zawsze zaczynaja sie wp iatek .. .. ) i że przecież procedurę z podpaskami już znam .. .. ano znam .. leżę więć od piątku ( 2 marca ) w domu podkrwawiając, cierpiąc z powodu nerek ( które cąły czas niedają mi zapomnieć że je mam ) i zamartwiając się co się dzieje .. .. i mimo, ze chciałabym móc się cieszyć, radować, że będę mamą boję się, że może się okazać, że jednak nie będę, że coś tam jest nie tak, a te koniowały tego nie sprawdziły .. .. :no:

.. i tak lezałam na własną odpowiedzialność do 20 marca na kiedy to dopiero wyznaczoną miałam wizytę u GP i położnej ( bookowałam te wizyty w trybie emergency 2 marca .. .. fajne emergency .. .. ) .. codziennie musiałam meldować się telefonicznie w pracy .. ile łez wylałam wie tylkko Bóg, moja poduszka i mąż .. na szczęście w pracy poszli mi na ręke ( choć ie mogli uwierzyc w to wszystko co sie dzieje a czego byli poniekąd biernymi świadkami i mimo prób interwencji niczego nie zdziałali - najlepsza była Pani HR która jest również w ciązy która nie raz wspominała mi ile to dla niej nie zrobili i to tylko dlatego, że była osłabiona, a koro ja krwawiłam to powinni o wiele więcej - i pewnie by zrobili, ale ja nie jestem Angielką, a Polką .. ale to już inny temat .. ), ze wstrzymają sie z ewentualnymi decyzjami ( mieli wszelkie prawo mnie zwolnic po tym jak po 7 dniach nie dostarczyłam żadnego dowodu choroby .. .. ) do 20 marca i jesli wówczas otrzymam sick note ( po przeszło miesiącu nieobecnosci ) to się wsyztsko wyklaruje .. .. :-( .. no więc leżałam 18 dni w domu, wstając jedynie do toalety ( a i to ograniczałam ) plujac sobie w brode, ze zostawiłam dobrą pracę w Pl, że "spaliłam" mosty i nie mam w sumie do czego tam wracać .. dodatkowo starałam się ) o ile to było możliwe ) myslec pozytywnie ( bo przeciez to dla dzidzisia dobre ) .. niestety plamienia i krwawienia do 20 marca nadal wystepowały, co wiecej zaczeły wystepować okresowe powiększenia węzłów szyjnych i towarzyszące im skoki temperatury .. .. telefony do szpitala czy GP nic nie wnosily wiec przestałam dzwonic i tylko dzieki znajomym z innego Forum udalo mi się przetrwać - to dziewczyny troszkę podszkoliły mnie że w ciąży w przypadku ryzyka poronienia oprócz pochodnych progesteronu ( którego tutaj mam wrazenie nienawidzą .. .. i przypisują mu podtrzymywanie ciąż z wadami co jest zupełnymi bredniami ) podaje się na oddziałach duże dawki nospy ( która jest bezpieczna nawet w pierwszym trymestrze ), dzięki której skurcze mięśni gladkich się uspokajaja i macica nie próbuje wydalić ciązy .. .. :dry:

.. wizyta zarowo u GP, jak i położnej przypominały farsę .. .. GP po przedstawieniu mu przeze mnie sytuacji zapytał po co mu to wszystko mówię ( szczególnie poirytowany był gdy wspomniałam o tych cyklicznych incydentach z wezłami chłonnymi ), po czym zapytał czy po prostu chce odpocząc od roboty i dlatego chce sick note, które notabene dostałam na 6 tygodni od daty ostatniej bytnosci w pracy .. połozna zas poinformowała mnie ze skoro to ciąża z komplikacjami to ona nic tutaj nie poradzi i nawet bicia serca słuchac nie bedzie po sensu nie ma .. .. :baffled:

.. 28 marca byłam na pierwszym oficjalnym ( bo przewidzianym w procedurach medycznych nhs ) usg, które wykazało 11 tygodniową ciąże pojedynczą, właściwą ilość wód płodowych .. cieszyliśmy się jak dzieci z mężem na wiadomość, że jednak ciąza się utrzymała i się dalej rozwija .. .. oczywiście mój mąż nie mógł się powstrzymać i zapytał o płeć po czym został tak ostro ofuknięty, że aż ja sama nie wiedziałam co powiedzieć .. .. w czasie rozmowy z połozną ( przy wypełnianiu zielonej książeczki - ksiażeczki ciążowej ) zostało pobranych mi az 9 fiolek krwi ( to było juz dobrze ponad 2 tygodnie temu a o wynikach ani widu ani slychu, mimo ze w swietle tych problemów z wężłami i temperaturą one mogły by wiele naświetlić .. .. ) i wymaz z pochwy ( bo iestety problemy w tych okolicach powróciły .. .. ) .. i tak się zastanawiam czy w razie potrzeby podania jakis leków ( w związku z tymi marcowymi wynikami ) to oni zdecydują mi się je podać dopiero na kolejnej wizycie która przypada na 29 maja czyli 20 tydz ciaży o ile Bóg pozwoli się jej do tego czasu utrzymać .. .. :confused:

.. nie musze chyba pisać, że długo czekałam ( .. jeszcze w PL miałam diagnozę, iż z zajściem w ciążę u mnie będzie baaaaaaaaaaaaardzo trudno, a jeszcze trudniejsze jej utrzymanie, ale szczerze powiedziawszy nigdy nie sądziłam, że uda mi się wogóle zajść, a teraz gdy zaszłam znowu boję się by jej nie stracić .. .. ) na moment by móc suwaczek sobie zainstalowac ( ohhh jak ja ich zazdrosiłam ;-) ), a teraz - teraz się boje, że jeśli tylko go zainstaluję zaraz go będę musiała usunąć, bo coś pójdzie nie tak .. .. :-(
 
Droga Amiro20580
bardzo ci wspolczuje twoich doswiadczen z tutejszym personelem medycznym i powiem ci ze jestem cholernie zaskoczona tym co piszesz. Ja rowniez mialam pare problemow zdrowotnych, o ktorych wspomnialam na pierwszej wizycie u GP:wada serca, endometrioza, konflikt serologiczny i takie tam ale potraktowano mnie zupelnie inaczej, tzn. w moim odczuciu naprawde pozytywnie. Zaraz na pierwszym spotkaniu w szpitalu, a byl to St Mary`s Hospital widzialam sie z ginekologiem z prawdziwego zdarzenia, porobiono mi wszystkie potrzebne badania, wyslano do kardiologa do Manchester Royal Infirmary, ktory przeprowadzil w ciagu godziny rowniez wszystkie potrzebne badania a po godzinie mialam juz ich wyniki. W Polsce niestety czeka sie na wykonanie ich miesiacami- wiem to bo gdy mieszkalam w Pl musialam je przeprowadzac co jakis czas. Jesli chodzi o badania w UK to lekarze nie informuja o ich wynikach jesli wszystko jest w porzadku, natomiast dzwonia do pacjenta (przewaznie w ciagu 7 dni) jesli tylko cos jest z nimi nie tak jak trzeba. Kazda nastepna wizyta w szpitalu St Mary`s byla umawiana u ginekologa a nie poloznej. Anti D rowniez dostalam, nastepne otrzymam po porodzie a gdyby tylko doszlo do jakiegos krwawienia kazali mi od razu przyjezdzac do szpitala.
I powiedziano mi rowniez ze jesli tylko zaistnieja jakies problemy to nie ma sensu zglaszac sie do GP ale od razu do szpitala.
Powiem szczerze, ze ja jak dotad jestem zadowolona z opieki medycznej w UK, moje prosby sa wysluchiwane i wszystko jest ok. Jestem bardzo zaskoczona, ze ciebie potraktowano w ten sposob.
Ale jesli rzeczywiscie masz sie tak meczyc to moze lepiej pojechac do Pl i tam prowadzic ciaze, chociaz przez te pierwsze miesiace dopoki sie nieco ustabilizuje, ja bym tak chyba zrobila...Wystarczy wyrobic sobie karte European Health Insurance Card w NHS, ktora jest wazna w Pl (wiem bo korzystalam) i nie trzeba sie przejmowac, ze nie przyjma w przychodni w razie potrzeby.
Trzymam za ciebie Amiro kciuki i mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze z twoim maluszkiem a ty rowniez dbaj o siebie i duzo odpoczywaj...
 
Hej:-)

O matko, amira to jakies fatum na ciebie spadlo. Ja to normalnie nie moge uwierzyc ze cie tak potraktowali. Ja jak mialam niewielkie krwawienie, a wlasciwie plamienia i poszlam do GP to od razu powiedzieli mi ze nic mi nie moga pomuc i mam jechac do szpitala. Wiec zadzwonilismy do szpitala a tam powiedzieli nam ze mamy natychmiast przyjerzdzac (a byl to pozny wieczor) pojechalismy na drugi dzien, gdzie oprocz standardowych badan, bylo tez oczywiscie ginekologiczne. Przy okazji lekarz powiedzial mi ze w takich przypadkach trzeba od razu do szpitala gnac, a nie tak jak ja. Na szczescie wszystko okazalo sie byc w porzadku. No ale ja bylam w 2 trymestrze, kiedy to krwawienia nie powinny sie pojawiac.
Z tego co wiem to od 2 trymestru powini sie bardziej przylozyc do Ciebie, a przynajmniej mam taka nadzieje. Pamietam ze duzo czytalam o tym ze w pierwszym trymestrze moga pojawiac sie krwawienia i najczescie nie zagrazaja one fasolce. To po prostu organizm musi sie przyzwyczaic. A Twoja fasolka jest na pewno bardzo silna i nic jej nie wygoni z brzuszka mamusi!!!
Wiem ze nie latwo bedzie, ale przestan sie denerwowac. Kapiele relaksacyjne to podstawa! odpoczywaj duzo. I pisz do nas czesto. Musisz wyrzucic z siebie te wszystkie nerwy i stresy.
My trzymamy kciuki za Ciebie i fasolke.
I zrob sobie sowacze, nie ma co byc przesadnym. Na pewno bedzie ci dlugo sluzyl;)
Wysylam ci 1000 przytulen brzuchowych.


pozdrawiam
 
:blink: Amira trzymam mocno kciuki za Twoja malutka kruszynke... a ze sluzba zdrowia tutaj niestety tak jest :no: :wściekła/y:

my mielismy barzdo aktywny weekend. moja Andrzej mial piatek sobote i niedzile wolne wiec w piatek wybralismy sie na wycieczke nad morze do Walii... pieknie tam jest, sliczna, czysta plaza, cieplutko i w ogole cool :cool2: bardzo nam sie podobal nasz wyjazd. w sobote mielismy mala imprezke w domku a potem w niedziele sie leczylismy przy grillu u znajomych :-p :tak: fajnie ze sie juz cieplutko zrobilo....
Zuzia byla strasznie grzeczna-sama sie bawila, zaczepiala wszystkich dookola i w ogole ..... strasznie mocno ja kochamy :tak:
i musze sie Wam pochwalic. Zuzia z czwartku na piatek przespala calusienka noc bez ani jednej pobudki :-) mam nadzieje ze teraz bedzie jej sie to zdarzalo coraz czesciej :-)
a oto pare fotek z wyjazdu:







 
reklama
Hej:-)

No Zuzia 24, jak tak sobie patrze na te zdjecia to zazdrosc mie ogarnia:tak: Corcia pieknie rosnie i krajobraz tez fajny.
Trzymam kciuki za dobre przesypianie nicki:-)

Neeta, ten tydzien jeszcze pracuje normalnie ale w przyszlym to moze ze 2 gora 3 dni bede pracowac. Bo ciezko juzn nozkami przebierac po kilka godzin. Ty sie martwisz ze nie przybierasz na wadze, a ja za to przybieram za nas dwie :-)

Dziewczyny co z tym spotkaniem? No bo ja juz od przyszlego tygodnia bede miala duzo czasu. Nie powiem ze sie nie ciesze:-DSzczerze mowiac juz tylko o lenistwie mysle. Wyspie sie wreszciwe. Mieszkanko doprowadze do pozadku. No i wreszcie zaczne chodzic na besen:tak:No i najwyzsza pora zeby sobie dobrze Manik pozwiedzac, bo jakos nigdy nie bylo na to czasu
Ciekawe co mi z tych planow wyjdzie, hihi.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
 
Do góry