Usmiechnieta, to mi gora kasy potrzebna, nie pestce
Po co? Po to zeby moc zabrac Kostke do Europy i zaczac zycie od nowa. Ja mam serdecznie dosyc mojego chlopa. Powinnam lezec i pachniec i czekac az mi sie rece wylecza, ale tego nie robie. Wychodze z mloda, gotuje, zajmuje sie innymi rzeczami. On ma tylko o porzadek dbac i ewentualnie pomoc tam, gdzie zadnym sposbem sobie nie radze - na przyklad otworzyc sloik. I co? Zarastamy brudem. Syf jest taki, ze rzygac mi sie chce. Jak mu powiem zeby cokolwiek zrobil, to sie wscieka, albo zachowuje jakby mi laske robil.
W kuchni pietrza sie brudne gary (wiadomo, ze trzeba zmywac duzo i czesto), a dzis wyjechal z tekstem - cos tam marudzac pod nosem - ze musi umyc talerze, bo nie moze na brudne naczynia patrzec...
Noz *****, same sie nie umyja te gary... Ostatnio stwierdzil, ze ma wszystkie gacie brudne i zrobil pranie. Myslisz, ze Kostki, albo moje ciuchy upral? Oczywiscie, ze nie. Nastepnego dnia kazalam mu uprac nasze rzeczy rowniez (jako, ze swojego prania jeszcze nie dokonczyl). Upral moje dwie pary spodni, w tym jedne dresy, golf, podkoszukle, 2 pary majtek, Konstancji majtki i jedne legginsy... Przeciez moge isc sama pranie wstawic (ta, tylko drzwi do pralni sa stalowe i zamykane na door knob, a nie na klamke, wiec za cholere ich nie otworze)
No i generalnie mam go serdecznie dosyc. Dziala mi na nerwy swoja obecnoscia, niekonczacym sie gadulstwem i debilnym (w moim odczuciu) poczuciem humoru.
Kiedys w zartach mowilam rozwodzacemu sie wlasnie znajomemu, ze jak sie zako****emy to tracimy wzrok, natomiast malzenstwo skutecznie nas ze slepoty leczy...
A poza tym, ze mam chlopa dosyc, to gdybym w tej chwili mieszkala w UK, mialabym statutory sick pay, dodatkowe benefity i na przyklad matke, ktora moglaby przyleciec i pomoc. Mialabym moich przyjaciol, ktorzy wpadliby ugotowac, zrobic zakupy, chate ogarnac...
No to sie wyzalilam.