reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mamy w danii

Duńscy ojcowie z mojego otoczenia też mi się wydają bardzo zaangażowani, bardziej niż polscy właśnie. Też ciągle widuję różnych na basenach, spacerach, często biegają z wózkami. Ale i duńskie mamy, które znam, są raczej pozytywne i dalekie od załamania faktem posiadania potomstwa. Pojęcia nie mam, od czego to zależy.
Nasz pielęgniarka jest w porządku, ani fajna, ani niefajna, normalna taka, wysłucha, poradzi, ale nie ma problemu z tym, że się z nią nie zgadzamy, zadowolona nie jest, ale szanuje nasze zdanie. Jak np. z podawaniem dziecku żelaza, uważam, że to jakaś bzdura i porażka, po co, jeżeli wyniki w normie, fundować dziecku zaparcia?

Mi się wydaje, że do położnej trzeba chodzić. No i moim zdaniem warto, zawsze serduszka się posłucha, brzuch zmierzy, sik sprawdzi. Szybko, a konkretnie. No i może trafi się na nią przy porodzie, a zawsze to znajoma twarz :)
 
reklama
echo ja znam akurat takich dunczykow ktorych rozwoj dzieci niespecjalnie interesuje, dlatego napisalam ogolnie. R. Friggi jest dla mnie wyjatkiem, ale bardzo pozytywnym! i tak nie zalezy chec wychowania dziecka od narodowosci lecz charakteru. polki tez nie sa swiete przeciez...

co do zelaza tez uwazam to za wymysl... nie podalam ani razu. moja pielegniarka byla bardzo fajna i marze o takiej samej teraz! ja sie z nia akurat ze wszystkim zgadzalam, z wyjatkiem tego zelaza nieszczesnego, ale naprawde kobieta mowila madrze i wiele sie mozna bylo dowiedziec

lulim zdrowia dla coreczki!! snieg mowisz?? to dobrze ze kupilam kombinezon ;-)


co do poloznej to mnie sie wyjatkowo jezdzic nie chce, po pierwsze to 40 minut autobusem z malym dzieckiem... po drugie moja ostatnia polozna, choc byla mila, to jedyne co robila to mierzyla cisnienie i pytala o samopoczucie. mocz moze badala 2 razy. wiec wybaczcie ale nie odczuwam potrzeby jezdzenia taki kawal tylko po to by ktos uslyszal jak sie cudownie czuje, a cisnienie moge sobie sama zmierzyc. nie mialam tez szczescia trafic na te sama polozna w szpitalu jak zaczelam rodzic. no ale co osoba to opinia.
 
Ostatnia edycja:
Hmm, no ja dwa razy po wizycie u położnej pojechałam prosto do szpitala na KTG, bo mała miała za wysokie tętno. A tętna płodu już samemu się nie zmierzy. No i mocz, zawsze można poprosić, żeby zbadała, dla niej to tylko włożenie paseczka do kubka, a dla ciężarnej może okazać się ważne. Better safe than sorry, jak to mawiają starszy górale;-) A 40 minut z małym dzieckiem autobusem? Dla mnie dość częste, jak i podróże samochodem, samolotem, niestraszne mi, ale mnie stosunkowo często gdzieś nosi,a i córa jest z tych pogodnych i współpracujących;-) Także tak jak mówisz, zależy od osoby, sytuacji.

Co do tego żelaza, to rozmawiałam z koleżankami z różnych krajów i nigdzie się go nie podaje ot tak. Tylko w razie kiepskich wyników, a te u nas są nawet w górnej granicy normy, więc po co męczyć dziecko...
 
echo podroze mozna ogarnac, ale w ciazy to dodatkowy klopot. mnie zbiera na wymioty przy jezdzeniu a mala skacze po siedzeniu... raz tez musialam jechac na usg po wizycie u poloznej. okazalo sie to jednak zbyteczne, bo mala byla ulozona dobrze. bede jezdzila teraz rowniez, ale jest to zdecydowanie mniej ciekawe niz poprzednio
 
Fakt, na pewno kolejne ciąże już nie są tak komfortowe jak ta pierwsza, nie można się bezkarnie powylegiwać, pierworodne oczekuje opieki, nie ma przeproś:-D
 
tak, nie sa zdecydowanie. ja narzekam choc mam tylko jedno, a co z tymi ktore maja dwojke czy trojke do ogarniecia starszych? no tak czy siak pojade, zadzwonie w grudniu i sie umowie... a Ty Echo planujesz jakies rodzenstwo dla Lidki?
 
Planuję, koniecznie, ale z troszkę większą różnicą wieku. Chcę, żeby była już na tyle duża, żeby rozumiała co się dzieje, miała swój świat, przedszkole, kolegów i koleżanki. Przy takim maluszku jest trudniej, mama jest całym światem, a nagle jej uwaga musi się skupić na innym maluchu. A i ja sobie tego jeszcze nie wyobrażam.
Mój brat ma 4-letnią córkę, w marcu będzie drugi maluszek i bardzo mi się taki układ podoba, właśnie tak 3 czy 4 lata różnicy. Z reszta u nas tak jest, mój brat starszy ode mnie 6 lat, męża brat od niego 5, także rodzinne u nas takie średnie różnice są :)
 
echo ​Też mi się taka różnica wieku podoba (co prawda moje siostry są ode mnie starsze o 9 i 12 lat ;-) ), kurcze, ja chyba mojego męża nigdy na drugie nie namówię, za bardzo się boi. Może kiedyś adoptujemy, kto wie.
 
Pytam nie dlatego że nie mam zamiaru chodzić tylko byłam zdziwiona tym że można nie chcieć:tak:

Co do ojców to z tego co widze na ulicach to w życiu bym nie powiedziała że duńscy ojcowie się nie angażują,wręcz byłam zdziwiona bo polscy tatusiowie mają w zwyczaju niewychowywanie dzieci:dry:
Ale to prawda wszystko zależy od człowieka i od tego czy matka dziecka będzie tej opieki od ojca wymagała bo jeżeli go zwolni z obowiązku to....

Po między Gabi a bliźniakami jest 2,5 roku róznicy i to jest super
 
reklama
Wiecie co, mój R. też się aż tak bardzo dzieckiem nie zajmował, gdy byłam w domu, dlatego nie wiedziałam jak sobie poradzi, ale radzi sobie bardzo dobrze, uczy małego klaskać, budować itd.
Ale Dimi sam mnie nie raz zadziwia, schodzić z łóżka potrafi, ale jakoś na kanapę wejść już nie bardzo. Ostatnio rozmawiamy z R., patrzę przez jego ramię a tu dziecko w powietrzu, skubany wdrapał się na swoje krzesło do karmienia typu jak Tripp trapp, nie wiem jak się tam dostał, bo ten stopień jest dość wysoko. Dobrze, że w porę zauważyłam ;-).
herbata Odnośnie położnej to dla mnie to też była katastrofa, też jechałam 40min autobusem i kończyło się to wymiotowaniem na przystankach, a położna też ani moczu nie badała i tylko pytała jak się czuję. Więc rozumiem, że jest to dość uciążliwe, tym bardziej, że corcia pewnie też nie zawsze ma humor na takie wycieczki
 
Ostatnia edycja:
Do góry