Mi tam remonty sąsiadów ie straszne, jakoś mi nie przeszkadza, że wiercą nad głową. Mała szybciej zasypia:-)
Ale wyobraźcie sobie, że na 12 pięter jest góra sześć osób, z którymi pogadasz. Jak my się mięliśmy wprowadzać, weszła ekipa remontowa od 10 do 16, więc chyba nie tragedia. Przez miesiąc.
jak tylko się wprowadziliśmy było czuć absolutny brak sympatii. Jaj na drzwiach ( a nawet jak byliśmy w domu, to zbite w domu i tylko rzucone, żeby hałasu nie było), wykręcanie korków, przez pierwszy rok to mało kto dzień dobry odpowiadał. A jak ktoś malutką dziurkę gdzieś wywierci, to zaraz do nas z pretensjami, że my remont mamy.
Kiedyś Położyłam mała na drzemkę a tu nagle dzwonek jak do alarmu. Otwieram a tam dziad stary z ryjem i k....wami i innymi przekleństwami, że on filmu nie może obejrzeć przez to wiercenie. Więc nie wytrzymałam i się dre na niego, że u nas cisza, remont skonczylismy ponad 3 lata temu, jest 14 więc nieobowiązuje cisza nocna.
Dziad mieszkał na 3 piętrze, a do mnie na 10 przyszedł z pretensjami.
Ostatnio kupiliśmy nowe meble do dużego pokoju-no to nam wybili zamek w skrzynce na listy, zakosili wycieraczkę, jaja to wiadomo-tradycja.