Witam dziewczyny, ja jestem po ciężkiej nocy.Cały czas konsekwentnie kłade małą samą do łóżeczka i 3 dni było super, ale wczoraj robiła za każdym razem taki cyrk,łzy się lały,że zamiast spać ok.1 godz. to płakała przez prawie 40 min. i tylko 20 spała, więc humor jej się stopniowo pogarzsał.Ale dopiero wieczorem dała popalić. Usnęła ok.20.10 więc myślałam,że już przynajmniej do 2-3 pośpi, ale gdzie tam. Obudziła sie o 21.30 i zadyma. Ani jeść, jak próbowałam jej dać cycusia to był taki wrzask, na rączkach też nie lepiej, a do tego oczy jak telewizory. Wiedziałam, że nie ma sensu jej kłaść do łóżeczka, bo właściwie to powinna być głodna, ale jeść też nie chciała. Tak męczyliśmy sie do 23.00, w końcu zjadła i zasnęła, zresztą jeszcze w trakcie jedzenia. I mało tego jak kładłam się o 23.30 to mała wrzask i musiałam ją tulić jeszcze tak z 10 min, i w końcu padła.????
Czegos takiego to dawno nie było. Zastanawiam sie co było powodem.Czy możliwe, że była taka rozregulowana, tym, że tyle się wypłakała przez cały dzień? Ale zobaczymy dzisiaj.Oczywiści nie poddaje sie i ćwiczymy dalej sztukę samodzielnego zasypiania.
Na początku było ciężko patrzeć jak ona płacze, ale po tym jak po przebudzeniu obdarzyła mnie takim promiennym uśmiechem stwierdziłam,że nie ma do mnie za to żalu.
Dziewczyny piszcie, jak to było u Was. Potrzebuje tekstów motywujących, typu " to przejściowe" , " u nas było tak samo, ale minęło " itp.
Pozdrawiam w ten deszczowy, senny dzien.
P.S. Ale muszę się przyznać, że od czasu kiedy mała zasypia sama to mój dzień zmienił sie kolosalnie .Mam czas na poczytanie książki, porządki, prasowanie. W czasie,w którym kiedyś musiałam ją bujać, teraz robie to co mam do roboty, a ona sobie opowiada, albo popłakuje to zależy
w pokoiku. Zachodzę do niej od czasu do czasu puszcze karuzelke i za którymś razem malutka słodko śpi. CUDOWNIE.
Ale się rozpisałam ,ale własnie bąbel zasypia i mama ma czas dla siebie.PAPAPA.
:angel: