Piguła, jesteś nawet przede mną z wózkiem i fotelikiem
. Fotelik lecimy kupić po wypłacie, a wózek dalej na strychu u dziadków męża
.
:Justa" pisze:
religia to trudny temat, mnie uraził proboszcz naszej parafii który odmówił wydania zaświadczenia, mając własne dziecko na boku ( a tak swoja drogą ciekawe czy ma chrzest to dziecko )
Pewnie tak, bo rodzice chrzestni nie żyją w związkach partnerskich albo są po ślubie kościelnym
. hehehe
W moim poprzednim miejscu zamieszkania z probostwa wygonili księdza, który był hazardzistą, wiecznie kasy w kościele nie było NA NIC. Ciekawe dlaczego
. Ponoć dziecko też miał, ale nie wiem ile w tym prawdy a ile gadania wiejskich bab. Osobiście znam przypadek gościa, który był księdzem już kilka lat, poznał w jakiejś tam kościelnej grupie młodzieżowej swoją przyszłą żonę ;-). Zrezygnował oczywiście z bycia księdzem, mają trójkę dzieci, super rodzinka, od kościoła się absolutnie nie odsunęli, kościół od nich w sumie też nie. Działa w jakichś tam grupach przy parafii (nie znam się na nich), dzieciom na gitarze przygrywa. Dla mnie celibat księży to debilizm. Ale to akurat mnie nie dotyka osobiście, sami sobie to robią, jak tak chcą to ich wybór...
Ja wiem, że Kościół ma duuuuuużo za kołnierzykiem. I osobiście irytuje mnie obłuda części kleru. Ale pewne zasady są dla mnie logiczne. Mogą mi się nie podobać, ale raczej nie narzekam na nie w kontekście mojej osoby. Nie chodzę do spowiedzi = nie przyjmuję komunii. Nie mam ślubu kościelnego = nie zostanę matką chrzestną czy świadkiem na bierzmowaniu. Proste.
Domi, nie chodzi o to, żeby chrzestny miał żonę czy męża, któremu ślubował przed ołtarzem. Bo może mieć 18 lat, nie mieć w ogóle chłopaka czy dziewczyny. Chodzi o to, żeby nie żył w związku niesakramentalnym.
A kaszę uwieeeeelbiam
. A że dzisiaj obiadu jako takiego nie robię, bo do domu od lekarza wrócimy dopiero sporo po 18:00, to zupę treściwą trzeba było zrobić.
KulkaPrzytulka pisze:
Co do chrztu, to jest to dość delikatny temat, wiele opinii. Niedawno w TV oglądałam wywiad z Zakonnikiem (Dominikanie chyba?) i on powiedział coś, co mi się spodobało, bo pokrywa się z moim zdaniem. A mianowicie chodziło o wybór rodziców chrzestnych. Mówił, żeby nie kierować się wyborem np. kogoś z najbliższej rodziny ,,bo tak wypada". Nie o to tutaj chodzi. Ojciec/matka chrzestna mają swoją osobą dawać dobry przykład i pomóc wychowywać w wierze katolickiej.
No bo powiedział dokładnie to o co chodzi, dokładnie taka jest intencja instytucji rodzica chrzestnego. Brat czy siostra zawsze będą ciocią i wujkiem. Dziecko nie traci ich z pola widzenia tylko dlatego, że nie będą jego rodzicami chrzestnymi. Rodzice chrzestni to taka straż kościelna :-). A nie ciocia i wujek. Taka prawda.
A w ogóle akurat Dominikanie to jedne z najbardziej liberalnych postaci w kościele :-). Jak miałam przed ślubem iść do spowiedzi, w której nie byłam cały rok, to poszłam do Dominikanów i ani słowa nie usłyszałam na ten temat. Braciszek powiedział jedynie, że na te 3 dni do ślubu (bo tyle było do ślub) powinniśmy się z mężem wstrzymać od życia jak mąż i żona, bo on wie jak to jest bo z młodzieżą pracuje
.
Justa pisze:
Co do L4 to pytałam się dziś gin do 10- go mam a później macierzyński ;/
No to zbieraj się, żeby się do tego 10-go wyrobić.
Widzę, że faktycznie wolna amerykanka w Polsce w tym temacie. CHORE!!
KulkaPrzytulka, ja ostatnio grzeszę. Podjadam sobie po kawałeczku ciacha, albo zjem za dużo owoców (uwielbiam i tego nie mogę sobie odmówić), albo coś smażonego na obiad. Dzisiaj mam na przykład ten krupnik i już czuję, że cukier w kosmos pójdzie. Ale coś przecież jeść muszę
. A nie mam ochoty robić dwóch obiadów: dla mnie i męża osobno. Przekraczam czasem cukier, ale najczęściej jest to wynik do 130. Ale jak się pilnuję i jem według schematu to faktycznie nie ma przekroczeń. Raczej nie dostanę na 10 dni insuliny przez to
.