eh, nie bardzo
jeszcze doszły mi kolejne problemy. Szukam pracy, bo M straci pracę pod koneic października. Firma stwierdziła, że nie przynosi zysków. Także trochę jest ciśnienie na to, żebym ja znalazła robotę. Także ostatni tydzień spędziłam próbując ogarnąć portfolio z małym u boku (nie proste). We wtorek mam rozmowę, ale nie do końca wiem czy o pracę czy bardziej chodzi o przyzną radę od profesjonalisty. Miałam mieć regularne 2 dni w tygodniu tutaj w firmie produkcyjnej, w któej robiłam zlecenia od czasu do czasu. Pisali do mnie maile, jak byłam w Polsce, że mój znajomy stamtąd odchodzi i chcieliby się ze mną spotkać. Pisane, jakbym musiała być tam teraz, zaraz. Więc 3 tygodnie temu rzeczywiście poszłam do nich z M, bo chcieli zobaczyć małego. Odbyła się bardzo konkretna rozmowa z obietnicami. Pytali nawet M, czy może mieć regularnie te same dni w tygodniu wolne, żeby on mógł się Kubą zająć, a ja mogła iść do pracy. Iain to nawet ustalił specjalnie w robocie. Po czym w poniedziałek musiałam tam podejść odebrać jedną rzecz i babka zaczęła mnie wypytywać jak leci z pracą, czy mam dużo zleceń. Ja w szoku, nie do końca wiedziałam do mam powiedzieć, a ona kontynuowała tak jakby nasza rozmowa o pracy się nigdy nie odbyła. Więc w końcu się wkurzyłam i mówię "czyli co? nie ma pracy póki co rozumiem", a ona tak myśli, myśli "nieeee, w sumie to nieeee". Znamy się tyle czasu. Zawsze, kiedy mają nagłe zlecenia, poprawki itd, dzwonią do mnie, bo mieszkam za rogiem. Ja oczywiście pędzę. Więc wydaje mi się, że wybadałoby zamiast bajerować, być szczerym i powiedzieć, że nam się w sumie też nie wiedzie zbyt dobrze jako firmie. A ci zgrywają wielkich producentów. Dużo by opowiadać, bo rozmową była trochę dłuższa i wkurzyli mnie jeszcze bardziej, ale nie ma sensu opowiadać. Zachowali się bardzo brzydko wobec mnie.
Do tego moja mama mnie bardzo zdenerwowała wczoraj, bo zamiast służyć dobrym słowem, stwierdziła że ona nie widzi innego wyjścia, jak nasz przyjazd do Polski. Bo oczywiście to jest takie proste i w Polsce nagle nam man≥ą sypnie z nieba. Najpierw stwierdziła, ze w pracach to moglibyśmy sobie przebierać w PL, a potem stwierdziła, że w sumie to trzeba robić cokolwiek, choćby grać na ulicy. WTF... jak mam robić byle jaką robotę, to mogę to równie dobrze robić tutaj i pewnie wyjdę na tym lepiej. Mojej mamie nie wolno zaprzeczyć, także musiałam wysłuchać mądrości kobiety, który nie pracuje od 26 lat. Smaa się przy tym wszystkim zdenerwowałam, popłakałam, a wkońcu i tak zasiano mi mętlik w głowie i zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Wniosek jest następujący - do Polski opłacałoby mi się przyjechać tylko na znalezioną pracę z zarobkiem minimum 3000, chyba że moi szanowni rodzice gotowi są płacić za wynajem mieszkania. A to jest raczej wątpliwa sprawa.
Yh... dzisiaj mam ochotę walić głową w ścianę
Przepraszam, że taki elaborat i tylko i wyłącznie o sobie. Jest mi bardzo źle i głupie rzeczy mi już czasem przychodzą do głowy.