Melduję się z domu! :-)
Skurcze zaczęły się wczoraj o 5tej rano (bardzo lekkie). Uparcie siedziałam w domu do 11-12, także jak przyjechałam do centrum porodowego mieliśmy już 4 prawie 5cm rozwarcia i stamtąd poszło bardzo ładnie i szybko. Mały urodził się o 16.05. Poród w wodzie bez znieczulenia - jestem kozakiem Szczerze mówiąc nawet nie planowałam tak hippisowskiego porodu, a tu proszę. Co przychodził skórcz, dawałam radę, a jak odchodził myślałam tylko "spoko, nie jest tak źle, jeszcze niczego nie potrzebuje". A potem już zaczęły się parte. Jak długo trwały? Ciężko stwierdzić, bo straciłam kompletnie poczucie czasu, ale stawiałabym na mniej więcej godzinę. Zero krzyków, chociaż już ta końcówka wypychania była dość nieprzyjemna, więc powydawałam z siebie troszkę jakiśtam dźwięków, ale generalnie położna powiedziała, że sama była pod wrażeniem. M się spisał przecudnie, był bardzo dzielny. Jedno co to byłam w takim szoku, jak mały wyszedł, że włączyła mi się jakaś blokada i nie mogłam małego wziąć na ręce. Nie wiem czemu i wystraszyłam się, że coś ze mną jest nie tak. Oczywiście to minęło. No i tak jak Kubuś miał niby być taki wielki chłop z USG, urodził się 2900g i 51cm ))
Powiem wam, że cieszę się, że poszło dobrze. Położne były super, pokój - byłam w szoku. Wszystko nowe, basenik, sofa dla Iaina... i wszystko na NHS. Niestety nie obyło się bez obrażeń, więc mam szwy i potwornie boję się spojrzeć jak to wygląda. Nie jakieś koszmarne obrażenia i szczerze mówiąc najbardziej to mnie boli kość ogonowa - jakby ją sobie tak porządnie obiła.
Właśnie ładuję aparat, więc postaram się wrzucić wkrótce zdjęcia))
Skurcze zaczęły się wczoraj o 5tej rano (bardzo lekkie). Uparcie siedziałam w domu do 11-12, także jak przyjechałam do centrum porodowego mieliśmy już 4 prawie 5cm rozwarcia i stamtąd poszło bardzo ładnie i szybko. Mały urodził się o 16.05. Poród w wodzie bez znieczulenia - jestem kozakiem Szczerze mówiąc nawet nie planowałam tak hippisowskiego porodu, a tu proszę. Co przychodził skórcz, dawałam radę, a jak odchodził myślałam tylko "spoko, nie jest tak źle, jeszcze niczego nie potrzebuje". A potem już zaczęły się parte. Jak długo trwały? Ciężko stwierdzić, bo straciłam kompletnie poczucie czasu, ale stawiałabym na mniej więcej godzinę. Zero krzyków, chociaż już ta końcówka wypychania była dość nieprzyjemna, więc powydawałam z siebie troszkę jakiśtam dźwięków, ale generalnie położna powiedziała, że sama była pod wrażeniem. M się spisał przecudnie, był bardzo dzielny. Jedno co to byłam w takim szoku, jak mały wyszedł, że włączyła mi się jakaś blokada i nie mogłam małego wziąć na ręce. Nie wiem czemu i wystraszyłam się, że coś ze mną jest nie tak. Oczywiście to minęło. No i tak jak Kubuś miał niby być taki wielki chłop z USG, urodził się 2900g i 51cm ))
Powiem wam, że cieszę się, że poszło dobrze. Położne były super, pokój - byłam w szoku. Wszystko nowe, basenik, sofa dla Iaina... i wszystko na NHS. Niestety nie obyło się bez obrażeń, więc mam szwy i potwornie boję się spojrzeć jak to wygląda. Nie jakieś koszmarne obrażenia i szczerze mówiąc najbardziej to mnie boli kość ogonowa - jakby ją sobie tak porządnie obiła.
Właśnie ładuję aparat, więc postaram się wrzucić wkrótce zdjęcia))