Przepraszam, że nie pisałam wcześniej, ale tak
Syneczki powiedziała, musiałam zostać na obserwacji. Ehh... nic nie wiadomo, stwierdzili, że są prawie pewni, że krew nie jest z macicy. Natomiast skąd jest i dlaczego - ciężko powiedzieć. Niemniej jednak, lekarz kazał mi się mieć na baczności ze względu na moją historię i to, co się działo przez ostatnie trzy dni. Chodzi o ryzyko zbyt wczesnego porodu. Nie wiem co o tym myśleć szczerze mówiąc. Brak jasnej odpowiedzi jest potwornie frustrujący. Z drugiej strony na pewno ulga, że skończyło się tylko na stresie. W nocy mnie coś gniotło to tu, to tam. Teraz również, ale wydaje mi się, że spowodowane jest to właśnie stresem. No nic... mam nadzieję, że nie będzie już więcej takich cyrków. Na poród jeszcze jest nieco za wcześnie, więc niech mu się nie spieszy.
Oczywiście rozumiem ich brak diagnozy. Zrobili mi badania - szyjka szczelnie zamknięta, mały jest bardzo aktywny i serce mu bije w porządku. Nie było powodów by uważać, że z łożyskiem jest coś nie tak. No i przede wszystkim nic mnie nie boli.
Bardzo w porządku lekarz mi się trafił. Z kolei laska, położna, która mnie przyjmowała, uznała pewne moje grzeczne prośby za objaw paniki i traktowała mnie jak idiotkę, co mnie i M tylko dodatkowo zdenerwowało.
Calogera, Twoją wiadomość na temat łożyska dostałam dopiero teraz, więc nie udało mi się zapytać.
W sumie sama nie wiem, jak się czuję. Pewne obawy, o których udało mi się na jakiś czas zapomnieć, powróciły. W nocy budziłam się co chwilę, bo wydawało mi się, że coś mnie boli. Starałam się sobie wytłumaczyć, że wszystko jest ok, a ból jest wytworem mojej wyobraźni.
Dzięki wielkie za waszą troskę. Mimo tego, że tak naprawdę nic się nie stało, jestem trochę rozbita tym. Nie spodziewałam się na tym etapie żadnych cyrków, zwłaszcza, że wcześniej żadne plamienia mi nie dokuczały w tej ciąży. W każdej poprzedniej były znakiem, że działo się coś bardzo złego. No nic... muszę się jakoś wyciszyć.
Przepraszam, że tak o sobie
Syneczki ogromu szczęścia i spełnienia marzeń dla synka!