Hejka
Ja tylko na chwilę. Wczoraj przyjechaliśmy do Wawy, spędzimy tu święta. Jak ja kocham mój domek

zaczynam żałować, że wybraliśmy, a właściwie ja wybrałam (co jak narzekam, to M mi skwapliwie wypomina

) to mieszkanie, które wybrałam. Jednak co nowe, to nowe, a w starym wszystko zaczyna się sypać, o zabijających nas kosztach ogrzewania, nie wspominam

oszczędzamy na gazie dogrzewając się kominkiem, a jakoże M cały dzień nie ma, ja się czuję, jakbym w piecu musiała palić, jak za dawnych czasów. Tylko pieca nie trzeba tak często czyścić, tylko popiół wybrać, a tu jeszcze szyby wyczyścić

ech... byle ten rok przeżyć, na wiosnę powinno być lepiej, grzać nie trzeba będzie, a mamy tam duuuży taras i ogródek (co mnie właśnie do tego mieszkanka przekonało :-() a na następną zimę (mam nadzieję, że ta będzie cała taka ciepła) może uda się przekonać M do zmiany lokum. Jemu głupio jest przed swoją firmą, bo oni nam płacą za wynajem, mimo że redukują koszty, pracownicy nie mieli żadnych premii czy bonów na świeta. no i m nie chce ich rozdrażniać, że nam się nie podoba, to co sami wybraliśmy.
A co do doprowadzenia domu do porządku, to że tak się kolokwialnie wyrażę: walę piekarnik, nie sprzątam. i tak kiepsko i nierówno grzeje, więc pewnie nic nie będę w nim robić, bo nie wiem jakby wyszło i czy w ogóle by wyszło. Tak to wszystko mniej więcej ok jest.