Susi, śliczna córcia, pewnie teraz też, skoro 3 lata temu taka ładna była I faktycznie szczęśliwa z przybrudzenia!
Mrówka, moja pani gin tylko wymyśliła, że jeśli nie będzie postępu porodu po paru godzinach już tych mocnych skurczy, to weźmie mnie na cięcie, żeby nie męczyć oczu przez kilkanaście czy dwadzieścia godzin. Ale jak to wyjdzie, to zobaczymy. Nie chcę chyba szukać jakichś "lewych" powodów, sama nie jestem do końca przekonana i wolałabym urodzić naturalnie, i tylko mam tę świadomość, że w razie czego oczu nikt mi nie odda... Wolałabym, gdyby okulista mi powiedział, że nie mogę rodzić sn i koniec, ale okulista mówi, że te zmiany co mam w oku to nie jest jeszcze bezpośrednie wskazanie, więc nie może wypisać zaświadczenia, natomiast on osobiście oczywiście nie gwarantuje, że wysiłek porodu nie doprowadzi do nasilenia tych zmian i pęknięcia/odklejenia siatkówki (po tym, jak spytałam, czy w takim razie mogę rodzić sn i na pewno nic mi nie będzie). Trzech okulistów mi powiedziało to samo! No to co ja mam zrobić? Nie ma to jak zostawić pacjenta ze świadomością, że został odpowiednio poinformowany i niech sam się martwi :/ Ech, temat rzeka. Idę jeszcze w lutym skontrolować oczy, czy się nie pogorszyło w czasie ciąży. Jakby się dało urodzić szybko, to pewnie nic by mi się nie stało, ale te 9-10 godzin od momentu pierwszego skurczu (zakładając, że potem mnie wezmą na stół) to jednak dużo czasu...
Trzymam kciuki za wizyty i za Flower!
Masiosia, trzymaj się tam dzielnie, widzę, że się kiepściuchno czujesz... Ja myślałam, że już nie dam rady z pracą, ale jednak mi się poprawiło, więc chodzę dwa dni w tygodniu, ale przedtem też tak się czułam kiepsko i to jest okropne.
A wkładanie majtek też mi średnio idzie Bo chcę jak najszybciej, bez schylania, i to się tak nie da... Głupiam, bo przecież mogę się jeszcze schylić i robię to regularnie i tak, bo obsługuję miski kotów (m im obsługuje kuwetę).
Dziewczyny, czytałyście może którąś z części "Dziecko dla odważnych" Leszka Talko? Koleżanka mi pożyczyła, i rzeczywistość tam opisana jest tak straszna, że na razie mamy z m niezłą polewkę w czasie czytania, ale to śmiech podszyty strachem... Na szczęście u żadnego z naszych znajomych nie jest aż tak źle, więc myślę, że dużo w tym przesady... Ale po przeczytaniu drugiej i trzeciej części (Talko ma tam już dwójkę dzieci) i o tym, co te dzieci wyrabiają, patrzę o wiele łaskawszym wzrokiem na moje kotki Ich przewiny z najwyższej półki to rozbicie czegoś (raz na pół roku), podrapanie obicia na krześle (założyliśmy pokrowce), zrobienie kupy na podłogę bo kuweta jest dla nich za brudna, choć czasem nic w niej nie ma (raz na miesiąc), wskoczenie na blat w czasie robienia obiadu i ukradnięcie kotleta (czasem). Dotychczas się denerwowałam na nich bardzo, ale w porównaniu z dziećmi Talko mamy ogólną sielankę i najgrzeczniejsze stworzenia pod słońcem! Polecam Wam książkę do pośmiania się - z nutką goryczy...
Mrówka, moja pani gin tylko wymyśliła, że jeśli nie będzie postępu porodu po paru godzinach już tych mocnych skurczy, to weźmie mnie na cięcie, żeby nie męczyć oczu przez kilkanaście czy dwadzieścia godzin. Ale jak to wyjdzie, to zobaczymy. Nie chcę chyba szukać jakichś "lewych" powodów, sama nie jestem do końca przekonana i wolałabym urodzić naturalnie, i tylko mam tę świadomość, że w razie czego oczu nikt mi nie odda... Wolałabym, gdyby okulista mi powiedział, że nie mogę rodzić sn i koniec, ale okulista mówi, że te zmiany co mam w oku to nie jest jeszcze bezpośrednie wskazanie, więc nie może wypisać zaświadczenia, natomiast on osobiście oczywiście nie gwarantuje, że wysiłek porodu nie doprowadzi do nasilenia tych zmian i pęknięcia/odklejenia siatkówki (po tym, jak spytałam, czy w takim razie mogę rodzić sn i na pewno nic mi nie będzie). Trzech okulistów mi powiedziało to samo! No to co ja mam zrobić? Nie ma to jak zostawić pacjenta ze świadomością, że został odpowiednio poinformowany i niech sam się martwi :/ Ech, temat rzeka. Idę jeszcze w lutym skontrolować oczy, czy się nie pogorszyło w czasie ciąży. Jakby się dało urodzić szybko, to pewnie nic by mi się nie stało, ale te 9-10 godzin od momentu pierwszego skurczu (zakładając, że potem mnie wezmą na stół) to jednak dużo czasu...
Trzymam kciuki za wizyty i za Flower!
Masiosia, trzymaj się tam dzielnie, widzę, że się kiepściuchno czujesz... Ja myślałam, że już nie dam rady z pracą, ale jednak mi się poprawiło, więc chodzę dwa dni w tygodniu, ale przedtem też tak się czułam kiepsko i to jest okropne.
A wkładanie majtek też mi średnio idzie Bo chcę jak najszybciej, bez schylania, i to się tak nie da... Głupiam, bo przecież mogę się jeszcze schylić i robię to regularnie i tak, bo obsługuję miski kotów (m im obsługuje kuwetę).
Dziewczyny, czytałyście może którąś z części "Dziecko dla odważnych" Leszka Talko? Koleżanka mi pożyczyła, i rzeczywistość tam opisana jest tak straszna, że na razie mamy z m niezłą polewkę w czasie czytania, ale to śmiech podszyty strachem... Na szczęście u żadnego z naszych znajomych nie jest aż tak źle, więc myślę, że dużo w tym przesady... Ale po przeczytaniu drugiej i trzeciej części (Talko ma tam już dwójkę dzieci) i o tym, co te dzieci wyrabiają, patrzę o wiele łaskawszym wzrokiem na moje kotki Ich przewiny z najwyższej półki to rozbicie czegoś (raz na pół roku), podrapanie obicia na krześle (założyliśmy pokrowce), zrobienie kupy na podłogę bo kuweta jest dla nich za brudna, choć czasem nic w niej nie ma (raz na miesiąc), wskoczenie na blat w czasie robienia obiadu i ukradnięcie kotleta (czasem). Dotychczas się denerwowałam na nich bardzo, ale w porównaniu z dziećmi Talko mamy ogólną sielankę i najgrzeczniejsze stworzenia pod słońcem! Polecam Wam książkę do pośmiania się - z nutką goryczy...