reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

.:. Mamusie marzec 2014 .:.

reklama
Hania, przykro mi bardzo, bardzo ... ściskam i życze udanych następnych starań!
Baby, chyba się uspokoiłaś z tym białkiem, co? cieszymy się, że wszystko dobrze :tak:
 
z powodu mojej wczorajszej nieobecności pozwolę sobie jeszcze napisać krótko o moim porodzie.
miałam termin na 8 marca (tak jak teraz), ale kompletnie nic się nie działo, skurczy brak, odejścia wód brak, no i 15 marca zgłosiłam się do gina po skierowanie już do szpitala. leżałam i leżałam, aż 19 marca wprowadzili mi cewnik Folleya na rozwarcie szyjki. zaczął działać, bo miałam skurcze dosyć mocne, ale po kilku godzinach się uspokoiły. nikt mnie nawet nie zbadał, bo skoro cewnik nie wypadł (ogromny balonik), to znaczy, że rozwarcia nie ma. noc przespałam spokojnie. rano wezwało mnie WC, ciach .. balonik na podłodze. lecę do zabiegowego na badanie, już 6 cm rozwarcia. mąż był już na oddziale. no i na porodówkę. podali oxy kroplówką i jeszcze antybiotyk, bo miałam bakterie. oxy zadziałała, bóle okropne, z brzucha, z krzyża, skąd się da. no i znowu cisza. ustąpiły .. jak tak dalej pójdzie, to dzisiaj nie urodzę - straszyli. a nagle siuuu.. pełno krwi. brzuch zaczął się na maksa stawiać, taki naprężony, że nie dało się palcem dotknąć. łożysko się odklejało i od razu na CC. mąż dał ile i komu trzeba i był ze mną przy CC. znieczulenie szybko, cięcie szybko, zaraz płacz Lilki, 4010 g i 61 cm, lekarz z entuzjazmem orzekł, ze przy naturalnym popękałabym na wszystkie strony, przy takim dziecku. potem znowu krwotok, ja już zaczęłam słabnąć, a lekarz normalnie przeklinał stojąc nade mną.. i tylko "ku*** mać!" co chwilę. czułam jak po rękach krew.. no, już bez szczegółów. szyli mnie długo, bardzo długo, ale ja już miałam Lilkę przy buzi, więc było cudownie. potem 2-3 godziny na pooperacyjnej i wieczorem znalazłam się na oddziale. współtowarzyszka już leżała, też po cesarce. a w nocy już koszmar .... pielęgniarki to takie france, że przy wypisie napisałam normalnie skargę. dziecko będzie płakać całą noc, a nie przyjdzie żadna. dopiero przyszła do nas pielęgniarka od matek (nie od dzieci!!). ale to płakało dziecko koleżanki, bo moje to całą noc się dławiło i krztusiło tymi wodami płodowymi, których się jeszcze nie pozbyła. to jest właśnie przewaga SN nad CC, tam dziecko przeciskając się przez kanał automatycznie wypluwa z siebie wody. rano pionizacja, przyszli rehabilitantki, powiedziały, że trzeba najpierw spuscić nogi, potem unieść się na ręce i wstać. "szybko, szybko" :baffled: okej, poczekam na męża .... przyszedł Sylwek i powoli wstałam, a jak już wstałam to było dobrze, dałam rade. miałam motywację taką, że jeśli sama nie będę wstawać, to żadna pielęgniarka do nas i tak nie zajrzy, więc im szybciej się rozchodzę, tym lepiej dla nas obu.
teraz przy bliźniakach, pewnie, że bym chciała SN, ale jeśli się ułożą oboje główkowo, a z tym to różnie ;-)

edit: po doświadczeniach w tym szpitalu, ciężko mi uwierzyć, że są takie, gdzie zabieraja dziecko matkom po cesarce, by te mogły odpocząć. ale jak Was czytam, to chyba jednak jest to możliwe ;-)
i jeszcze co do blizny: niewidoczna, bo pod bielizną. ale smarowałam ją maścią Cepan, zbladła i mała różnica między nią a skórą obok.
 
Ostatnia edycja:
Dziewczynki a ja po pierwszej mojej wizycie. Cała szczęśliwa i w skowronkach. Moja kruszynka ma 13,3 mm, to 7t 3 d. A najcudowniejsze było usłyszeć serduszko.Ginekolog powiedział ze troszkę późno ta pierwsza wizyta. Kazał brać kwas foliowy i witaminki.Przepisał badania i dał skierowanie do poradni prenatalnej. Przy usg okazało się że mam też torbiel, ale uspokoił i powiedział żeby się nią nie przejmować.Wstawię zaraz moje usg.
Haniu, przykro mi niezmiernie. Trzymaj się!!
 
Hania, bardzo mi przykro :(

Mewa, no to widzę, że swoje przeżyłaś, a te położne u Ciebie to jakieś okropne zołzy!! U mnie zapytały czy mają zabrać maluszki na pierwszą noc i zostawiły nam (byłyśmy 2 po cc) słuchwkę od telefonu stacjonarnego, żebyśmy o każdej porze dnia i nocy mogły do nich zadzwonić w razie potrzeby.
 
Haniu trzymaj się, nastepnym razem się uda!
Jagna (chyba, tyle piszecie, że można się pogubić:p) to fajnie, że ten sam termin :)
Co do prywatnych lekarzy to i ja chodzę prywatnie, no i cóż wybulę za badania i wizyty ale przynajmniej czuję się komfortowo i bezpiecznie, każde pytanie jest wyjaśniane.
Co do plamień i duphastonu to ja w 1 ciąży tak miałam i leżałam 10 dni w domu. Plamienia nie przesżły od razu, tylko chyba 2 lub 3 dzień. Grunt to leżeć i nie panikować.
Mój Maluch wymyślił sobie zabawę - biega i pcha takiego brzęczącego prosaiczka na patyku a ja mam biegać i ciągnąć wywrotkę na sznurku. Trochę pobiegam ale potem padam, więc go unieszczęśliwiam ;)Teraz poszedł na szczęście spać więc i ja idę w drzemkę (mały wstaje przed 6 i narzuca tempo;))
Pozdrawiam:)
 
HANIA - trzymaj się mocno, życzę duuużo zdrówka.

KOTTI2 - wiesz, ja po hormonach (łagodzenie ZNP) też przytyłam wiec obecna waga i tak jest dla mnie o 6 kg za duża. ale przynajmniej mi kości nie sterczą.

Pozdrawiam wszystkie dziewczyny i miłego popołudnia życzę.
 
Ja dwójkę swoją rodziłam z prywatną położną - wtedy to był koszt 300-500 zł. Komfort psychiczny - nieoceniony! Z córką poszło sprawnie już na porodówce (wcześniej 36h regularnych bóli krzyżowych, choć nisko sytuowanych na skali - 50/60). Na porodówkę trafiłam o 18.15, a o 20:55 usłyszałam radosny okrzyk ;)
Z synem było trudniej... Rozwarcie postępowało i jak doszło do 6cm. poszłam do wanny (rewelacyjnie łagodzi bóle). Jak wyszłam od razu Beata (położna) mnie zbadała i po jej minie widziałam, że coś jest nie tak. Okazało się, że maluch się cofnął... Masaż szyjki co chwilę, badania. Okazało się, że zrobiło mi się tyłozgięcie macicy w trakcie porodu. Lekarka ręcznie mi nastawiała ją "do wchodu". Pominę ten etap opowieści, bo to chyba było najgorsze z całego porodu. Maluch urodził się całkiem spory (4140, 60cm.) i przez jego wymiary podczas "wychodzenia" złamał obojczyk. Neonatolog, która go badała tego nie zauważyła, ale uczuliła mnie na to Beata mówiąc "pilnuj, bo słyszałam chrupnięcie. Na pewno obojczyk strzelił". Potwierdziło się. Oczywiście nie jest to nic groźnego u noworodka - szybko się zrasta i nie ma po tym śladu. Z porodówki SZŁAM na położnictwo sama, nie chciałam jechać na wózku. Po godzinie poleciałam do dyżurki upominając się o mojego smyka - giganta :) Wyobraźcie sobie jego w porównaniu do córeczki dziewczyny, z którą leżałam (2400g.) :)
Mimo, że poród z małym był ciężki, to i tak mam nadzieję na trzeci sn.
 
reklama
Do góry