..aenye
Mama grudniowa'06
a ja jestem zalamana - bede garowac z dziecmi na chacie pol roku albo cos kolo tego. glupia dyrka z pkola obawia sie, ze nie dopilnuje, zeby dzieci umyly rece po bytnosci w kiblu. albo nie wiem co, grunt, ze mimo, ze Filip zdrowy, musialam go z pkola dzis zabrac i beda mogli wrocic dopiero z papierkiem, ze w posiewie nic nie wykryto. a salmonella moze z kupa wylazic nawet pol roku, nie mowiac o tym, ze jej nosicielem mozna byc do konca zycia.
to moze niech zbada wszystkie dzieci, ktore mialy stycznosc z Maksem, albo moze inne dzieci, ktore mialy sraczke w niedlugim czasie - bo rodzice tak ot posiewu za 40zl nie robia i moze nawet nie wiedza, ze ktores dziecko na to choruje. albo niech zbada wszystkie babki pracujace w pkolu, i siebie nawet, bo przeciez on to gdzies musial zlapac. cholera jasna psia mac.
dzwonilam do sanepidu i babka byla wielce zdziwiona, mowi, ze nie ma absolutnie takich procedur, zeby rodzenstwu wzbraniac przychodzenia do pkola w takiej sytuacji, ze nawet nie ma w obowiazku sanepid badac rodzenstwa, jesli nie ma objawow chorobowych. i ze salmonella nie mozna sie zarazic tak sobie, ze nie zdarza sie praktycznie, zeby np rodzic od dziecka zlapal, ze jak sie po prostu myje rece po wyjsciu z kibla - zwyczajnie, bez dezynfekcji nawet - to nie ma opcji.
i ze najczesciej dyrektorzy przymykaja oko na przypadki salmonelli wsrod dzieci, jesli te byly leczone antybiotykiem i nie zarazaja juz, tylko sa nosicielami.
ale nasza dyrka ma racje wlasne.
trzymajcie kciuki, zeby posiewy, ktore jutro zaniose, okazaly sie jalowe - tzn glownie za posiewy Felka (dzisiaj zaniesiony) i Filipa (jutro zaniose). i jeszcze lekarz moj kazal powtorzyc Maksowi badanie tez, bo wg niego to nie wyglada na salmonelle, ze on dopuszcza wersje, ze zle zostala probka zbadana... fajnie byloby, co.. marzenie scietej glowy..
ponoc jakby to byla salmonella to nie skonczyloby sie na jednym przypadku - ze zwykle sie robi z tego niejako epidemia - ze w pkolu chorowaloby kilkanascioro dzieci albo cala rodzina, jesli razem jemy (a tak jest). i ze nie mialaby tak lekkiego przebiegu! ze dziecko byloby nie do zycia, wysoka goraczka, wymioty (ktorych nie bylo) utrzymujaca sie biegunka.. no ale glownie ze byloby wiecej zachorowan i on by o tym wiedzial, jako ze w szpitalu pracuje tez, a duzy odsetek zachorowan na salmo konczy sie w szpitalu wlasnie..
ryczec mi sie chce. kocham moje dzieci, ale 24h na dobe 7/7 i tak cale tygodnie z nimi nie wytrzymam. ni .... matko bosko czestochosko. ocipieje
i mam zly dzien.. BARDZO.
to moze niech zbada wszystkie dzieci, ktore mialy stycznosc z Maksem, albo moze inne dzieci, ktore mialy sraczke w niedlugim czasie - bo rodzice tak ot posiewu za 40zl nie robia i moze nawet nie wiedza, ze ktores dziecko na to choruje. albo niech zbada wszystkie babki pracujace w pkolu, i siebie nawet, bo przeciez on to gdzies musial zlapac. cholera jasna psia mac.
dzwonilam do sanepidu i babka byla wielce zdziwiona, mowi, ze nie ma absolutnie takich procedur, zeby rodzenstwu wzbraniac przychodzenia do pkola w takiej sytuacji, ze nawet nie ma w obowiazku sanepid badac rodzenstwa, jesli nie ma objawow chorobowych. i ze salmonella nie mozna sie zarazic tak sobie, ze nie zdarza sie praktycznie, zeby np rodzic od dziecka zlapal, ze jak sie po prostu myje rece po wyjsciu z kibla - zwyczajnie, bez dezynfekcji nawet - to nie ma opcji.
i ze najczesciej dyrektorzy przymykaja oko na przypadki salmonelli wsrod dzieci, jesli te byly leczone antybiotykiem i nie zarazaja juz, tylko sa nosicielami.
ale nasza dyrka ma racje wlasne.
trzymajcie kciuki, zeby posiewy, ktore jutro zaniose, okazaly sie jalowe - tzn glownie za posiewy Felka (dzisiaj zaniesiony) i Filipa (jutro zaniose). i jeszcze lekarz moj kazal powtorzyc Maksowi badanie tez, bo wg niego to nie wyglada na salmonelle, ze on dopuszcza wersje, ze zle zostala probka zbadana... fajnie byloby, co.. marzenie scietej glowy..
ponoc jakby to byla salmonella to nie skonczyloby sie na jednym przypadku - ze zwykle sie robi z tego niejako epidemia - ze w pkolu chorowaloby kilkanascioro dzieci albo cala rodzina, jesli razem jemy (a tak jest). i ze nie mialaby tak lekkiego przebiegu! ze dziecko byloby nie do zycia, wysoka goraczka, wymioty (ktorych nie bylo) utrzymujaca sie biegunka.. no ale glownie ze byloby wiecej zachorowan i on by o tym wiedzial, jako ze w szpitalu pracuje tez, a duzy odsetek zachorowan na salmo konczy sie w szpitalu wlasnie..
ryczec mi sie chce. kocham moje dzieci, ale 24h na dobe 7/7 i tak cale tygodnie z nimi nie wytrzymam. ni .... matko bosko czestochosko. ocipieje
i mam zly dzien.. BARDZO.