altaya7
mama VI 2008 i VIII 2011
ale temat ciężki.. no no..
zacznę od tego że jestem osoba wierzącą, praktykującą, wychowaną w religijnej rodzinie, blisko Kościoła, a mój brat za rok zostanie księdzem.. jestem wdzięczna rodzicom że przekazali mi swoją wiarę bo dużo mi ona daje, ale zrozumie to jedynie osoba która również wierzy.. bo tak jak któras z Was pisała wiara daje łaskę.. to jest coś czego się nie da tak po prostu opisać, to taka wewnętrzna moc, która szczególnie w trudnych momentach daje nam siłę. Nie raz w obliczu różnych niepokoi wystarczyło mi świadomość obecności Boga w moim życiu, pomodlenie się i to dodawało mi otuchy.. dodam jeszcze, że na swojej drodze spotkałam świetnych księży, potrafiących zarazić optymizmem, humorem i jakąś taka energią, a przy tym byli, a właściwie są to po prostu fajni zwykli ludzie..
co do Tonyi to myslę, że napewno jej intencją nie było obrażanie kogokolwiek a słowa nie były skierowane do nikogo konkretnego.. to było jej szczere zdanie i opinia i o to chyba chodziło w tym temacie - żeby mówić szczerze i otwarcie.. nie można kogoś winić za to że myśli tak a nie inaczej.. ja również jestem zdania, że osoby niewierzące omija coś wspaniałego, co jedynie może poczuć osoba wierząca..
Tonya.. piszesz że w Kościele cały czas mówią o nawracaniu, rachunku sumienia itp. i nie ma w tym radości życia.. ale przecież mówi się też dużo o tym, że mimo iz jesteśmy grzeszni to jak tylko będziemy chcieli to zawsze możemy wrócić do Pana Boga, który przecież jest dobry i miłosierny.. a przypowieści o synu marnotrawnym, o zagubionej owieczce.. przeciez one dają duzo nadziei i takiego pozytywnego nastawienia..
kiedyś również nie pojmowałam dlaczego np. Kościół potępia in vitro, ale zaczęłam zgłębiać temat.. zaczęłam bliżej poznawać zagadnienie i teraz ja sama jestem przeciwna zabijaniu zarodków.. po prostu zrozumiałam pozycję Kościoła.. tak było również w kilku innych przypadkach..
hmm.. pewnie zaraz na mnie naskoczy tabun dziewczyn ale chiałam napisac jeszcze o jednym.. dodam, że to jest moje zdanie.. po prostu nie rozumiem stwierdzenia "jestem wierząca, ale niepraktukująca".. dla przykładu podam taką "anegdotę":
pewien ksiądz będąc z kolędą u jednego małżeństwa spytał czego nie uczęszczają na Mszę Św... w odpowiedzi usłyszał: "jesteśmy wierzący, ale niepraktykujacy".. ksiądz posiedział jeszcze chwilę po czym wstał do wyjścia.. po drodze jednak stanął przed dużym kwiatkiem stojącym na podłodze, rozpiał rozporek i zaczął oddawać mocz.. oczywiście zaraz napotkał się z wielkim oburzeniem i słowami gospodyni: "ale gdzie kultura u księdza?!", na co ksiądz odpowiedział: "proszę pani.. ja jestem kulturalny ale niepraktykujacy.."
to tyle w tym temacie
zacznę od tego że jestem osoba wierzącą, praktykującą, wychowaną w religijnej rodzinie, blisko Kościoła, a mój brat za rok zostanie księdzem.. jestem wdzięczna rodzicom że przekazali mi swoją wiarę bo dużo mi ona daje, ale zrozumie to jedynie osoba która również wierzy.. bo tak jak któras z Was pisała wiara daje łaskę.. to jest coś czego się nie da tak po prostu opisać, to taka wewnętrzna moc, która szczególnie w trudnych momentach daje nam siłę. Nie raz w obliczu różnych niepokoi wystarczyło mi świadomość obecności Boga w moim życiu, pomodlenie się i to dodawało mi otuchy.. dodam jeszcze, że na swojej drodze spotkałam świetnych księży, potrafiących zarazić optymizmem, humorem i jakąś taka energią, a przy tym byli, a właściwie są to po prostu fajni zwykli ludzie..
co do Tonyi to myslę, że napewno jej intencją nie było obrażanie kogokolwiek a słowa nie były skierowane do nikogo konkretnego.. to było jej szczere zdanie i opinia i o to chyba chodziło w tym temacie - żeby mówić szczerze i otwarcie.. nie można kogoś winić za to że myśli tak a nie inaczej.. ja również jestem zdania, że osoby niewierzące omija coś wspaniałego, co jedynie może poczuć osoba wierząca..
Tonya.. piszesz że w Kościele cały czas mówią o nawracaniu, rachunku sumienia itp. i nie ma w tym radości życia.. ale przecież mówi się też dużo o tym, że mimo iz jesteśmy grzeszni to jak tylko będziemy chcieli to zawsze możemy wrócić do Pana Boga, który przecież jest dobry i miłosierny.. a przypowieści o synu marnotrawnym, o zagubionej owieczce.. przeciez one dają duzo nadziei i takiego pozytywnego nastawienia..
kiedyś również nie pojmowałam dlaczego np. Kościół potępia in vitro, ale zaczęłam zgłębiać temat.. zaczęłam bliżej poznawać zagadnienie i teraz ja sama jestem przeciwna zabijaniu zarodków.. po prostu zrozumiałam pozycję Kościoła.. tak było również w kilku innych przypadkach..
hmm.. pewnie zaraz na mnie naskoczy tabun dziewczyn ale chiałam napisac jeszcze o jednym.. dodam, że to jest moje zdanie.. po prostu nie rozumiem stwierdzenia "jestem wierząca, ale niepraktukująca".. dla przykładu podam taką "anegdotę":
pewien ksiądz będąc z kolędą u jednego małżeństwa spytał czego nie uczęszczają na Mszę Św... w odpowiedzi usłyszał: "jesteśmy wierzący, ale niepraktykujacy".. ksiądz posiedział jeszcze chwilę po czym wstał do wyjścia.. po drodze jednak stanął przed dużym kwiatkiem stojącym na podłodze, rozpiał rozporek i zaczął oddawać mocz.. oczywiście zaraz napotkał się z wielkim oburzeniem i słowami gospodyni: "ale gdzie kultura u księdza?!", na co ksiądz odpowiedział: "proszę pani.. ja jestem kulturalny ale niepraktykujacy.."
to tyle w tym temacie