Zaglądam z ciekawością w nowy wątek a tu takie poważne tematy....
Kiedyś za czasów podstawówki biegałam na różańce, roraty....Potem w liceum chodziłam na pielgrzymki. Dzięki temu tak jak pisze
Tonya poznałam "środowisko" sług Bozych od środka. Ja akurat trafiłam na bardzo dobre wzorce. Nie spotkałam już później takich kapłanów z powołania jak wtedy. Nie byli to moralizujący, indoktrynujący "wybrańcy" ale naprawdę mądrzy ludzie.
Potem na studiach już tego nie kontynuowałam i na wiele spraw spojrzałam inaczej. Choć nie podważam wielu "pierwotnych" dogmatów i zasad wiary katolickiej uważam, że Kościół od początku swego istnienia ewoluował i nadal powinien to robić. A teraz skostniał i stoi w miejscu. Dotyczy to chociażby rozwodów, antykoncepcji, in vitro......skoro mógł np. zaakceptować transfuzje krwi, przeszczepy organów dla ratowania życia to te powyższe tematy są następne w kolejce. Bo rzeczywistość jest już teraz z goła inna. A ślepe-dosłowne czytanie Ksiąg prowadzi do fanatyzmu - jak w przypadku chocby Islamu.
Osobny temat to księża ich (niektórych) pazerność, niewłaściwe zachowania, związki na boku, ferment w najwyższych władzach kościelnych.......no ale w wierze to nie oni są najważniejsi. Dlatego tak wielu ludzi "obraża" się na Kościół właśnie przez kapłanów, złych kapłanów.
Po ślubie kościelnym i urodzeniu F. trochę "zarzuciłam" niedzielne msze, zostały tylko te odświętne ale teraz staramy się to zmienić. F. jest ochrzony i będzie przyjęty. Potem sobie zadecyduje.
Wierzę, żyję (staram się) żyć w zgodzie z wiarą katolicką, i te zasady przekazuję swojemu dziecku. Nie ze wszystkim się zgadzam ale dotyczy to głównie skostniałych zasad dyktowanych przez następców Św. Piotra na ziemi i postępowania księży.
Jeśli trafi się na dobra parafię (teraz takiej nie mam) to i na msze się chętnie chodzi.
Kiedyś jeszcze w domu rodzinnym chodziłam na msze akademickie. To było coś. Żadnych farmazonów, Ojca Rydzyka, moralizatorstwa. Kościół zawsze do full wypełniony był.
No i tak powinno być wszędzie ale mam wrażenie, że albo wierni nie potrafią stanowczo powiedzieć NIE takim zachowaniom albo wiekszość z nich to takie bezwolne owieczki.....a kościół lubi taki sterowalny tłum :-(Może nasze pokolenie jak się zestarzeje to coś zmieni, bo jestesmy bardziej "wyzwoleni" w kwestii wiary.....no chyba, że staniemy się babinkami w moherowych beretach ;-).
Mi osobiście nie przeszkadza, kto jakiej jest wiary lub nie wiary. Nie zaakceptowałabym tylko takiej, która "nakazuje" robic krzywdę i zło w jej imię. Znam osobiście Jehowych, ateistów........bardzo porządni ludzie, nie indoktrynują " na swoją" stronę Mocy

. Ważne kto jakim jest człowiekiem i czy postępuje etycznie, bo zasady te są wspólne dla wszystkich religii. A te dodatkowe "warunki" są tylko dodatkowe i albo ktoś wierzy i się z tym zgadza albo nie.
Jedyny ich problem, że w naszym kraju 96 % deklaruje się katolikami a wiadomo jak jest. I potem "patrzą" na innowierców jak na kosmitów, kiedy np. ich dziecko nie chodzi na religię lub na msze.