zasłyszane tu na szpitalnym korytarzu:
konserwator: (idący naprawiać zatkany odpływ rury) aaaaaaa ! rodzę!
salowa: Panie Mieciu, chyba słonia, bo trąba już wystaje...
a to dobre
dziewczynki widze, że u części dobre humorki a u części takie średnie. Kupiłam sobie jedną bluzkę i po tym co zobaczyłam w sklepach a raczej czego nie zobaczyłam stwierdziłam, że parę ciuchów kupię sobie na allegro. to wszystko co było, to kawałki szmat i to jakich drogich? jeszcze nie błam w h&m, ale i tak na internecie jest taniej. Dziś kupiłam sobie tylko jedną bluzkę, a chciałam też coś na tyłek, z biustonoszem też nici, ten który na mnie pasował, przy zapłacie okazało się, że ma jakąś skazę i ekspedientka powiedziała, że nie może mi go sprzedać, mam tam wrócić po 15 grudnia, bo będzie dostawa, ech... ale teściowa ma też po sklepach popatrzeć w USA i może cusik przyśle
na fryzjera już mi nie starczyło czasu :/ może w tym tygodniu dam radę, może jutro?
co do tych bluzek, to faktycznie, jak się ma wzrost 177 cm, to ciężko coś normalnego dostać, współczuję :/
bólów brzucha i pleców też współczuję, dziś coś podobnego poczułam
zx tymi kredytami to też przerąbane, jak tu cos samemu osiągnąć, jak nie dają?
za to, ze część z Was poznała płeć moje gratulacje składam a za resztę 3mam kciukasy
a ja dziś chyba poczułam pierwszego kopniaczka z prawej strony
tak mi się wydawało
na koniec opowiem Wam co mi się dziś przytrafiło
po powrocie z zakupów ogarnęliśmy z M kuchnię (był sajgon), trochę posprzątałam w salonie, powiesiłam pranie, zjedliśmy wczorajsze tortille i wzięłam sobie mojego laptopika do sypialni (tam M ma też swój komp stacjonarny), położyłam się na naszym wygodnym łóżeczku i zaczęłam czytać co tam naprodukowałyście na forum. W pewnym momencie podniosłam butelkę z sokiem (vitanella, czy jakoś tak) zakupionym dziś w biedronce, chciałam sobie nalać do szklaneczki, a to BACH, całe dolne wieczko się urwało, butelka została mi w rękach, laptop, pościel, łóżko i dywan zalane marchwiowym soczkiem z bananami...
czar prysł, a przez kolejną godzinę z M musieliśmy się uporać z tym bałaganem. Kołdra się suszy, pościel też (już wyprana), łóżko też, laptop też.
Będę tu wpadać, jak tylko M już wszystko zrobi co związane z pracą... jak nie urok, to... nie powiem już co. Mam nadzieję, że ten laptop będzie chodził, choć wylał się na niego prawie cały 975 ml sok :/
Koniec opowieści
Lecę się chyba umyć i spać, buziaki dla Was :*