Witam się!!
U nas po czasie hardcore, nastąpiła poprawa :-)
Mając za sobą taki poród, że głowa mała.. szycie, nawał mleczny, ogólne przygnębienie i kiepską kondycję..
NIGDY WIĘCEJ!
Poród trwał stosunkowo krótko, o 9 podłączyli mi kroplówkę (ze względu na skurcze, a brak postępu. Szyjka nie chciała za chiny współpracować) a urodziłam 14:50.
Do 4 cm jakoś poszło, chociaż było ciężko. Później dostałam zzo, bóle były mniejsze, już sie cieszyłam że tak to można rodzić
aż tu nagle nadeszły parte
Dziewczyny! myślałam, że mnie rozerwie
znieczulenie nic nie pomogło, wrzeszczałam jak orangutan.
Jakimś cudem wyszła głowa (nie obyło się bez nacięcia) i maluch zaklinował się, miał takie szerokie barki, że nie chciał przejść.
Lepiej nie będę pisać co wtedy czułam, ale to była istna masakra i rzeź - 4020g!
Po parciu, próbach położnej, naciskaniu lekarki na brzuch etc. wreszcie wyszedł! Mały Klusek
Cały i zdrowy, ale w mazi - przez co dostał 9pkt. Ja poszyta wzdłuż, wszerz, wszędzie
Wypisali nas do domu po 48h, cały dzień ryczałam z tęsknoty za drugim Malcem
, następnego dnia nawał - totalna załamka. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Pomogły okłady z lodu.
Dodatkowo Nikodem dostał żółtaczki i w piątek na tip top robiłam mu badanie na poziom bilirubiny - na szczęście nie wymaga naświetlania, ale jest żółty jakby wrócił z Egiptu.
Teraz jest już dobrze :-) nic mnie nie boli, prócz pogryzionych brodawek.
O cięciu, szyciu prawie w ogóle zapomniałam
Nasz kawaler to pasjonat cycowania - najchętniej ciągle by ssał i ssał. W nocy budzi się ok 2 razy na karmienie, w ciągu dnia właściwie co godzine. W domu mam sajgon, wyglądam jak czarownica.. Ale nikt nie mówił, że będzie lekko