o
stazi witaj wreszcie
cieszę się że wszystko ok...
makao,
diabliczka dziękuję jakoś dałam radę przynajmniej się dotleniłam...
najpierw byłam w tym zusie, baba dumała nad tym zaświadczeniem że myślałam że od jej wzdychania,ochania, achania to okna wywali... jezu jakie babska tam pracują...
Chciałam się zarejestrować do poradni... poszłam do jednej to baba do mnie z pretensjami że u nich to tylko prywatnie,co tam że skierowanie ma, "czytać Pani nie UMI??" a ja się wkurzyłam i powiedziałam "UMI... do widzenia;/"...
zadzwoniłam do jednej przychodni termin na ...luty! ;/ aha spoko se myśle... do lutego to ja glukozę będę mieć chyba już nawet we włosach...a jak zapytałam czy jak jestem w ciąży to ile bede czekać? a ona eee... ja nie wiem... prywatnie by było szybciej... no taki ch*j jak Batorego komin, że jeszcze do diabetyka będe bulić za wizyty...
zadzwoniłam do szpitala, najpierw mnie skierowała do innej kartoteki, zadzwoniłam to słuchałam muzyki...
ale się udało na jutro na 8 rano bez kolejki...
glukometr mam i se mierze.... ech masakra...