Wczoraj kolo 20:30 potracil nam ktos psa... śmiertelnie niedaleko naszego domu.
Najgorsze bylo to jak powiedzieć 4,5 latkowi ktory od urodzenia wychowywal się z nim...a z nami 11 lat
Powiedziwlismy Filipowi rano prawde...
Plakal...mowil ze chce do nuego, ale szybko tlumaczyl sam sobie ze chyba nie jest mu smutno bo jest w niebie z dziadziem, kretem,jezem,ptaszkiem i slimakiem co tez tam na gorce ich potracil samochod...
On na ten swoj maly mózdzek mega madry...stwierdził tez ze,szkoda ze dzidziulek juz nie pozna psa.
Nawet nie wiecie jak ja dzis z nim razem plakalam...
Całą noc nie spalam bo tak przezywalam
Wory pod oczami to mam po pas...a dziecko w brzuchu cala noc czulo i strasznie się ruszalo...juz się balam przez chwilę zeby bidy sobie nie narobic...ehhh DZIŚ w domu potwornie pusto i cicho...
Zobacz załącznik 1059449