reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Majóweczki 2020

Ja mam sioste o 7 lat młodsza i jesteśmy bardzo blisko. U mnie teraz będzie różnica 2 lata i też się boję jak to będzie, jak się zachowywać jako rodzic żeby pomóc dzieciom też się dogadywać między sobą.

Słuchajcie może są jakieś mądre książki na ten temat ? Macie coś do polecenia?
 
reklama
U moich jest różnica rok i 10 miesięcy. Powiem tak, pierwsze dwa lata to był koszmar, ale warto było :) teraz będzie dwójka od razu, może i lepiej, nie będzie jedno odstawać wiekiem. Bo różnica między majowymi a młodszym dziecięciem będzie 6 lat...
 
Jeśli na badaniu by wyszło że dziecko ma wiele wad lub jest silnie obciążone możliwością jakieś choroby nieuleczalnej, powodującej że dziecko np będzie kaleką do końca życia skazaną na pomoc drugiej osoby, to po pierwsze zrobilabym jeszcze badania u innych lekarzy. Na pewno zasięgnęła opinii lekarzy ze szpitala o 3 stopniu referencyjnosci. Jeśli te wszystkie diagnozy by się ze sobą zbiegały podjęłabym decyzję o aborcji. Nie wyobrażam sobie skazywać całej swojej rodziny na trud zajmowania się takim dzieckiem, szczególnie że moje pierwsze jest dla mnie równie ważne jak nie ważniejsze na ten moment. I widząc jak wygląda życie takich rodziców później, w zasadzie do śmierci to nie jest życie. Ani dla tego dziecka ani dla całej rodziny. To jest agonia w zarodku.
Mimo wszystko liczę że natura wie co robi. I jeśli faktycznie wystąpiłaby możliwość jakichś poważnych wad genetycznych to wszystkie poronienia właśnie redukują ryzyko urodzenia dziecka chorego. Pewnie jestem jedyna z takim podejściem ale nigdy nie poczułam jakiejś gigantycznej miłości przepełniającej moje ciało i umysł ani w tamtej ciąży ani w tej. Dopiero teraz jak syn jest kontaktowy to czuje z nim jakaś więź. Wcześniej był raczej obowiązkiem do spełnienia. Gdybym nadal uważała go za obowiązek to na pewno na drugie dziecko bym się nie zdecydowała ale pptrzebowalam sporo czasu by to zrozumieć.
 
Nie pisałam nigdzie, że rodzeństwo ma być dla siebie. To będą dwie różne istoty i tak zamierzam je traktować, a mogę mieć jedynie nadzieję że będą się dogadywać. Po prostu moim zdaniem mniejsza różnica wieku jest korzystniejsza i dzieciaki częściej lepiej się dogadują ze soba. Chodz zgadzam się z tym, że nie ma reguły i dużo zależy od rodziców.
Ale wybacz to co napisałaś, że dzieci ma się dla siebie to sprawiło, że tylko szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia. Ja mam dzieci, ale nie traktuje je jako coś co posiadam. Moja córka nie jest moją własnością. Moim obowiązkiem jest dobre wychowanie moich dzieci, zatroszczenie się o potrzeby, wsparcie, kiedy tego potrzebują, ale niestety bycie rodziciem nie sprawia z automatu dzieci do mnie należą.
Może źle dobrałam słowa, chodziło mi o to że dziecko nie jest dla wścibskiej sąsiadku, nie dla teściowej która chciała by już wnuki i nie dlatego że zegar biologiczny tyka i "zobaczycie kiedyś będziecie żałować". Mam niestety takie koleżanki które nasłuchały się bardzo dużo(ich partnerzy to już nie, ciekawa sprawa...). Idealnie jest jak obydwoje z rodziców są gotowi, czy to na pierwsze, czy na drugie, bez presji. Oczywiście są też sytuacje inne- ja jestem wpadką ;)
 
U mnie różnica bedzie 7 lat. To kwestia decyzji i tak życie też się ułożyło.

Ja z rodzeństwem mam roznice 30 minut (brat bliźniak), a reszta 3 lata i 7 lat i 12 lat. I kobtakt z kazdym taki sam. Wiec to nie robi różnicy. Każdy jest inny różnie moze być.



Co do imion to u Nas będzie Lena lub Krzyś.
 
To jakie rodzeństwo ma relacje zależy w dużej mierze od rodziców. Co do książki @katv to jest np Rodzeństwo-jak wspierać relacje swoich dzieci.

@olokolo91 ja już nie pamiętam początków poprzedniej ciąży i tego co wtedy myślałam dokładnie ale każdy z etapów dziecka po urodzeniu miał swój urok.
 
Jeśli na badaniu by wyszło że dziecko ma wiele wad lub jest silnie obciążone możliwością jakieś choroby nieuleczalnej, powodującej że dziecko np będzie kaleką do końca życia skazaną na pomoc drugiej osoby, to po pierwsze zrobilabym jeszcze badania u innych lekarzy. Na pewno zasięgnęła opinii lekarzy ze szpitala o 3 stopniu referencyjnosci. Jeśli te wszystkie diagnozy by się ze sobą zbiegały podjęłabym decyzję o aborcji. Nie wyobrażam sobie skazywać całej swojej rodziny na trud zajmowania się takim dzieckiem, szczególnie że moje pierwsze jest dla mnie równie ważne jak nie ważniejsze na ten moment. I widząc jak wygląda życie takich rodziców później, w zasadzie do śmierci to nie jest życie. Ani dla tego dziecka ani dla całej rodziny. To jest agonia w zarodku.
Mimo wszystko liczę że natura wie co robi. I jeśli faktycznie wystąpiłaby możliwość jakichś poważnych wad genetycznych to wszystkie poronienia właśnie redukują ryzyko urodzenia dziecka chorego. Pewnie jestem jedyna z takim podejściem ale nigdy nie poczułam jakiejś gigantycznej miłości przepełniającej moje ciało i umysł ani w tamtej ciąży ani w tej. Dopiero teraz jak syn jest kontaktowy to czuje z nim jakaś więź. Wcześniej był raczej obowiązkiem do spełnienia. Gdybym nadal uważała go za obowiązek to na pewno na drugie dziecko bym się nie zdecydowała ale pptrzebowalam sporo czasu by to zrozumieć.
Ja mam to samo zdanie. Nie byłabym w stanie zajmować się nieuleczalnie chorym dzieckiem. Drżę o tą ciążę bo jest bliźniacza i obarczona większym ryzykiem wad niż pojedyncza. Ale tak jak całe życie byłam za aborcją, tak nigdy nie stanęłam przed tym wyborem. I oby tak zostało....
 
reklama
Do góry