Po prostu wiedziałam, że bez niej będzie zator i może to zaszkodzić rozwijać się dziecku lub zatrzymać jego rozwój. Ja z tych mocno walczących, więc nie ma znaczenia czy mam zastrzyki, wlewy, 11 tabletek, krwawienia itp. walczę do końca i wiedziałam, że warto. Mam dzięki temu 27 miesięczną córkę. Ja biłam zastrzyki 55 tygodni czyi też niemalże 400 zastrzyków z heparyny. Przy pierwszych płakałam ze strachu i bólu, potem było w miarę okej. Poród miałam w 41t1d i brzuch miałam już tak napięty, że ciężko było wbijać, ale i tak było to lepsze niż wbijanie przez 6 tygodni połodu na zwiotczałej skórze... to było najmniej przyjemne. Jeżeli chodzi o heparyne, to w większości mam wrażenie, że lekarze już przepisują przy poronienia nawykowych, czyli przynajmniej 2 poronieniach. Można wykonać pakiet badań na trombofilię wrodzoną i tam wyjdzie czy masz potrzebe bicia heparyny. Ja mam co prawda tylko PAI-1, które ma podobno połowa społeczeństwa i według hematologa nie było potrzeby podstawy przepisania heparyny. Jednak moja ginekolog immunolog przepisała i to był mój psycholog w zastrzyku
A nie jest przypadkiem tak, że zastrzyk wbija się właśnie prostopadłe do brzucha? Każda instrukcja clexane tak ma i filmiki i polożne mi też mówiely aby tak wbijała. Ja leżąc na oddziale położniczym w 31 tc z zagrażającym przedwczsnym porodem byłam jedną które wbijała rano i chciała to zrobić sama. Nie dałam tego zrobić położnej
U mnie tylko potworne zmęczenie i senność i brak sił no i naturalnie wkurw na całego i na wszytkich w skali huraganu w filmach amerykańskich, który zagraża ludzkości
a na stanie 27 miesięczna córka, więc nie jest lekko. W pierwszej ciąży leżałam i ksiażki czytałam
netflix cały dzień właćzony a tutaj takie zderzenie z rzeczywistościa. Ale dzięki córce nie mam czasu na myślenie i czas szybko ucieka.
U mnie dopiero 6t5d