reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Majowe mamy 2023

Na obroty to jeszcze stanowczo za wcześnie! Moja pierwsza córka obróciła się jak miała 5 miesięcy. A ta urodzona w maju za 2 tyg. będzie miała 3 miesiące i póki co, przetacza się na boczki, sporo uśmiecha, głuży, uwielbia jak się do niej mówi i dotyka. No i rośnie szybciej, niż starsza siostra.
U nas 12 tydzień życia i już są obroty z pleców na brzuch :)
Za to czekam ciągle na głośny śmiech 🤷
 
reklama
Dziewczyny mam pytanie. Co prawda mały ma tak od urodzenia ale dopiero niedawno zwróciła uwagę moja mama mi na to ze mały ma przy paznokciach brązowa skore. Tak jakby opalona, ale pozostała cześć palców i dłoni jest w normalnym kolorze. Czy któraś z Was tez tak ma ?
 
Czy wasze dzieci tez kaszlą i dusza się od jak domniemam od śliny ? To normalne ?
Zdarza się. Czasem młody kaszle, czasem to aż taki jakby krótki "desperacki" wdech powietrza. Ale ja też obstawiam ślinę, zresztą nieraz nawet widzę, że to ślina mu wpadła. A ślini się ooj mocno.
 
Cześć dziewczyny :)
Co słychać u Was i Waszych maluchów? :)
U nas prawie 3 miesiące i pierwszy śmiech już był, wczoraj zaczęły być próby obrotów z brzuszka na plecki, ale za to mało chwytania :D no i ogólnie chustowanie ratuje życie, bo tego Malucha bywa trudno uśpić.

Mam do Was w sumie pytanie, może perspektywa z boku mnie jakoś ukierunkuje. Dość łatwo udaje mi się zrozumieć o co mojemu dziecku chodzi, czy jedzenie, czy nuda, czy spać itd., dlatego nawet jak zacznie coś płakać to raz dwa rozprawiamy się z powodem. Mój mąż jednak, jak to bywa, spędza z nią mniej czasu niż ja bo pracuje poza domem, więc nie umie jeszcze "w dziecko" tak super. Młoda często przy nim płacze, odpycha butelkę (bo jesteśmy KPI), nie daje się ululać.
Ostatnio płakała tak bardzo że aż żyłka jej w oku poszła :(
Mąż mnie prosi żebym dała mu znaleźć swoje własne sposoby na nią i nie wkraczała (bo jak wkroczę i wezmę dziecko to uda mi się ją uspokoić dość szybko, ale długie niespanie albo niejedzenie wpływa potem na dużą marudność, problemy ze spaniem w nocy bo jest cała wybita).
Mam też wrażenie że Mąż, jakkolwiek bardzo zaangażowany w córkę, walczy trochę ze swoim usposobieniem. Nie przychodzi mu łatwo tulenie bliziutko, całowanie, guganie do dziecka, rzeczy które często mi pomagają żeby ją uspokoić. Mi się wydaje że ona takiej bliskości potrzebuje ale nie chcę mu też narzucać sposobu bycia z córką.

Emocjonalnie i hormonalnie jest mi ciężko słuchać dłuższy czas krzyku i płaczu dziecka, zwłaszcza jak wiem że przy mnie się uspokoi. I jak wiem, że ten długi płacz wpływa potem na resztę dnia/noc, nie jest tak że "się zmęczy i pójdzie spać na długo". Ale nie chcę też być taką Matką Kwoką, która tylko dziecko dziecko dziecko, a że relacje z mężem się by psuły bo go odsuwam od Małej to nieważne.
Co sądzicie?
 
reklama
U nas prawie 3 miesiące i pierwszy śmiech już był, wczoraj zaczęły być próby obrotów z brzuszka na plecki, ale za to mało chwytania :D no i ogólnie chustowanie ratuje życie, bo tego Malucha bywa trudno uśpić.

Mam do Was w sumie pytanie, może perspektywa z boku mnie jakoś ukierunkuje. Dość łatwo udaje mi się zrozumieć o co mojemu dziecku chodzi, czy jedzenie, czy nuda, czy spać itd., dlatego nawet jak zacznie coś płakać to raz dwa rozprawiamy się z powodem. Mój mąż jednak, jak to bywa, spędza z nią mniej czasu niż ja bo pracuje poza domem, więc nie umie jeszcze "w dziecko" tak super. Młoda często przy nim płacze, odpycha butelkę (bo jesteśmy KPI), nie daje się ululać.
Ostatnio płakała tak bardzo że aż żyłka jej w oku poszła :(
Mąż mnie prosi żebym dała mu znaleźć swoje własne sposoby na nią i nie wkraczała (bo jak wkroczę i wezmę dziecko to uda mi się ją uspokoić dość szybko, ale długie niespanie albo niejedzenie wpływa potem na dużą marudność, problemy ze spaniem w nocy bo jest cała wybita).
Mam też wrażenie że Mąż, jakkolwiek bardzo zaangażowany w córkę, walczy trochę ze swoim usposobieniem. Nie przychodzi mu łatwo tulenie bliziutko, całowanie, guganie do dziecka, rzeczy które często mi pomagają żeby ją uspokoić. Mi się wydaje że ona takiej bliskości potrzebuje ale nie chcę mu też narzucać sposobu bycia z córką.

Emocjonalnie i hormonalnie jest mi ciężko słuchać dłuższy czas krzyku i płaczu dziecka, zwłaszcza jak wiem że przy mnie się uspokoi. I jak wiem, że ten długi płacz wpływa potem na resztę dnia/noc, nie jest tak że "się zmęczy i pójdzie spać na długo". Ale nie chcę też być taką Matką Kwoką, która tylko dziecko dziecko dziecko, a że relacje z mężem się by psuły bo go odsuwam od Małej to nieważne.
Co sądzicie?
Myślę, że to bardzo ważne, żeby mąż znalazł sposób swój własny na uspokojenie dziecka :)
Ale najlepiej żeby w ogóle cię nie było przy tym. Bo jak mała cię słyszy/widzi to możesz bardzo utrudniać im zadanie :)
 
Do góry