reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Majowe mamy 2023

reklama
Ma wpływ, oczywiście - czasami negatywny i czasami pozytywny.
Wiele mechanizmów których brak byłby negatywny, szczęśliwie da się obejść - jak choćby zasiedlenie pp dziecka florą matki - można to zrobić wacikiem, stymulacja - odpowiednią pielęgnacją. Jednocześnie unikamy wielu zagrożeń SN (lub jego próby) wzmożonego napięcia mięśniowego i innych. Coś za coś, ale bez wątpienia idealny poród fizjologiczny jest dla dziecka lepszy niż cc.
Z zastrzeżeniem, że mówimy o idealnym scenariuszu. Tak samo dla zdrowia kobiety. Fizycznego. A jeśli mówimy o zdrowiu ogólnym to dla każdej znasz bilans zysków i strat przechyli szale na korzyść SN albo CC :)
Zanim zaszłam w ciążę i zaczęłam interesować się tematem ciąży i porodu, uważałam, że na pewno nie dam rady urodzić naturalnie, a cesarskie cięcie ma więcej zalet.
Potem się dokształciłam, wzmocniłam emocjonalnie. Świadomie wybrałam poród naturalny. Dopuszczałam podanie znieczulenia, ale jednak okazało się, że praca nad bólem porodowym poprzez przygotowanie mentalne i oddechowe przyniosła oczekiwany skutek, ból był odczuwalny, ale na bardzo akceptowalnym poziomie. Karuzela hormonów uwolnionych w odpowiednim czasie na pewno też pomogła.

Tylko krowa nie zmienia poglądów. Mnie zaskoczyło jednak, jak bardzo zmieniłam swoje w ciągu kilku miesięcy.

Obserwuję też nadmierną medykalizację porodów. Uważam, że dobra jest ona dla personelu medycznego, bo zawsze pomaga to się ewentualnie ekskulpować. Ale wiem, że gdyby lekarka, która nie zapoznała się z moim planem porodu i tylko wpadła znudzona na salę, zmusiła jednak położną do nacięcia krocza, na pewno bym ją pozwała. Dla zasady, właśnie po to, żeby musiała się z tego wytłumaczyć.

Moim błędem było nieskompletowanie zespołu, który wesprze mnie w rodzeniu. To było nieodpowiedzialne, mimo że wszystko pięknie poszło (oprócz beznadziejnej lekarki, szczęśliwie z małą stycznością). Teraz tego błędu nie popełnię i nie pozostawię przypadkowi.
 
@Munro
Dzisiaj dopiero odpisuję, bo znalazłam chwilę z moimi urwisami 🤯 a więc uważam, że poród domowy jest nieodpowiedzialny, bo sama taki przeżyłam w pierwszej ciąży, do dzisiaj mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Ciąża idealna, dziecko zdrowe, ja zdrowa, do szpitala jedyne 30 minut (co mi się wydawało wtedy blisko), miałam opłacone 3 położne, lekarza na telefonie, dodatkowo, dodatkowo przyjechał mniej więcej po 10 godzinach porodu, twierdząc, że wszystko ok. W domu przenośne usg, ktg. Przed porodem dużo ćwiczyłam, medytacja, piłka, oddech... Wydawało mi się, że wiem wszystko i jestem przygotowana. Od początku porodu szło opornie i bardzo bolało, mimo wszystkich moich technik relaksacyjnych, miałam potworne bóle krzyżowe. W trakcie porodu moja kość ogonowa zaczęła się przesuwać, nie mogłam wytrzymać z bólu. Położne stawały na głowie. Skurcze były bardzo silne a rozwarcie szło opornie. Po wizycie lekarza, który twierdził, że wszystko ok, krzyczałam z bólu, nie panowałam nad tym kompletnie. Po 18 godzinach porodu tetno dziecka zaczęło spadać. Szybki telefon do lekarza - 30 minut to za długo do szpitala, mogą wezwać karetkę, będzie tylko nieco szybciej. Okazało się, że dziecko nie było odpowiednio wstawione w kanał rodny, ja miałam już bóle parte od dwóch godzin, a główka dziecka napierala na moją kość. Położna powiedziała wprost - albo zgodzę się na 'wypchnięcie' dziecka, albo nie obiecuje, co będzie dalej. Zgodziłam się. Jedna położna od dołu wstawiała dziecko w kanał rodny, a dwie naciskały na brzuch. Dziecko wyszło z krwiakiem na głowie, nie płakało, jak się później okazało miało zachlystowe zapalenie płuc. Ja popękana szyjka macicy, złamana kość ogonowa, popękałam tak, że przez pół roku nie mogłam normalnie usiąść.
Czy ktoś zawinił? Nie. To było nie do przewidzenia. Stąd moja opinia - takie porody są nieodpowiedzialne, bo nie przewidzisz wszystkiego.
 
@Munro
Dzisiaj dopiero odpisuję, bo znalazłam chwilę z moimi urwisami 🤯 a więc uważam, że poród domowy jest nieodpowiedzialny, bo sama taki przeżyłam w pierwszej ciąży, do dzisiaj mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Ciąża idealna, dziecko zdrowe, ja zdrowa, do szpitala jedyne 30 minut (co mi się wydawało wtedy blisko), miałam opłacone 3 położne, lekarza na telefonie, dodatkowo, dodatkowo przyjechał mniej więcej po 10 godzinach porodu, twierdząc, że wszystko ok. W domu przenośne usg, ktg. Przed porodem dużo ćwiczyłam, medytacja, piłka, oddech... Wydawało mi się, że wiem wszystko i jestem przygotowana. Od początku porodu szło opornie i bardzo bolało, mimo wszystkich moich technik relaksacyjnych, miałam potworne bóle krzyżowe. W trakcie porodu moja kość ogonowa zaczęła się przesuwać, nie mogłam wytrzymać z bólu. Położne stawały na głowie. Skurcze były bardzo silne a rozwarcie szło opornie. Po wizycie lekarza, który twierdził, że wszystko ok, krzyczałam z bólu, nie panowałam nad tym kompletnie. Po 18 godzinach porodu tetno dziecka zaczęło spadać. Szybki telefon do lekarza - 30 minut to za długo do szpitala, mogą wezwać karetkę, będzie tylko nieco szybciej. Okazało się, że dziecko nie było odpowiednio wstawione w kanał rodny, ja miałam już bóle parte od dwóch godzin, a główka dziecka napierala na moją kość. Położna powiedziała wprost - albo zgodzę się na 'wypchnięcie' dziecka, albo nie obiecuje, co będzie dalej. Zgodziłam się. Jedna położna od dołu wstawiała dziecko w kanał rodny, a dwie naciskały na brzuch. Dziecko wyszło z krwiakiem na głowie, nie płakało, jak się później okazało miało zachlystowe zapalenie płuc. Ja popękana szyjka macicy, złamana kość ogonowa, popękałam tak, że przez pół roku nie mogłam normalnie usiąść.
Czy ktoś zawinił? Nie. To było nie do przewidzenia. Stąd moja opinia - takie porody są nieodpowiedzialne, bo nie przewidzisz wszystkiego.
A jakbyś rodziła w szpitalu to w takim wypadku zrobili by ci cc?
 
@Munro
Dzisiaj dopiero odpisuję, bo znalazłam chwilę z moimi urwisami 🤯 a więc uważam, że poród domowy jest nieodpowiedzialny, bo sama taki przeżyłam w pierwszej ciąży, do dzisiaj mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Ciąża idealna, dziecko zdrowe, ja zdrowa, do szpitala jedyne 30 minut (co mi się wydawało wtedy blisko), miałam opłacone 3 położne, lekarza na telefonie, dodatkowo, dodatkowo przyjechał mniej więcej po 10 godzinach porodu, twierdząc, że wszystko ok. W domu przenośne usg, ktg. Przed porodem dużo ćwiczyłam, medytacja, piłka, oddech... Wydawało mi się, że wiem wszystko i jestem przygotowana. Od początku porodu szło opornie i bardzo bolało, mimo wszystkich moich technik relaksacyjnych, miałam potworne bóle krzyżowe. W trakcie porodu moja kość ogonowa zaczęła się przesuwać, nie mogłam wytrzymać z bólu. Położne stawały na głowie. Skurcze były bardzo silne a rozwarcie szło opornie. Po wizycie lekarza, który twierdził, że wszystko ok, krzyczałam z bólu, nie panowałam nad tym kompletnie. Po 18 godzinach porodu tetno dziecka zaczęło spadać. Szybki telefon do lekarza - 30 minut to za długo do szpitala, mogą wezwać karetkę, będzie tylko nieco szybciej. Okazało się, że dziecko nie było odpowiednio wstawione w kanał rodny, ja miałam już bóle parte od dwóch godzin, a główka dziecka napierala na moją kość. Położna powiedziała wprost - albo zgodzę się na 'wypchnięcie' dziecka, albo nie obiecuje, co będzie dalej. Zgodziłam się. Jedna położna od dołu wstawiała dziecko w kanał rodny, a dwie naciskały na brzuch. Dziecko wyszło z krwiakiem na głowie, nie płakało, jak się później okazało miało zachlystowe zapalenie płuc. Ja popękana szyjka macicy, złamana kość ogonowa, popękałam tak, że przez pół roku nie mogłam normalnie usiąść.
Czy ktoś zawinił? Nie. To było nie do przewidzenia. Stąd moja opinia - takie porody są nieodpowiedzialne, bo nie przewidzisz wszystkiego.
I to jest wyjaśnienie. A nie rzucenie sprawy w eter.
Przykro mi, że tak się skończyło.
Z Twojego opisu wynika, że zrobiłaś wszystko, co należało. Na pewno więcej niż ja, po prostu przyjeżdżając do szpitala.

Nigdy tego nie rozstrzygniemy, ale być może właśnie w ten sposób pomogłaś sobie i dziecku. Miałaś opiekę położnych cały czas.
W szpitalu raczej by tak nie było. I mogłoby skończyć się o wiele gorzej. Albo lepiej.
 
A jakbyś rodziła w szpitalu to w takim wypadku zrobili by ci cc?
Tak, oczywiście wyszłabym z tego jeszcze bardziej poturbowana, ale myślę, że z dzieckiem byłoby lepiej.

I oczywiście, nie neguje, że są piękne porody domowe, bo wiadomo, że w domu jest zupełnie inaczej, ale poród to proces, który jak widać może się w trakcie mega zmienić. U mnie w rodzinie dużo dziewczyn rodziło w ten sposób i byłam przekonana, że u mnie też tak będzie. A to stało się dla mnie traumą. I tak bardzo nie chciałam do szpitala, a o ironio sprawiłam, że trafiliśmy tam na dwa tygodnie przez stan dziecka i mój. Do dziś siedzi mi to w głowie.
 
Tak, oczywiście wyszłabym z tego jeszcze bardziej poturbowana, ale myślę, że z dzieckiem byłoby lepiej.

I oczywiście, nie neguje, że są piękne porody domowe, bo wiadomo, że w domu jest zupełnie inaczej, ale poród to proces, który jak widać może się w trakcie mega zmienić. U mnie w rodzinie dużo dziewczyn rodziło w ten sposób i byłam przekonana, że u mnie też tak będzie. A to stało się dla mnie traumą. I tak bardzo nie chciałam do szpitala, a o ironio sprawiłam, że trafiliśmy tam na dwa tygodnie przez stan dziecka i mój. Do dziś siedzi mi to w głowie.
A późniejszy poród szpitalny był piękny? Bo rozumiem, że rodziłaś w szpitalu drugie dziecko?
Wybrałaś ten oddalony o 30 minut, czy inny?
 
reklama
Do góry