Ja się tak nakręcam, że kosmos. Jestem już prawie pewna, że coś będzie nie ok. Doszłam do tego wniosku jak dziś czytałam o nagrzewaniu płodu przez detektor tętna. Nagle mnie olśniło, że ja trzymam ZAWSZE laptopa częściowo na brzuchu siedząc z nim (a przez moje samopoczucie siedzę z tym laptopem non stop) i postanowiłam zmierzyć temperaturę na brzuchu, a tam od 37,8 do 39,3 w różnych punktach...no i koniec, panika totalna, że nagrzewałam dziecko, że na pewno mózg mu uszkodziłam, nawet nie śmieję się, tylko na poważnie to piszę, nie umiem sobie wytłumaczyć nic logicznie
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Mąż mnie próbuje przekonać, że przecież krew ochładza, że płyn, że tłuszcz izoluje, że to punktowe podgrzanie skóry, a nie dziecka w środku...ale ja nie mogę tego jakoś przyjąć do siebie...
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Do środy chyba oszaleję...