reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Majowe mamy 2021

Ja często się czuje, jakbym miała okresu dostać. Skurcze w macicy plus "miękkie nogi" :D
A co do pracy , też planuje pracować jak najdłużej, ale muszę przyznać że jak przez pracę muszę zostać godzinę , dwie dłużej , to jestem później padnięta jakbym przepracowała z 16 godzin.
A jeszcze podróż służbową przede mną.. echhh
 
reklama
Ja od 5:45 się w łóżku wiercę i nie mogę spać...
Trzymajcie dzisiaj kciuki, idę dzisiaj na badania laboratoryjne. Wczoraj stałam w kolejce 1h pod szpitalem, żeby odebrać głupie skierowanie... a dzisiaj muszę być na czczo... nie wiem, jak to wytrzymam :(
 
Ja od 5:45 się w łóżku wiercę i nie mogę spać...
Trzymajcie dzisiaj kciuki, idę dzisiaj na badania laboratoryjne. Wczoraj stałam w kolejce 1h pod szpitalem, żeby odebrać głupie skierowanie... a dzisiaj muszę być na czczo... nie wiem, jak to wytrzymam :(
Ja zaraz tez się zbieram na badania :) U nas szpitalne laboratorium jest zawsze zawalone na maxa, wiec chodzę do innego gdzie jest luźniej. Jak będzie dużo ludzi to bez krępacji będę prosić o przepuszczenie z powodu ciąży bo w głowie mi się kręci jak stoję za długo.
 
w prywatnym laboratorium nigdy nie ma kolejek
To.jest mega plus
To chyba zalezy. U mnie w mieście w prywatnej Diagnostyce kolejki są dużo większe niż w pańswyowych przychodniach. To jest masakra co tam się dzieje, za każdym razem jak próbuje podejść to w kolejce z 15 osób, a obsługują w tempie 1 osoba ok 10 min. Więc ja już raczej z tego rezygnuję...jak będę robić kolejne badania (które będą płatne_ to podejdę do zwykłej przychodni, która działa na NFZ i tam zapłacę, bo raz że jest taniej a dwa, że dużo mniejsze kolejki niż w tej całej Diagnostyce.
 
To chyba zalezy. U mnie w mieście w prywatnej Diagnostyce kolejki są dużo większe niż w pańswyowych przychodniach. To jest masakra co tam się dzieje, za każdym razem jak próbuje podejść to w kolejce z 15 osób, a obsługują w tempie 1 osoba ok 10 min. Więc ja już raczej z tego rezygnuję...jak będę robić kolejne badania (które będą płatne_ to podejdę do zwykłej przychodni, która działa na NFZ i tam zapłacę, bo raz że jest taniej a dwa, że dużo mniejsze kolejki niż w tej całej Diagnostyce.
tonjak korzystam z Śląskich laboratoriów medycznych
 
Ja dzisiaj tez mam za sobą nieprzespana noc. Wczoraj miałam rozmowę z prowadząca jednego z laboratorium i powiedziała ze no cóż największym zagrożeniem to jest dla pani COVID... cóż śmiech na sali. A ja dalej się martwię, ze zdarzy się ze będę pracować przy ołowiu, rtęci czy bromie. Próbowałam Dotac się na rozmowę do prodziekana przed rozpoczęciem zajęć żeby może zajęcia z biochemii przenieść soboe na za rok ale pani nie ma czasu i mogła mi zaoferować jedynie spotkanie zdalne w czwartek W czasie gdy ja mam zajecia... no płakać mi się chce... tak się martwię. naprawdę nie wiem co robić kogo się jeszcze radzić a zajęcia z biochemii zaczynam już jutro. Nie wiem na ile zagrożenie jest duże.. będę mieć fartuch, maskę i rękawice, okulary.. wierze ze wszystko będzie dobrze i na mojemu maleństwu to się nie odbije
 
Ja dzisiaj tez mam za sobą nieprzespana noc. Wczoraj miałam rozmowę z prowadząca jednego z laboratorium i powiedziała ze no cóż największym zagrożeniem to jest dla pani COVID... cóż śmiech na sali. A ja dalej się martwię, ze zdarzy się ze będę pracować przy ołowiu, rtęci czy bromie. Próbowałam Dotac się na rozmowę do prodziekana przed rozpoczęciem zajęć żeby może zajęcia z biochemii przenieść soboe na za rok ale pani nie ma czasu i mogła mi zaoferować jedynie spotkanie zdalne w czwartek W czasie gdy ja mam zajecia... no płakać mi się chce... tak się martwię. naprawdę nie wiem co robić kogo się jeszcze radzić a zajęcia z biochemii zaczynam już jutro. Nie wiem na ile zagrożenie jest duże.. będę mieć fartuch, maskę i rękawice, okulary.. wierze ze wszystko będzie dobrze i na mojemu maleństwu to się nie odbije
studiowałam chemię i u nas był kategorycznie zakaz dla kobiet w ciąży
 
Ja dzisiaj tez mam za sobą nieprzespana noc. Wczoraj miałam rozmowę z prowadząca jednego z laboratorium i powiedziała ze no cóż największym zagrożeniem to jest dla pani COVID... cóż śmiech na sali. A ja dalej się martwię, ze zdarzy się ze będę pracować przy ołowiu, rtęci czy bromie. Próbowałam Dotac się na rozmowę do prodziekana przed rozpoczęciem zajęć żeby może zajęcia z biochemii przenieść soboe na za rok ale pani nie ma czasu i mogła mi zaoferować jedynie spotkanie zdalne w czwartek W czasie gdy ja mam zajecia... no płakać mi się chce... tak się martwię. naprawdę nie wiem co robić kogo się jeszcze radzić a zajęcia z biochemii zaczynam już jutro. Nie wiem na ile zagrożenie jest duże.. będę mieć fartuch, maskę i rękawice, okulary.. wierze ze wszystko będzie dobrze i na mojemu maleństwu to się nie odbije
U nas była dziewczyna w ciąży w grupie i normalnie chodziła na zajęcia (nie była to biochemia, ale inne przedmioty gdzie była syntezą substancji lub inne "zabawy z odczynnikami") ale jedno muszę zaznaczyć, że u nas pod tym względem mieli dosyć lajtowe podejście. Była praca z różnego mniej lub bardziej groźnymi substancjami ale nikt za bardzo tym się nie przejmował tzn nie widziałam, żeby asystenci czegoś zabraniali robić, ale i ona sama o to się nie upominała. Babki z dziekanacie też były pieprznięte, bo dla nich samo to, że jesteś w stanie chodzić było wystarczającym argumentem, że możesz normalnie chodzić na zajęcia. Inna sprawa, że u nas niezrobienie jakiegoś zadania było równoznaczne z niezaliczeniem ćwiczeń, a to przekadało się na niezaliczeniem przedmiotu. Sytuacja patowa. Jak ktos się czegoś obawiał to mu proponowali dziekankę więc wybór był taki: albo chodzisz na zajęcia albo robisz sobie rok przerwy. Innego wyjścia nie było, ale być może co uczelnia to inne zwyczaje.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Do góry