reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Majowe mamy 2021

Ja często się czuje, jakbym miała okresu dostać. Skurcze w macicy plus "miękkie nogi" :D
A co do pracy , też planuje pracować jak najdłużej, ale muszę przyznać że jak przez pracę muszę zostać godzinę , dwie dłużej , to jestem później padnięta jakbym przepracowała z 16 godzin.
A jeszcze podróż służbową przede mną.. echhh
 
reklama
Ja od 5:45 się w łóżku wiercę i nie mogę spać...
Trzymajcie dzisiaj kciuki, idę dzisiaj na badania laboratoryjne. Wczoraj stałam w kolejce 1h pod szpitalem, żeby odebrać głupie skierowanie... a dzisiaj muszę być na czczo... nie wiem, jak to wytrzymam :(
 
Ja od 5:45 się w łóżku wiercę i nie mogę spać...
Trzymajcie dzisiaj kciuki, idę dzisiaj na badania laboratoryjne. Wczoraj stałam w kolejce 1h pod szpitalem, żeby odebrać głupie skierowanie... a dzisiaj muszę być na czczo... nie wiem, jak to wytrzymam :(
Ja zaraz tez się zbieram na badania :) U nas szpitalne laboratorium jest zawsze zawalone na maxa, wiec chodzę do innego gdzie jest luźniej. Jak będzie dużo ludzi to bez krępacji będę prosić o przepuszczenie z powodu ciąży bo w głowie mi się kręci jak stoję za długo.
 
w prywatnym laboratorium nigdy nie ma kolejek
To.jest mega plus
To chyba zalezy. U mnie w mieście w prywatnej Diagnostyce kolejki są dużo większe niż w pańswyowych przychodniach. To jest masakra co tam się dzieje, za każdym razem jak próbuje podejść to w kolejce z 15 osób, a obsługują w tempie 1 osoba ok 10 min. Więc ja już raczej z tego rezygnuję...jak będę robić kolejne badania (które będą płatne_ to podejdę do zwykłej przychodni, która działa na NFZ i tam zapłacę, bo raz że jest taniej a dwa, że dużo mniejsze kolejki niż w tej całej Diagnostyce.
 
To chyba zalezy. U mnie w mieście w prywatnej Diagnostyce kolejki są dużo większe niż w pańswyowych przychodniach. To jest masakra co tam się dzieje, za każdym razem jak próbuje podejść to w kolejce z 15 osób, a obsługują w tempie 1 osoba ok 10 min. Więc ja już raczej z tego rezygnuję...jak będę robić kolejne badania (które będą płatne_ to podejdę do zwykłej przychodni, która działa na NFZ i tam zapłacę, bo raz że jest taniej a dwa, że dużo mniejsze kolejki niż w tej całej Diagnostyce.
tonjak korzystam z Śląskich laboratoriów medycznych
 
Ja dzisiaj tez mam za sobą nieprzespana noc. Wczoraj miałam rozmowę z prowadząca jednego z laboratorium i powiedziała ze no cóż największym zagrożeniem to jest dla pani COVID... cóż śmiech na sali. A ja dalej się martwię, ze zdarzy się ze będę pracować przy ołowiu, rtęci czy bromie. Próbowałam Dotac się na rozmowę do prodziekana przed rozpoczęciem zajęć żeby może zajęcia z biochemii przenieść soboe na za rok ale pani nie ma czasu i mogła mi zaoferować jedynie spotkanie zdalne w czwartek W czasie gdy ja mam zajecia... no płakać mi się chce... tak się martwię. naprawdę nie wiem co robić kogo się jeszcze radzić a zajęcia z biochemii zaczynam już jutro. Nie wiem na ile zagrożenie jest duże.. będę mieć fartuch, maskę i rękawice, okulary.. wierze ze wszystko będzie dobrze i na mojemu maleństwu to się nie odbije
 
Ja dzisiaj tez mam za sobą nieprzespana noc. Wczoraj miałam rozmowę z prowadząca jednego z laboratorium i powiedziała ze no cóż największym zagrożeniem to jest dla pani COVID... cóż śmiech na sali. A ja dalej się martwię, ze zdarzy się ze będę pracować przy ołowiu, rtęci czy bromie. Próbowałam Dotac się na rozmowę do prodziekana przed rozpoczęciem zajęć żeby może zajęcia z biochemii przenieść soboe na za rok ale pani nie ma czasu i mogła mi zaoferować jedynie spotkanie zdalne w czwartek W czasie gdy ja mam zajecia... no płakać mi się chce... tak się martwię. naprawdę nie wiem co robić kogo się jeszcze radzić a zajęcia z biochemii zaczynam już jutro. Nie wiem na ile zagrożenie jest duże.. będę mieć fartuch, maskę i rękawice, okulary.. wierze ze wszystko będzie dobrze i na mojemu maleństwu to się nie odbije
studiowałam chemię i u nas był kategorycznie zakaz dla kobiet w ciąży
 
Ja dzisiaj tez mam za sobą nieprzespana noc. Wczoraj miałam rozmowę z prowadząca jednego z laboratorium i powiedziała ze no cóż największym zagrożeniem to jest dla pani COVID... cóż śmiech na sali. A ja dalej się martwię, ze zdarzy się ze będę pracować przy ołowiu, rtęci czy bromie. Próbowałam Dotac się na rozmowę do prodziekana przed rozpoczęciem zajęć żeby może zajęcia z biochemii przenieść soboe na za rok ale pani nie ma czasu i mogła mi zaoferować jedynie spotkanie zdalne w czwartek W czasie gdy ja mam zajecia... no płakać mi się chce... tak się martwię. naprawdę nie wiem co robić kogo się jeszcze radzić a zajęcia z biochemii zaczynam już jutro. Nie wiem na ile zagrożenie jest duże.. będę mieć fartuch, maskę i rękawice, okulary.. wierze ze wszystko będzie dobrze i na mojemu maleństwu to się nie odbije
U nas była dziewczyna w ciąży w grupie i normalnie chodziła na zajęcia (nie była to biochemia, ale inne przedmioty gdzie była syntezą substancji lub inne "zabawy z odczynnikami") ale jedno muszę zaznaczyć, że u nas pod tym względem mieli dosyć lajtowe podejście. Była praca z różnego mniej lub bardziej groźnymi substancjami ale nikt za bardzo tym się nie przejmował tzn nie widziałam, żeby asystenci czegoś zabraniali robić, ale i ona sama o to się nie upominała. Babki z dziekanacie też były pieprznięte, bo dla nich samo to, że jesteś w stanie chodzić było wystarczającym argumentem, że możesz normalnie chodzić na zajęcia. Inna sprawa, że u nas niezrobienie jakiegoś zadania było równoznaczne z niezaliczeniem ćwiczeń, a to przekadało się na niezaliczeniem przedmiotu. Sytuacja patowa. Jak ktos się czegoś obawiał to mu proponowali dziekankę więc wybór był taki: albo chodzisz na zajęcia albo robisz sobie rok przerwy. Innego wyjścia nie było, ale być może co uczelnia to inne zwyczaje.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Do góry