Wy tu o żarciu a ja mam żołądek w gardle drugi dzień
Krewetki zaliczyłam wczoraj, były boskie, gdybym mogła, wylizałabym patelnię i zjadła pancerzyki. Dopiero po nich poczułam się dobrze. A dziś nic nie pomaga. Już cuda wianki wymyślam do jedzenia. Bitki w sosie z serka marcarpone, z papryczką chili, z czosnkiem i szpinakiem. I nic.
Zauważyłam, że to podłe samopoczucie pojawia się regularnie co kilka dni, trwa kilka dni i zawsze w komplecie - mdłości, ból piersi i brzucha.
Najgorsze, że muszę jechać zrobić badania a nie mam siły. Do tego ta obleśna glukoza, konieczność bycia na czczo, nie wiem jak to ogarnąć. Albo tam fiknę albo zwymiotuję, a pewnie jedno i drugie, a jeszcze muszę samochodem wrócić.
Och te wspaniałe poradniki, które mówią mi, że czuję się już świetnie. Kłamczuchy.