reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Maj 2013 :):)

Ja też dość długo męczyłam się z Marcinem. Do roku robił zazwyczaj 2 pobudki (czasem było więcej, a początkowo budził się co 2 godziny). A najgorsze było to, że on budził się wyspany i chętny do zabawy... Najgorsze były pobudki ok 4 w nocy. U nas do tego doszło ulewanie. Próbowałam podnieść z jednej strony materac, ale przynosiło to odwrotny skutek. Mały tak się kręcił, że spał głową w dół... Przez wzmożone napięcie mięśniowe jak miał 2 tygodnie, to potrafił się przekręcać z brzucha na plecy i czasem odwrotnie. Wówczas się cieszyłam, że mam takie zdolne dziecko, ale dopiero czas pokazał dlaczego tak się działo. Na szczęście 3 miesiące rehabilitacji i wszystko wróciło do normy.

Ja też wolę mieszkać nieco dalej od rodziny. Mimo że ani z rodzicami, ani z teściami problemów nie mam, to wolę na odległość (być może dzięki temu stosunki mamy poprawne). A może jeszcze babcia z ciocią się odezwą? Mała ma dopiero 2 tygodnie, dajcie im trochę czasu.
 
reklama
Witch, babcia i ciotka męża to taka najbliższa rodzina, mieszkają razem z jego rodzicami, to znaczy mieszkają z teściem, a teściowa dojeżdża na weekendy. To trochę skomplikowane, dziewczynom już nie raz tłumaczyłam. Także powinny się odezwać od razu. Ale my ostatnio skonfliktowani, nie widzieliśmy się od września, myślałam, że narodziny Zośki, to taka wyjątkowa okazja, że coś się zmieni, ale jak nie to nie. Kiedyś pewnie sama bym władowała dzieci w samochód i pojechała na "okazanie" ale zmądrzałam.
 
A może trzeba tak zrobić jak piszesz - zabrać dzieci i pojechać. Ludzie są różni. Niektórym brak odwagi, by zrobić pierwszy ruch. Rozumiem, że jest Ci i Twojemu mężowi przykro - też nieraz tak miałam. Ale już chyba się wyleczyłam. Niegdyś moja najlepsza przyjaciółka wyjechała po studiach do Warszawy - do tej pory nawet nie zadzwoniła, żeby pogratulować mi synka. Niestety życie wszystko weryfikuje i widać dopiero z perspektywy czasu jaka to była relacja.
 
O nie, nie. Już nie raz wyciągaliśmy do nich rękę. Ale im nie chodzi o zgodę, tylko o całkowite podporządkowanie. Nie to nie i koniec. W międzyczasie były i urodziny męża i imieniny, kilka innych okazji, to teraz dzień babci też mam głęboko gdzieś. M. jak chce to proszę bardzo, ale ja nie będę nigdzie dzieci woziła i prosiła o uwagę.

A Filip znowu poszedł z rykiem do swojego pokoju. Znów cyrki przy zupie, plucie, darcie się takie, jakby mu ktoś wrzątek do buzi wlewał. Zośka właśnie zasnęła, a on jej nad łóżeczkiem drze się w niebo głosy. Ja już nie wiem co robić. Chciałam po dobroci, ale się nie da, a jak widać i krzykiem nie bardzo coś daje. Zwariuję. Pierwsza połowa dnia Filip, druga Zośka. Chyba zostawię je z M. i pójdę na spacer, bo oszaleję.
 
Witch...ja tez mialam kiedys przyjaciolke i skonczylo sie podobna historia..
Znalysmy sie od dziecinstwa, mieszkala w klatce obok...spedzalysmynze soboa dnie i czesto tez noce..przyjazn trwala baardzo dlugo...potem wyjechala do krakowa..rozmawialysmy godzinami prze tel, ona pracowala tam ja pierw w lublinie potem juz tutaj...
Zaszlam w ciaze...kibicowala mi oczywiscie boznala nasze problemy z poczeciem...
Potem wyjechala za chlebem do warszawy..poczatkowo nic sie nie zmienilo...
Potem jednak urodzilam i zanim przyjechala zobaczyc mlodego on mial juz pol roku..mimo iz byla wczesniejw domu rodzinnym i mogla wpasc..nie raz obiecala ze jedzie i nigdy nie dojezdzala do mnie nie uprzedzajac ze jednak nie..a my czekalismy z kawa i ciasteczkami...
Jaska widziala raz wlasnie tylko wtedy...

Czasem dawoni..ale ja juz nie podchodze to tego w kategorii przyjazcn..bo patrzac teraz chlodno z ogromna kalkulacja widze ze dzwoni wtedy gdy albo chce sie pochwalic albo wyzalic...troche to przykre...ba..nawetbardzo przykre bo zylam zludzeniem, mara o idealnej przyjazni..takiej za kora mozna w ogien wskoczyc, takiej ze rzuca sie wszystko bieze pierwszy lepszy autobus czy pociagi jedzie z odsiecza...ale chyba zyje nadal w krainie Ani z Zielonego Wzgorza...brakuje mi prawdzowej przyjazni...bo ja zawsze bylam dla niej oddana..i zrobilabym absolutnie wszystko dla jej szczescia..co dziwne nigdy nie czulam w stosunku do niej zazdrosci o cos lubo kogos mimo zenie razlepiej jej sie powodzilo czy finansowo czy zawodowo..zawsze cieszylam sie i nawet szczycilam doinnych jej sukcesami...teraz sama bie wiem co myslec..i nadal szukam prawdziwej przyjazni...naiwne nie? W tych czasach znalezc kogos bezinteresownego...jak szukanie igly w stogu siana...kazdy tylko zorientowany na siebie..przykre to....ale jakie prawdziwe...
 
Ja też miałam taką przyjaciółkę, od liceum, zawsze razem i jeszcze na doczepkę trzecia, ale ta trzecia bardziej swoimi drogami chodziła. Potem jedna wyjechała, potem druga. Potem ja wyszłam za mąż, jedna nie pojawiła się na ślubie, potem już kontakt się urywał coraz bardziej. Gdyby nie FB, to nawet nie wiedziałabym, że mają dzieci. Jedna miała przyjechać, jak byłam w ciąży, ale bez słowa się nie zjawiła. Przykre, ale nie mam pretensji. Każdy ma swoje życie. Pewnie jak się ogarnę, to sama do nich do tej stolicy pojadę, ale żeby mówić nadal o wielkiej przyjaźni, to już chyba za późno. Zaznaczam, że obie bywają w Lublinie, choćby na święta...
 
witch ale fajnie :) zobacz jaki świat mały... a jak Twój synek, lepiej?

Filipiamamo musisz uzbroić się w cierpliwość, nie ma rady, Filip do tej pory był ten jedyny, wychuchany, synek mamusi, miał Cię na wyłączność, a teraz musi się Tobą dzielić z małym stworkiem, co albo płacze, albo przysysa się do mamy, a on czuje się odstawiony na boczny tor i nijak nie wie, jak ma poradzić sobie ze swoimi emocjami, więc buntuje się tam, gdzie może; jasne, że musi znać zasady i nie można mu tego czy innego odpuścić; jedyna rada zacisnąć zęby, robić swoje i przetrwać; przerabiam to i z Pawłem; szkoda tylko że macie takie relacje z rodziną i nie ma kto Wam wziąć Filipa na kilka godzin, by gdzie indziej wyładował swoją energię, a Ty byś choć trochę odpoczęła, to rzeczywiście przykre

a z Wojtkiem cuda rózne robiłam, podobnie zresztą jak witch pisze, tylko że u mnie poskutkowała w końcu suszarka, a ja w pozycji półleżącej a on u mnie na klacie, no ale ile można... teraz w razie kryzysu korzystam z płyty "dobry sen" i włączam ścieżkę z odkurzaczem, smok w buzię, czasem mu go przytrzymuję i waruję u łóżeczka, aż nie zaśnie; tylko że tez muszę ten "odkurzacz" ograniczać, bo to również uzależnienie; Wojtek nie wiem kiedy przestawił się na normalny rytm dnia i nocy, po prostu sam powoli się do nas dostosowywał, ale zajęło mu to ok.2 miesięcy, Zosia jest jeszcze malutka, ale się nauczy na pewno :)

Camel taki zwykły antybiotyk 7-14 dniowy zwykle zaczyna działać w okolicach 5 doby
 
Ostatnia edycja:
camel Mam dokładnie takie same przemyślenia. I też naiwnie wierzę, że jeszcze pojawi się w moim życiu ktoś komu będę potrafiła zaufać (nie licząc męża)

Pierwsza reakcja na antybiotyk powinna być zauważalna po dobie. Mój mały też od wczoraj na antybiotyku. Czy jest lepiej? Trudno powiedzieć. Na pewno nie jest gorzej i się bardziej nie rozsiewa. Mam wrażenie, że jakby bladło. W piątek kolejna wizyta lekarska.


Jeśli chodzi o dźwięki to ja puszczałam z youtuba. I suszarka i odkurzacz dużo prądu potrzebują :-p

Filipiamama A przypadkiem te wszystkie cuda przy jedzeniu nie są związane z tym, że wychodzą mu zęby?

A właśnie - jak u Waszych maluchów z uzębieniem? My czekamy jeszcze na piątki - ale już ze dwa razy dawały o sobie znać. A ostatnio nawet nie daje sobie do paszczy zajrzeć, więc nie wiem co tam się dzieje.
 
Witch, wszystko możliwe, ale innych objawów wyłażących zębów brak więc nie wiem. Macałam dziś, ale nic nie czuję. U nas też tylko piątek brak i też już parę razy miałam wrażenie, że coś się rusza, ale jak na razie cisza.

Chwilkę sobie odsapnęłam, bo M. zabrał Filipa na piłkę i akurat udało się mi uśpić Zośkę. No ale już wrócili i znowu szaleje i biega wołając am, am, a pewnie jak przyjdzie co do czego to odmówi kolacji.

A ja właśnie ogląda naszą lokalną panoramę i się dowiedziałam, że już nie będzie lotów z Lublina do Warszawy. A ja się nastawiałam na wycieczkę na wiosnę, a samochodem z dwójką chyba przyjdzie mi oszaleć;)
 
reklama
A może spróbuj dać mu wybór w jedzeniu? Zaproponuj by wybrał kanapkę z serkiem lub z wędliną. Albo narysuj ketchupem na kanapce wzorek, może wówczas się skusi. Moje lubią kanapki pokrojone w kostkę, jak mogą sobie pociągi robić.

A wogóle co jadają Wasze maluchy na śniadania/kolacje?
 
Do góry