no to wygadaly....nie bylo patelni, ale babcia sie obrazila...
dzis od rana mialam podly humor (ostatnio ciagle mam)...bawilismy sie razem wszyscy na dywanie (tzn ja z dzieciakami)...przyszla babcia...no i Iza od razu w ryk i do babci na rączki, usiasc nie ma szans, bo wrzask....Tomek zaczal marudzic....bylam zła, wiec wolalam sie nie odzywac...atmosfera gęsta.... babcia przyniosla truskawki (po cholere???? w sezonie beda lepsze)...Ania zaczela jesc wiec i Iza chciala (Tomek nie dostal nic
)...mowie, zeby Izie nie dawala, bo niedlugo bedzie kaszka i znowu nie bedzie jadla, bo sie zapcha czym innym...."ale to tylko maly kawaleczek"-babcia....no i oczywiscie podczas kaszy byl ryk....babcia z Ania poszly na spacer bardzo krotki, bo deszcz padal i zimno...ja uspilam dzieci...gdy wrocily to babcia nawet nie zdjecla kurtki i od razu powiedziala, ze skoro nie podoba mi sie to ze ona przychodzi to nie bedzie przychodzic...jak bedzie trzeba to mamy zadzwonic...i wyszla...
no i teraz wyszlo, ze babcia jest "cacy"...ja oczywiscie wredna synowa, ktora nie docenia...przeciez powinnam byc dozgonnie wdzieczna za pomoc i zamknac sie i milczec.....
moj P. troche rozerwany, bo z jednej strony żona, dzieci...rodzina, a z drugiej matka....narazie zostawiam czas na ochloniecie sobie i jej...
tylko juz kombinuje jak ja z trojka zejde na spacer z tego cholernego 4 pietra....
przepraszam, ze zanudzam ciagle z tym samym tematem, ale juz nie wiem co robic
za 1,5tyg urodziny...babcia miala zrobic torciki...potem Swieta (ona sama przeciez)....a moja mama jak sie dowie, ze ja taka niewdzieczna to mnie chyba wypisze z rodziny....
a atmosfera juz pewnie nigdy nie bedzie do konca ok...