co do pyskówki.. jak dla mnie nikt poza Wikasik (i mną bo milczałam) nie zabłysnął inteligencją i klasą Kugela zarzuciła nam, że jesteśmy puste, a my szybko sprowokowane pokazałyśmy, że ma rację trzeba było odpuścić.
Kugela - lubię Cię w dalszym ciągu, rozumiem o co Ci chodzi - w końcu różnie bywało i nie wszystko musi się podobać, ale wczorajszym postem strzeliłaś sobie forumowego samobója.
wszystkie widzą różnicę między bb, a fb, posty na bb też są w większości o kupach, godzinach pobudek, ilości karmień, pogodzie.. Tak jak i na fb zdarzają się poważne tematy, udzielana jest pomoc, rada, ale większość to pusta paplanina - jak zwykła rozmowa z przyjaciółką, z którą widujemy się kilka razy dziennie, bo mieszka za ścianą, z tym, że brakuje tu patrzenia na rozmówcę - wyraz twarzy, mimika, gesty - to wszystko ułatwia komunikację i nie zostawia miejsca na zastanawianie się "co autor chciał przez to powiedzieć". the end
Natalka - ja Cię Kochanie pocieszę, jako, że moja cholera też wstaje w okolicach 6 (wolę opcję po, choć rzadko się zdarza) to coś sobie musiałam postanowić żeby nie zwariować.
O tuż zbliża się wiosna - nie widać, bo wydaje z siebie ostatnie tchnienie, ale wraz z lutym odejdzie w zapomnienie, dni staną się dłuższy, w kwietniu zaczną się codzienne, kilkugodzinne spacery od rana i pomyśl tylko - Kubuś wstanie o 6, nakarmisz go, przebierzesz, zjesz śniadanie, chwilkę się pobawicie i jest 8, ślicznie świeci słonko, ptaszki śpiewają, więc wybierzecie się spacer przed obiadem ( nic tak nie poprawia apetytu jak świeże powietrze), wrócicie do domu, nakarmisz Łobuza i drzemka, a Ty w spokoju ugotujesz obiad dla siebie i tego Pana co czasem z Tobą sypia -D), po drzemce i obiedzie kolejny spacer! po parku, na plac zabaw, alejkami obok bloku, zjecie podwieczorek.. wrócicie do domu, jedzonko, kąpiel spanie i wieczór z wspomnianym Panem nie wygląda pięknie?
noc znośna, ale moje podsumowanie mija się z rzeczywistością, przyzwyczaiłam się do piekielnych nocy i kilku przerywanych drzemek. w każdym bądź razie Hania spała na zwiniętej w kulkę kołderce na brzuszku, lepiej jej tak było, bo katar samoistnie wypływał z noska, szkoda, że samoistnie się nie wycierał.. Barti przylazł w nocy i szczekał, rano tak go szarpało, że miałam panele do ścierania z wymiocin.. ja sama czuję się słabo i łamliwie, ale jak znam siebie - przeżyję
Kugela - lubię Cię w dalszym ciągu, rozumiem o co Ci chodzi - w końcu różnie bywało i nie wszystko musi się podobać, ale wczorajszym postem strzeliłaś sobie forumowego samobója.
wszystkie widzą różnicę między bb, a fb, posty na bb też są w większości o kupach, godzinach pobudek, ilości karmień, pogodzie.. Tak jak i na fb zdarzają się poważne tematy, udzielana jest pomoc, rada, ale większość to pusta paplanina - jak zwykła rozmowa z przyjaciółką, z którą widujemy się kilka razy dziennie, bo mieszka za ścianą, z tym, że brakuje tu patrzenia na rozmówcę - wyraz twarzy, mimika, gesty - to wszystko ułatwia komunikację i nie zostawia miejsca na zastanawianie się "co autor chciał przez to powiedzieć". the end
Natalka - ja Cię Kochanie pocieszę, jako, że moja cholera też wstaje w okolicach 6 (wolę opcję po, choć rzadko się zdarza) to coś sobie musiałam postanowić żeby nie zwariować.
O tuż zbliża się wiosna - nie widać, bo wydaje z siebie ostatnie tchnienie, ale wraz z lutym odejdzie w zapomnienie, dni staną się dłuższy, w kwietniu zaczną się codzienne, kilkugodzinne spacery od rana i pomyśl tylko - Kubuś wstanie o 6, nakarmisz go, przebierzesz, zjesz śniadanie, chwilkę się pobawicie i jest 8, ślicznie świeci słonko, ptaszki śpiewają, więc wybierzecie się spacer przed obiadem ( nic tak nie poprawia apetytu jak świeże powietrze), wrócicie do domu, nakarmisz Łobuza i drzemka, a Ty w spokoju ugotujesz obiad dla siebie i tego Pana co czasem z Tobą sypia -D), po drzemce i obiedzie kolejny spacer! po parku, na plac zabaw, alejkami obok bloku, zjecie podwieczorek.. wrócicie do domu, jedzonko, kąpiel spanie i wieczór z wspomnianym Panem nie wygląda pięknie?
noc znośna, ale moje podsumowanie mija się z rzeczywistością, przyzwyczaiłam się do piekielnych nocy i kilku przerywanych drzemek. w każdym bądź razie Hania spała na zwiniętej w kulkę kołderce na brzuszku, lepiej jej tak było, bo katar samoistnie wypływał z noska, szkoda, że samoistnie się nie wycierał.. Barti przylazł w nocy i szczekał, rano tak go szarpało, że miałam panele do ścierania z wymiocin.. ja sama czuję się słabo i łamliwie, ale jak znam siebie - przeżyję