Dla Swietujacych(do ktorych ja nie naleze) Milosnych Walentynek :*
Ja tez juz nie należę
Wczoraj po wyprawie do dzieciowego sklepu postanowiliśmy zjeść coś na mieście, padło na pizze. Stwierdziliśmy, że przekładamy Walentynki, bo we wtorek będą tłumy wszędzie. No to ja zapraszam, L wybiera lokal. Wybrał jedna z najstarszych pizzerni w mieście, o której chyba każdy słyszał, ja tam w życiu nie byłam. No to jesteśmy w środku, zamawiamy, wyciągam kartę, a pani ze smutna mina, że karta się nie da, trzeba gotówkę. Zdziwiłam się, lokal stary, w centrum starówki, no ale ok, ja zapraszam więc kurtka na grzbiet i wio na deptak po kasę. Wracam na ostatnich nogach bo mi się sikać potwornie chciało, płace i pytam gdzie toaleta... A pani z jeszcze smutniejszą miną, że dziś poniedziałek więc nie ma... Osłupiałam. Pani z własnej inicjatywy idzie do szefa i słyszę przez drzwi jak mówi, że klientka w ciąży i czy może wpuścić do ich toalety, szef, że nie bo przepisy, a że poniedziałek to trudno. Ja zgłupiałam doszczętnie, bo o co chodzi z tym poniedziałkiem??? L koło mnie, już widzę, że zaczyna sie irytować, ale się trzyma. Pani wraca i przeprasza, ale nie ma toalety, normalnie sie chodzi do pubu obok, ale dziś poniedziałek i zamknięte tam mają... Idiotycznie jakoś z ulga odetchnęłam, bo się przynajmniej kwestia poniedziałku wyjaśniła, kurtkę na grzbiet i wio na deptak szukać jakiejś toalety... Nadmienię tylko, że lokal serwuje piwo a o ile się znam, to w takim przypadku toaletę mieć musi...
Jak wróciłam to pizza juz była, herbata zimna. Zjedliśmy, ochota na dalsze randkowanie nam przeszła i do domu. A w domu spędziłam samotny wieczór, bo L postanowił nie opuszczać łazienki, tudzież nie oddalać się od niej za daleko, taką miał fazę po tej pizzy, a normalnie ma żołądek super, je wszystko i zero rewolucji... Cóż, my Walentynki mamy juz zaliczone, dzisiaj jest normalny wtorek
Aczkolwiek Wam życzę udanego dnia i powodów do wzruszeń i radości